0

Skoro pierwszy sezon Legendarnych Soundtrack’ów zaczęliśmy od drugiej odsłony słynnej serii o zabójcach to myślę, że to całkiem naturalny bieg rzeczy, żeby drugi sezon zacząć od pierwszej odsłony. Pozwólcie więc, że powitam was w najbardziej subiektywnej serii w internecie i zaproszę na kolejnych dziesięć prawdziwie Legendarnych Soundtrack’ów, których nie jesteśmy w stanie wyrzucić ze swojej pamięci oraz z serc.

Naprawdę ciężko jest mi uwierzyć, że pierwsza odsłona serii Assassin’s Creed ma już 16 lat. W ciągu tego czasu dostaliśmy niezliczone ilości gier, masę książek, komiksów, a nawet film. Wydawać by się mogło, że tylko najzagorzalsi fani oraz dziadki takie jak ja pamiętają o wspaniałych i enigmatycznych początkach tej marki. A pewnie jeszcze mniej osób wie, że początkowo Assassin’s Creed miało być spin-offem równie zapomnianej, lecz wtedy będącej wielkim fenomenem marki Prince of Persia. Kto by pomyślał, że jedno zostanie wymazane, a drugie wespnie się po trupie tego pierwszego na sam szczyt sławy i rozpoznawalności.

Zapewne wszyscy wiedzą, o czym ta seria opowiada – o walce “dobrych” zabójców Asasynów z pragnącymi totalnej kontroli nad światem i ludźmi Templariuszami. Gdzieś tam w tle mamy też do czynienia z Tymi, Którzy Byli Przed Nami oraz stworzonymi przez nich potężnymi artefaktami. Za czasów pierwszej odsłony informacje te nie były tak oczywiste i powszechnie znane. Historia opowiadała o losach Asasyna imieniem Altair Ibn-La’Ahad, którego za pychę zdegradowano i pozbawiono zdolności. By odzyskać utracony honor i rangę, musi wykonać masę skrytobójstw na pewnych istotnych personach. Z biegiem historii dowiadujemy się, że wszyscy zabijani przez nas są ze sobą połączeni, a my zostaliśmy wplątani w niemałą intrygę.

Za swoich czasów pierwszy Assassin’s Creed robił niemałe wrażenie pod względem swoich rozwiązań gameplay’owych jak wspinanie się po budynkach. Oczywiście nie była to gra bez wad. Wytykano jej między innymi powtarzalność.

Jeśli mowa o muzyce… Cóż, można ją lubić albo nie, jednak nie da się jej odebrać niepowtarzalności. Jest to ten rodzaj muzyki, którą weterani odgadną już po jednej nutce. Ścieżka dźwiękowa łączyła bliskowschodnie brzdąkanie z nieco bardziej futurystycznymi klimatami. Pozwalało nam to na jednoczesne wczucie się w tamte odległe czasy pozostawiając nam jednoczesną świadomość, że tak naprawdę to wszystko to symulacja i obserwujemy zaledwie wspomnienia przodka drugiego głównego bohatera, czyli Desmonda Miles’a. Wystarczy posłuchać, by starszym graczom zakręciła się w oku łezka nostalgii, a młodsi zrozumieli początki wielkości tej marki. Jedyny ból można mieć taki, że soundtrack w pierwszej odsłonie był dosyć ubogi.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *