Pierwszy raz w mojej dziennikarskiej karierze stanąłem przed dylematem dotyczącym rodzaju tekstu, jaki powinienem napisać. Recenzja? A może zwykły artykuł opisujący, czym jest Buckshot Roulette? Jednak już w momencie zetknięcia się z tą grą, wiedziałem, że nie mogę jej zignorować i muszę poruszyć jej temat. Drodzy czytelnicy, jeśli wśród...
Pierwszy raz w mojej dziennikarskiej karierze stanąłem przed dylematem dotyczącym rodzaju tekstu, jaki powinienem napisać. Recenzja? A może zwykły artykuł opisujący, czym jest Buckshot Roulette? Jednak już w momencie zetknięcia się z tą grą, wiedziałem, że nie mogę jej zignorować i muszę poruszyć jej temat.
Drodzy czytelnicy, jeśli wśród was znajdują się osoby ze skłonnościami hazardowymi, lepiej, żebyście tę recenzję sobie pominęli. Z dwóch powodów. Po pierwsze, omawiana gra to nic innego jak Rosyjska ruletka. Po drugie, jedna z jej mechanik operuje na dodatkowym ryzyku – podwójna stawka albo nic.
Historia w tej grze zdaje się nie istnieć, a mimo to emanuje ona atmosferą grozy. Trafiamy do ciasnego pomieszczenia pełnego gratów i kabli, które swoją brzydotą i brudem przywiodły mi na myśl serię filmową Piła. W tym jakże niewielkim pokoiku panuje budzący niepokój półmrok. Pośrodku dostrzegamy podłużny stół, zza którego z ciemności wyłania się przerażająca kreatura, która proponuje nam grę w Rosyjską ruletkę. Po podpisaniu oświadczenia o zrzeczeniu się odpowiedzialności za swoją potencjalną śmierć, rozpoczyna się horror.
Nazwanie Buckshot Roulette zwykłą grą w rosyjską ruletkę byłoby niesprawiedliwym uproszczeniem, choć rzeczywiście opiera się na tej niesławnej, śmiertelnej zabawie. Czym jednak jest klasyczna rosyjska ruletka? Do rewolweru, najczęściej sześciorzędowego, wkłada się pojedynczy nabój. Następnie bęben pistoletu jest obracany losowo, tak by żaden z grających nie wiedział, gdzie jest pocisk. Gracze na zmianę przykładają sobie lufę do skroni i pociągając za spust. Wygrywa osoba, która przeżyje. Gra równie prosta, co przerażająca. Natomiast Buckshot Roulette bierze ten koncept i jeszcze bardziej go urozmaica.
Stawiana jest przed nami strzelba, do której ładowane są naboje ostre oraz ślepaki. Od samego początku wiemy ile danego rodzaju amunicji się w niej znajduje, jednak nigdy w jakiej kolejności. Warto to zapamiętać, ponieważ może się to przydać w dalszym planowaniu ruchów. Po chwyceniu za broń możemy zdecydować czy chcemy strzelić w krupiera czy sobie w łeb. Jeśli zdecydujemy się strzelić do siebie i okaże się, że trafił się nam ślepak, nie tylko zachowujemy życie, ale również dostajemy możliwość kolejnego strzału – w siebie lub w naszego oponenta. Dlatego ważne jest, by pamiętać o liczbie i rodzaju załadowanych pocisków. Pozwala to na oszacowanie naszych szans na przeżycie i wygraną. Jednak nie zawsze, gdyż losowość ma to do siebie, że jest nieprzewidywalna.
Rozgrywka składa się z trzech rund. W pierwszej wraz z krupierem możemy przyjąć po dwa trafienia nim wygramy bądź przegramy. W drugiej ilość trafień zwiększa się do czterech, jednak to nie wszystko, bo dopiero teraz gra zyskuje na pikanterii. Co opróżnienie strzelby ze wszystkich pocisków otrzymujemy dwa całkowicie losowe przedmioty, z których możemy skorzystać w trakcie swojej tury. Chociaż nie eliminują one losowości ani nie pozwalają nad nią zapanować, to jednak zwiększają nasze możliwości strategiczne. Warto jednak pamiętać, że działa to w obie strony. Krupier również otrzymuje swoje przedmioty i wie, jak je efektywnie wykorzystać. Nie jest głupi i nie da nam forów – jeśli zobaczy okazję, by nas wyeliminować, zrobi to natychmiast. Trzecia runda jest szczególna, ponieważ po utracie wszystkich żyć umieramy na stałe. Nie odrodzimy się w pobliskiej toalecie, by kontynuować grę od poprzedniej przegranej rundy. Jeśli przegramy trzecią rundę, musimy zaczynać grę od nowa. Natomiast, jeśli uda nam się wcześniej zabić krupiera, wygrywamy i możemy odejść z wygranymi pieniędzmi. Możemy, ale nie musimy. Na samym końcu otrzymujemy kolejną propozycje: Podwójna stawka albo nic. Możemy odejść z wygranymi pieniędzmi, jednak jeśli czujemy, że bóg hazardu jest po naszej stronie, możemy zagrać dalej o znacznie większą sumę. Jest to jednak obarczone ryzykiem równie wielkiej straty.
Buckshot Roulette to bez wątpienia produkcja grozy, choć nie straszy w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Owszem, rdzawy, nieco niewyraźny, rozmyty i pokryty ziarnem obraz budzi niemały niepokój, a przytłumiona muzyka w tle podkreśla mroczny klimat. Największy strach i stres wzbudza jednak losowość. Czy po przyłożeniu lufy strzelby do ust przeżyjemy? Czy jeśli strzelimy do krupiera, to trafi się ostry nabój? Choć opisywane elementy mogą nie brzmieć przekonująco, uwierzcie mi na słowo – cała oprawa audiowizualna, w połączeniu z niepewnością i powolnym tempem, potrafi przyprawić o szybsze bicie serca. Jakby tego było mało, w trakcie gry o podwójną stawkę nerwy rosną z każdą kolejną rozgrywką, zwiększając napięcie i stres do granic wytrzymałości.
Tę niewielką produkcję można ukończyć już w 10-20 minut. Jednak warto pamiętać, że jest to gra wyceniona na 10 złotych, zachęcająca do powtórnego jej przechodzenie. Klimat grozy w połączeniu z ciągłym stresem i zwiększającymi się z każdym podbiciem stawki nerwami, a także losowość, sprawiają, że nagle z tych paru minut potrzebnych na przejście gry robi się kilka godzin. Wciąga jak bagno.
Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam). Kopia gry do recenzji została zakupiona przez recenzenta osobiście.