0

Definicja średniej gry, w którą nigdy nie będziecie mieć okazji zagrać.

Hero Shootery trzymają się z nami już od prawie 15 lat, odkąd Valve wypuściło Team Fortress 2 w 2007 roku. TF2 przez długi czas trzymał się na rynku jako jedyny przedstawiciel tego podgatunku strzelanek, lecz wszystko się zmieniło 7 lat później, w 2014 roku przy okazji ogłoszenia Overwatcha i Battleborn. Obie gry jednak pojawiły się na naszych ekranach dwa lata później, w 2016 roku. Jedna z nich, czyli Overwatch całkowicie odmienił realia rynku współczesnych strzelanek z perspektywy pierwszej osoby, a Battleborn niestety nie przetrwał próby czasu i przestał być wspierany w 2019 roku, oraz finalnie zamknięty dwa lata później. Od tego czasu pojawiło się wiele innych przedstawicieli gatunku takich jak Lawbreakers, Gigantic, Paladins, a nawet stare już serie gier zaczęły wprowadzać systemy znane z hero shooterów do swoich najnowszych produkcji. Call of Duty jest idealnym współczesnym przykładem. Teraz mamy 2024 rok i można powiedzieć, że duża część społeczności graczy jest po prostu zmęczona podgatunkiem hero shooter, co niekoniecznie pozytywnie działa na nowe premiery. Jedną z takich premier jest Concord, który pojawił się w ostatnich tygodniach na PlayStation 5 oraz PC. Jaką jednak grą był Concord? Czy rzeczywiście było tak źle, że ogłoszone w ostatnich dniach zamknięcie gry jest dobrze uargumentowane?
Przekonajmy się w poniższej recenzji!

Strażnicy nijakości

Concord to u podstaw hero shooter, który gramy w formacie 5vs5 osadzony w oryginalnym uniwersum sci-fi. Wcielamy się w postacie określane jako “freegunnerzy”, lecz niestety na niekorzyść gry, postacie są nijakie pod względem designu i po wielu godzinach gry jestem w stanie nazwać tylko jedną postać z imienia, bez wcześniejszego sprawdzania informacji w internecie. Praktycznie wszyscy freegunnerzy są całkowcie do zapomnienia, bo po prostu brakuje im charakterystycznych cech, które mogłyby ich wyróżniać na tle konkurencji. To samo mogę powiedzieć o wszechobecnej fabule, która niepotrzebnie została wkręcona w główny rdzeń gry. Concord oferuje cotygodniowe scenki filmowe, które przesuwają historię świata i postaci do przodu, lecz w połączeniu z nudnymi postaciami zupełnie nie angażuje gracza, więc większość z nich po prostu ją pomija, żeby przejść do samej gry. W tym przypadku zdecydowanie zawinił marketing, który nie pozwolił przed premierą przedstawić postaci w dobrym świetle za pomocą przykładowo specjalnych zwiastunów, aby jakkolwiek zaangażować graczy.

Jeżeli chodzi o samo uniwersum jakie jest nam dane zwiedzić to nie mamy do czynienia z niczym specjalnym. W Concord mamy dostęp do trzech różnych planet, które jak można się domyślić działają jednocześnie jako grywalne mapy podczas meczy. Laviathan, Glance oraz Gloom to początkowe planety, na których znajdują się tylko 4 mapy. Taka mała ilość map na premierę gry multiplayer zdecydowanie nie działa na korzyść gry, bo po prostu graczom taki zestaw się znudzi szybciej. W przewodniku gry mamy wspomniane kilka innych planet, lecz po ostatnich informacjach nie będzie nam dane ich sprawdzić.

Gdzieś to już grałem…

Nie trzeba zagrać długo w Concord, żeby stwierdzić że sama rozgrywka jest mocno inspirowana trybem Crucible (Tygiel) z serii Destiny. Sam model poruszania i strzelania jest na tyle zbliżony, że gracze Destiny będą jak w domu. Jedyną różnicą jest oczywiście system postaci, których mamy do dyspozycji 16. Problem jest taki, że mimo podziału na 6 różnych klas to niestety nie byłem w stanie odczuć znaczących różnic między postaciami. Większość z nich porusza się tak samo, oprócz dużych postaci, które mają ograniczony system ruchu. W przypadku mniejszych i średnich postaci, jedynymi różnicami jest liczba uników i prędkość poruszania się, gdzie różnica tej prędkości jest dosyć znikoma. Jednak najgorszą przypadłością Concord jest sam balans. Większość postaci wydaje się być po prostu słaba i w przypadku postaci DPS, mamy dwie dobre opcje, które przewyższają całą pozostałą obsadę. Roka i Lennox po prostu dominują w każdym meczu i nie ma zbytnio sposobu, żeby się obronić w znaczący sposób. Przy takim poziomie balansu mecze stają się po prostu nudne.

W Concord mamy w okresie premierowym pięć trybów rozgrywki: Area Control, Cargo Run, Clash Point, Takedown i Trophy Hunt. Area Control to nic innego jak typowy tryb dominacji, znany z wielu gier FPS na przestrzeni lat. Cargo Run to oparty na rundach tryb bez odradzania się, który wymaga od drużyn odzyskania Blue Buddy znajdującego się na środku mapy, a następnie umieszczenia go w jednej z dwóch stref. Clash Point to kolejny tryb bez odradzania z rundami i jedną strefą na środku mapy, która odblokowuje się wkrótce po rozpoczęciu rundy. Podobnie jak w Cargo Run, rundę można wygrać albo poprzez zabezpieczenie celu, albo zabicie drużyny przeciwników. Takedown to po prostu zwykły team deathmatch, a Trophy Hunt to Concordowa wersja trybu Kill Confirmed z Call of Duty. Jako, że to hero shooter to zdecydowanie brakuje trybów, które się opierają na wykonywaniu konkretnych celów. Payload jest obowiązkowym trybem i bardzo go tu brakuje.

Technicznie jest jak jest…

Concord ogrywałem na PlayStation 5 i działa całkiem dobrze. Nie odczułem nawet jednego spadku klatek, mimo braku trybów graficznych, gra działa w stałych 60 fps. Z punktu graficznego jest już jednak gorzej, bo gra nie wygląda jakoś świetnie jeżeli chodzi o same mapy. Mapy w Concord prezentują się często zbyt jednolicie i mają mało szczegółów, a to powoduje, że są monotonne mimo dobrej widoczności. W przypadku postaci nie mam nic do zarzucenia, jeżeli chodzi o jakość graficzną. Mimo, że ich design jest dosyć nudny i do zapomnienia, to jednak jakość tekstur, włosów i innych elementów graficznych jest na wysokim poziomie. Strasznie nie jestem fanem tego, że Concord trzyma się dalej starych schematów i nie oferuje suwaka pola widzenia na PS5. Byłem pewny, że teraz to jest standard, zwłaszcza że wersja PC oferuje taką opcję. Bardzo też mi się nie spodobał sam interfejs gracza, wydawał się być mało przemyślany i praktyczny. Dziwnym zabiegiem jest umieszczenie ikon umiejętności nad paskiem zdrowia po lewej stronie ekranu, bo praktycznie nigdy się to nie zdarza, raczej powszechną niepisaną zasadą jest to, że umiejętności umieszamy razem z bronią po prawej stronie ekranu. Paski zdrowia nad sojusznikami i przeciwnikami to też burzliwy temat, bo działają dosyć dziwnie. Często pasek potrafi po prostu zniknąć w trakcie walki i potem pojawić się chwilę później. Nie wiem czy to celowy zabieg czy po prostu błąd.

Podsumowanie

Concord to niestety kolejny niewyróżniający się hero shooter. Nie oferuje nic specjalnego, które mogłoby wybić go na tle konkurencji, jednocześnie oferując nudną obsadę postaci, niepotrzebną otoczkę fabularną, która wystartowała bez żadnego wcześniejszego angażowania graczy. Jak dobrze wiecie, w ostatnich dniach otrzymaliśmy informację, że PlayStation zdecydowało się zamknąć Concord i przemyśleć to nad czym Firewalk Studios będzie pracować w przyszłości, więc jedynie pozostało nam życzyć powodzenia w dalszych podbojach rynku gier wideo.

Recenzja oparta o wersję gry na PlayStation 5.
Kopia recenzencka została podarowana przez wydawcę PlayStation Polska.

5.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
7.0
Technikalia
8.0
Gameplay
5.0
Zawartość
4.0
Dźwięk
6.0
Ocena ogólna
5.0
Zalety
  • Przyzwoita ilość trybów.
  • Dużo postaci na start.
  • Przyjemny model strzelania.
Wady
  • Dosyć monotonne mapy.
  • Niepotrzebna otoczka fabularna.
  • Nie oferuje niczego nowego.
  • Długie czasy oczekiwania na mecz.
  • Dosyć kiepski interfejs gracza.
  • Znikoma zawartość na premierę.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *