0

Powrót do Morii niestety nie był taki jaki bym sobie wyobrażał.

Seria Władcy Pierścieni nie ma ostatnio zbyt dobrej passy. Po średnio przyjętym Rings of Power od Amazonu oraz fatalnym Gollumie od Daedelic Entertainment, marka nie zwalnia tempa. The Lord of the Rings: Return to Moria to kolejna licencjonowana gra, z którą mamy do czynienia i mimo wszystko jest dużo lepiej niż w przypadku Golluma to jednak spodziewałem się czegoś więcej.

Praca, praca…

Zamiast podążać za główną historią serii, w Return to Moria wcielamy się w naszego własnego krasnoluda w Czwartej Erze po wydarzeniach z powieści Władca Pierścieni (po pokonaniu Saurona). Krasnoludy chcą odzyskać swoją ojczyznę Morię, więc wyruszają sporą kompanią. Gdy docieramy na miejsce, podczas wejścia do Morii jesteśmy ofiarą typowego dla kopalni incydentu, czyli oczywiście zawalenia się jednego z tuneli. W tym miejscu zaczyna się nasza przygoda, która ma całkiem interesujący narracyjny początek, lecz po kilku godzinach, niestety nic z niego nie zostaje i stajemy się ofiarą grindu systemów survivalowych.

Główna pętla rozgrywki rozpoczyna się wkrótce po odnalezieniu opuszczonej bazy, która jest zasugerowana jako była baza Drużyny Pierścienia. Wszystko zostało oczywiście zniszczone, więc naszym celem jest odbudowa obozu. Jak to krasnolud, będziemy dużo kopać i korzystać z kilofa. Za pomocą kilofa możemy otrzymać kamień, który jest jednym z kluczowych surowców. Pozwala on tworzyć funkcjonalne elementy konstrukcyjne, takie jak drzwi, okna, a nawet własne ściany. Po zabezpieczeniu swojego obozowiska będziemy musieli zagłębić się nieco dalej w tunele, aby znaleźć inne surowce takie jak rudy żelaza i węgiel. Oczywiście, podróże po kopalni nie są beztroskie i co jakiś czas napotkamy szczury, gobliny czy nawet orki, które będą starały nam przeszkodzić za wszelką cenę. Pętla rozgrywki zupełnie nie różni się od tego czego możemy doświadczyć w innych grach survival takich jak Rust czy Valheim, jeżeli macie doświadczenie w tych tytułach to tutaj odnajdziecie się bez problemu.

Tutaj zaczynają się schody

Gra oferuje podstawowy samouczek, ucząc nas, jak zbierać materiały, a następnie pozwalając nam samodzielnie wymyślić, co robić dalej. Zbieranie przedmiotów, polowania na zwierzęta, zdobywanie pożywienia. Zbieranie drewna i kamieni, by budować kuźnie i paleniska. Wydobywanie rudy, by tworzyć lepsze bronie, zbroje i narzędzia. Budowanie platform, łóżka i drzwi do naszego obozowiska. Wszystkie te rzeczy są dosyć typowe dla tego typu gry. Niestety inne elementy wypadają trochę gorzej. Tryb budowania jest niezwykle skomplikowany i niedokładny. Jednak walka to po prostu wisienka na torcie, gdyż jest niesamowicie mierna. Mamy zwykłe ataki i uniki w połączeniu z dosyć mało wybaczającym paskiem wytrzymałości. Animacje są ogromnie sztywne i niedokładne, a ciągle zaczepiający nas przeciwnicy po chwili robią się męczący. Najgorzej to wypada na samym początku gry, gdy nie mamy żadnego sprzętu, a nasza baza ciągle jest oblegana przez gobliny i szczury. Taki początek gry zdecydowanie odrzuci spory procent graczy, zwłaszcza że pokonywanie tych początkowych przeciwników nie daje nam zupełnie nic.

Tryb dla Jednego Gracza to niestety jedyny tryb jaki byłem w stanie przetestować, gdyż wydawca dostarczył nam tylko jedną kopię gry i mimo zaproponowania dodatkowych kluczy to jednak zignorował prośbę. Singleplayer zdecydowanie należy ponownie zbalansować lub dodać boty jako naszych pomocników. Kopanie i zbieranie przedmiotów solo jest po prostu męczące i nużące, zwłaszcza gdy nie mamy na początku dostępu do szybkiej podróży. Przebieganie z bazy do jakiegoś dalszego tunelu potrafi zająć dłuższą chwilę. Okropną rzeczą jest też to, że nie możemy zapauzować gry, nawet jak gramy solo w trybie offline.

Graficznie bez szału

Grafika w Return to Moria jest w najlepszym razie przeciętna, z rozmytymi efektami wizualnymi i zagraconym interfejsem użytkownika. Oświetlenie jest o wiele za ciemne, aby cokolwiek wyraźnie zobaczyć nawet jeżeli mamy przy sobie pochodnię czy inne źródło światła.To, co naprawdę błyszczy, to oprawa audio, muzyka i aktorstwo głosowe. John Rhys-Davies powraca w Return to Moria do roli Gimliego, w którego się wcielał w trylogii filmowej Jacksona i dalej jest świetny w tej roli. Absolutnie uwielbiam też mechanikę śpiewu krasnoludów, gdy zaczynają kopać. Mimo lekkich pozytywów niestety Moria nie grzeszy dobrym stanem technicznym. Na PC oraz konsolach występują problemy z klatkarzem co przy takiej oprawie graficznej niestety nie jest wybaczalne.

Podsumowanie

The Lord of the Rings: Return to Moria to dosyć przeciętna gra z gatunku survival, która częściowo jedzie na popularności znanej marki. Niestety w cenie 167 zł nie jestem w żadnym wypadku w stanie polecić wyprawy do mistycznej Morii, nawet jeżeli jesteście ogromnymi fanami marki.

Recenzja oparta o wersję gry na PC.
Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.

5.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
6.0
Technikalia
4.0
Gameplay
5.5
Zawartość
5.0
Dźwięk
8.0
Ocena ogólna
5.5
Zalety
  • Bardzo dobre audio i muzyka.
  • Świetny voice-acting.
  • Jest klimatycznie.
Wady
  • Kiepski stan techniczny.
  • Graficznie nie powala.
  • Pod względem rozgrywki nie robi niczego odkrywczego.
  • Tryb dla jednego gracza jest w tragicznym stanie.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *