0

Czy największy napad w galaktyce przyciągnął ze sobą dobrą grę? Sprawdźmy jak Ubisoft sobie poradził w ich pierwszej grze z świata Gwiezdnych Wojen od prawie 20 lat!

Uniwersum Gwiezdnych Wojen zna każdy. Jest to ponadczasowy fenomen, który jest nam znany już od prawie 50 lat. Mimo tego, że ma miliony fanów na całym świecie to nie oznacza, że wszystkie produkcje spod ramienia tej marki były arcydziełami, wręcz przeciwnie. Tworzenie jakiejkolwiek produkcji związanej z Gwiezdnymi Wojnami to przygotowanie na ewentualny bojkot, gdyż fandom tej części popkultury jest w większości niewybaczalny, czego w ostatnim czasie dowiedzieli się twórcy innej produkcji z tego uniwersum, czyli Akolity. Dzisiaj jednak sprawdzamy Star Wars Outlaws, pierwszą grę fabularną z otwartym światem z tego uniwersum. Czy Massive Entertainment jest w stanie obronić się przed krwiożerczym fandomem i dowieźć dobrą grę? Przekonajmy się!

Napad jakiego galaktyka nie widziała

W Star Wars Outlaws wcielamy się w postać Kay Vess, lokalną złodziejkę z planety Cantonica, którą możecie znać jeżeli oglądaliście Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi. Jest to planeta, którą Finn i Rose odwiedzili w filmie. Miasto Canto Bight jest głównym centrum na początku rozgrywki, w trakcie naszego zapoznawania się z główną bohaterką i Nix, jej towarzyszem i przedstawicielem gatunku Merqaal.
Kay aspiruje do bycia jedną z najlepszych złodziejek w galaktyce po tym jak całe swoje dzieciństwo spędziła w dzielnicy robotników, szkoląc się na najlepszego złodzieja jakim tylko może być, dlatego dołącza do ekipy, która planuje zaatakować skarbiec lokalnego syndykatu tutaj w Canto Bight. Zerek Besh, bo tak właśnie nazywa się lokalny syndykat, jest pod dowództwem Sliro. Atak na skarbiec niestety nie idzie po naszej myśli i nasza bohaterka zostaje zostawiona w skarbcu i złapana przez Sliro, jednak w wyniku zamieszania udaje jej się uciec. Kay podczas ucieczki trafia do hangaru i kradnie statek należący do Sliro, a ta akcja zamienia ją w jedną z najbardziej poszukiwanych osób w galaktyce, bo w wyniku ucieczki otrzymuje Piętno Śmierci. Nasza bohaterka w trakcie ucieczki trafia na księżyc o nazwie Toshara i po twardym lądowaniu oraz wmieszaniu się w sprawy lokalnych syndykatów poznaje Jaylena Vraxa oraz droida ND-5, którzy twierdzą, że odegranie się na Sliro jest możliwe i wiedzą co zrobić, aby położyć swoje ręce na tym skarbcu. Jak to klasyk mawia “Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” i na tym skupia się główny rdzeń fabularny Star Wars Outlaws.

Nie będę kłamał, że fabuła w Outlaws nie porwała mnie w stu procentach. Kay na samym początku nie wydawała się kompetentną główną bohaterką, lecz to akurat się zmieniło w drugiej połowie gry, gdzie zyskała sporo w moich oczach. Niestety nie mogę powiedzieć tego o reszcie obsady. Większość naszej ekipy oprócz ich misji wprowadzających nie ma nic do roboty przez większość gry i prawdę mówiąc to nie byłem w stanie zapamiętać ich imion, bo było ich tak mało na ekranie. Jeżeli piszemy historię o ekipie, która przygotowuje się na wielki napad to jednak chciałbym coś wiedzieć o tych postaciach, a nie mogę tego zrobić, gdy te postacie po prostu stoją w statku przy swoich stacjach pracy i czekają aż nasza bohaterka rozwiąże swoje sprawy i to tak przez 80% gry. Sam rdzeń fabularny też mocno oddaje, że był pisany pod grę i średnio by się sprawdził w jakimkolwiek innym medium. Przez większość czasu czułem się jakbym odznaczał punkty z wcześniej przygotowanej przez twórców ukrytej “listy zakupowej”. Rzadko kiedy historia czymkolwiek zaskakuje, a większość rzeczy jest nam podawana po prostu na tacy. Takie podejście do historii jest po prostu mało kreatywne, bo nie pozwala na tworzenie teorii czy domysłów.

Tak właśnie żyje galaktyka!

Star Wars Outlaws pod względem rozgrywki jest jednocześnie świetne, lecz są elementy, które zaniżają ogólny odbiór doświadczenia. U podstaw mamy do czynienia z grą akcji z otwartym światem, gdzie mamy do dyspozycji eksplorację, elementy skradankowe, decyzje moralne przy interakcjach z syndykatami oraz system poszukiwania przez imperium niczym coś z serii Grand Theft Auto. Wszystko to brzmi dosyć ambitnie i na pierwszy rzut oka rzeczywiście tak jest, lecz im głębiej w grę tym bardziej widać, że niektóre elementy nie są wystarczająco dobrze wykorzystywane, a inne są wręcz nadużywane. Największy problem mam z sekcjami skradanymi, mimo tego że pod względem rozgrywki, sam system jest bardzo dobrze zaprojektowany i ma wiele możliwości to niestety sekwencje skradane są po prostu nadużywane. Jestem w stanie stwierdzić, że ponad połowa jakichkolwiek potyczek w grze jest właśnie pod otoczką skradanki i to mi nie przypadło do gustu, bo po prostu zaczynało mnie to męczyć. Jednak mówiąc o elementach skradanych muszę pochwalić jeden z systemów, który w tych sekcjach sprawdza się idealnie, czyli nasz towarzysz Nix. Nasz przedstawiciel Merqaali ma bardzo dużo możliwości i bardzo pomaga w ogólnej rozgrywce. Nix może przynosić nam przedmioty, okradać ludzi, odwracać uwagę, atakować, skanować teren, oślepiać kamery, sabotować alarmy i wiele innych rzeczy, co robi z niego bardzo kompetentnego towarzysza, który urozmaica rozgrywkę. Bardzo muszę pochwalić też latanie statkiem. Sam system jest bardzo łatwy w obsłudze i nie latało mi się tak dobrze od premiery Star Wars Squadrons.

Jeżeli chodzi o sam otwarty świat jego eksplorację to mamy całkiem sporą różnorodność. W Star Wars Outlaws zwiedzimy 5 różnych planet: Cantonicę, Tosharę, Kijimi, Akivę oraz klasyczne Tatooine. Jak można się domyślić, każda z planet oferuje całkowicie inny klimat, otoczenie, postaci oraz oczywiście syndykaty, które starają się zająć kontrolę nad daną planetą. Kay może budować relacje z różnymi syndykatami robiąc dla nich misje oraz zlecenia, co w przyszłości da nam dostęp do zniżek u sprzedawców, dodatkowych przedmiotów i innych ciekawych korzyści. W grze mamy 4 syndykaty, z którymi możemy się sprzymierzyć: Szkarłatny Świt, Syndykat Pyke’ów, Kartel Huttów oraz oryginalny wprowadzony w Outlaws, Klan Ashiga. Oczywiście w przypadku syndykatów spotkamy różne znane postacie znane z filmów, takie jak Lady Qi’ra z Han Solo: Gwiezdne wojny historie czy Jabba z oryginalnej trylogii. Wiele rzeczy w Outlaws są świetne, są też rzeczy, które mogły być zrobione lepiej, ale też są przypadki mieszane, gdzie część pomysłu została zrealizowana nieźle, lecz nadal czegoś brakuje. Jednym z takich przypadków jest system walki. Podczas walki możemy korzystać z naszego blastera, walki wręcz oraz broni upuszczonych przez przeciwników przez ograniczony czas. Ten ostatni sposób jest moją największą bolączką, ponieważ wszystkie bronie w grze są moim zdaniem ciekawsze niż blaster naszej głównej bohaterki, a gra nie pozwala nam na ciągłe korzystanie z tych broni. Po podniesieniu broni z ziemi po prostu mają ograniczoną liczbę strzałów, a po tym broń się po prostu zacina i musimy ją wyrzucić. Bardzo mi się nie podoba takie ograniczanie dowolności gracza, zwłaszcza że twórcy nie robią tego w innych elementach gry, więc dla mnie jest to fatalna decyzja, zwłaszcza że gra ma całkiem pokaźny arsenał broni, a nie jesteśmy w stanie go wykorzystać w stu procentach.

Stan techniczny to mieszany worek

Star Wars Outlaws pod względem technicznym jest… powiedzmy, że okej. Grę ogrywałem na Xbox Series X i przez większość czasu trzyma 60 fps w otwartym świecie czy zamkniętych lokacjach fabularnych, lecz zauważyłem spadki płynności w praktycznie każdym dużym mieście w grze, gdzie liczba NPC jest zwiększona. W przypadku trybu jakości gra oczywiście utrzymuje stałe 30 fps. Jeżeli chodzi o jakość graficzną to jak można się spodziewać w przypadku gier Ubisoftu, gra otrzymała downgrade graficzny względem pierwszego ujawnienia rozgrywki i nie prezentuje się niesamowicie ładnie na dzisiejsze standardy. W moich odczuciach wygląda jak każda kolejna gra z poprzedniej generacji konsol. Bardzo często widać też, że dynamiczna rozdzielczość potrafi obniżyć się poniżej 1080p, co generuje dosyć przeciętnej jakości obraz. Nie mogę jednak powiedzieć złego słowa o samym projekcie światów, jakie będziemy mogli zwiedzić. Sam dobór stylistyczny planet jest na bardzo fajnym poziomie, tylko niestety szkoda, że jakość tekstur czy oświetlenia nie potrafiła temu dorównać.

Jeżeli chodzi o same szczegóły techniczne to nie trafiłem na żadne większe błędy, oprócz jednego, gdzie byłem zmuszony pominąć jedną cutscenkę, bo inaczej gra się crashowała. Niektóre animacje w Outlaws mają problem z interakcją z obiektami. Na przykład animacja uderzenia przeciwnika w bezpośredniej walce nie jest zbyt dobrze odczuwalna i wydaje się, że sam system walki wręcz potrzebuje więcej pracy. To samo mogę powiedzieć o interakcji z przedmiotami, w momencie gdy 2 przedmioty są blisko siebie to gra potrafi czasami brać dalszy obiekt jako priorytet, zamiast tego, który leży bliżej. Nie powinno tak to wyglądać. Kamera też momentami potrafi być osadzona pod dziwnym kątem, szczególnie w miastach. W tym przypadku najlepiej użyć ustawień do dostosowania pola widzenia, bo inaczej kamera wygląda nienaturalnie.

Pod względem muzycznym nie mam nic do zarzucenia. Soundtrack doskonale oddaje ducha Gwiezdnych Wojen, mimo tego, że nie został stworzony przez Johna Williamsa. Główny zespół kompozytorów, stworzony przez Simona Koudriavtseva, kompozytora serii The Division oraz Wilberta Rogeta II, który ma na koncie takie produkcje jak Helldivers II, Call of Duty: WWII czy Mortal Kombat 1. Na pomoc stworzenia świetnej muzyki dołączyli do nich również Jon Everist i Kazuma Jinnouchito, którzy znani są z takich produkcji jak BattleTech, Overwatch 2 czy świetna produkcja anime “Suzume”.

Podsumowanie

Star Wars Outlaws jest całkiem dobrą grą, której nie brakuje wad. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo imponującą, lecz po dłuższym czasie wiele systemów zaczyna męczyć gracza. Fabuła jest elementem, który pewnie podzieli fanów, gdyż brakuje tutaj interesujących postaci, lecz sam pomysł na historię jest całkiem niezły. Nie mniej jednak, jeżeli jesteście fanami Gwiezdnych Wojen to najprawdopodobniej i tak będziecie chcieli się zapoznać z kolejną historią z tego uniwersum.

Recenzja oparta o wersję gry na Xbox Series X.
Kopia recenzencka została podarowana przez wydawcę Ubisoft Polska.

7.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
7.0
Technikalia
7.0
Gameplay
8.0
Fabuła
6.0
Dźwięk
9.0
Ocena ogólna
7.5
Zalety
  • Bardzo dobry projekt światów.
  • Dobra optymalizacja przez większość czasu.
  • Wybory moralne, które mogą mieć konsekwencje.
  • Otwartość wykonania większości misji.
  • Niezła polska wersja językowa.
Wady
  • Męczące elementy skradankowe.
  • Słaba obsada drugoplanowa.
  • Przeciętna grafika na dzisiejsze standardy.
  • Drobne błędy.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *