0

Dla większości Nintendo jest synonimem wielkiego sukcesu oraz wspaniałych tytułów. Czy tak jest w rzeczywistości? Aby to ocenić, potrzebna byłaby dogłębna analiza, na którą teraz nie mamy czasu. Niemniej jednak, w ostatnim czasie zauważalne są pewne wpadki ze strony japońskiego giganta. Wystarczy wspomnieć o Pokemon Scarlet/Violet, Detective Pikachu Returns czy Mario vs. Donkey Kong. Oczywiście, nie można nazwać tych tytułów słabymi, ale też nie osiągnęły one poziomu, do którego przyzwyczaiło nas Nintendo. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Princess Peach: Showtime! kontynuuje ten niepokojący trend.

Zapraszamy do teatru

Princess Peach: Showtime! jest produkcją dedykowaną przede wszystkim dla najmłodszych graczy. Najlepiej pokazuje to lekka i przystępna w odbiorze fabuła. Księżniczka Peach trafia do teatru, jednak nie dane jest jej cieszyć się jakąkolwiek sztuką, gdyż zaraz po zdobyciu biletów, przybytek zostaje zaatakowany przez złowieszczą Madame Grape. Złoczyńczyni zamierza zagarnąć cały teatr dla siebie. Bez nikogo, kto mógłby stanąć jej na drodze, dobroduszna Księżniczka Brzoskwinka decyduje się wziąć sprawy we własne ręce. Wspierać nas w tym zadaniu będzie tajemnicza, magiczna gwiazda Stella. W ciągu 5-7 godzin rozgrywki przyjdzie nam wziąć udział w wielu sztukach teatralnych, by wyzwolić je spod jarzma Madame Grape. Każdy spektakl to osobna historia, składająca się z trzech aktów, zakończona wyzwoleniem głównego aktora.

Fabuła jest prosta, banalna i oczywista od początku do końca, jednak niczego więcej nie powinniśmy oczekiwać od tytułu skierowanego głównie do dzieci. Dla takiego odbiorcy liczą się przede wszystkim kolorki, śmieszne stworki, przerysowani złole i prosta jak budowa cepa rozgrywka. I nie ma w tym nic złego. Princess Peach: Showtime! dostarcza to wszystko i robi to poprawnie. Jednakże nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie próbuje być grą, która zostanie z nami na lata. Przez większość czasu miałem wrażenie, że gram w leniwą produkcję robioną z myślą o łatwym zysku. Jasne, developerzy w końcu po to tworzą gry. Ale to nie znaczy, że nie można wkładać w nie serca. W przypadku tej gry brakuje tej istotnej “iskry”. Opowieści nie wciągają, a także brakuje im bohaterów, do których moglibyśmy się przywiązać, albo przynajmniej polubić.”

Szata zdobi człowieka

Rozgrywka opiera się na całkowitym minimalizmie. Nasza Księżniczka może chodzić, skakać i wykonywać jedną prostą czynność. Jednakże, to w zupełności wystarcza, a powód jest prosty. Poziomy to sceny, na których odgrywane są sztuki teatralne, a naszym zadaniem jest uwolnienie ich spod wpływu sługusów Madame Grape. Jednakże, aby to osiągnąć, musimy na chwilę przejąć rolę głównego bohatera spektaklu. Wówczas otrzymujemy specjalne ubranie i moce. Dla przykładu jako detektyw możemy badać przedmioty, rozmawiać z bohaterami niezależnymi, a także wyciągać wnioski, które mają wpływ na zakończenie spraw. Z kolei jako szermierka dostajemy rapier w dłoń i jedynym co na nas czeka to korytarze pełne wrogów, których musimy pokonać. Takich “ról” jest całkiem sporo. Jednakże nawet z taką różnorodnością, czuć niesamowitą wtórność. Każda rola opiera się na jednej powtarzalnej akcji, którą wykonujemy przez cały czas trwania poziomów.

Sytuację ratują projekty poziomów oraz bossowie. Na pierwszy rzut sceny, na których przyjdzie nam odgrywać role to proste korytarze, które przemierzamy w prawo, co jakiś czas niszcząc jakąś przeszkodę albo skacząc po platformach. Całość odbywa się w perspektywie 2,5D, jednak jest to tylko iluzja, gdyż gra lubuje się w zmianach perspektywy, a także co jakiś czas wrzuca nas w dynamiczną scenę, gdzie liczy się nasza zręczność i dokładność. Niejednokrotnie poziomy zaskoczyły mnie oryginalnością swojego projektu. Podobne słowa uznania należą się walkom z mini-bossami oraz głównymi bossami, które starają się za każdym razem oferować coś unikalnego. Nie widać w nich powtarzalności ani polegania na tych samych motywach.

Kurtyna

Oprawa graficzna jest kolorowa i przyjemna dla oka. Jednak czuć, że Switcha, nieważne jaki leciwy by nie był, stać na nieco więcej. Najbardziej rzuca się w oczy ograniczenie do 30 klatek na sekundę, niska rozdzielczość oraz brak wygładzania krawędzi. Widać te mankamenty tak samo w doku, jak w trybie przenośnym. Muzyka to miłe dla ucha brzdąkanie, o którym szybko zapomnimy, ale dobrze wpasowuje się w tematyki spektakli.

Princess Peach: Showtime! zdecydowanie mogła być czymś więcej niż to, co ostatecznie dostaliśmy. Ta gra to solidnie wykonane rzemiosło, któremu brakuje serca i duszy. Grając w ten tytuł nie czułem radości ani zabawy, a skończyłem go tylko z redaktorskiego obowiązku. Na szczęście jest to lekka, wystarczająco krótka przygoda, przy której najmłodsi powinni bawić się całkiem nieźle. Niski próg wejścia, a także krótki czas trwania pojedynczych poziomów sprawiają, że jest to idealna produkcja dla dzieci, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę nie tylko z platformówkami, ale i grami wideo w ogóle.

Ja też, mordko, ja też…

Recenzja oparta o wersję gry na Nintendo Switch.
Kopia gry do recenzji została podarowana przez polskiego dystrybutora Nintendo – ConQuest entertainment.

7.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
7.0
Dźwięk
7.0
Gameplay
7.5
Fabuła
6.5
Strona techniczna
7.0
Ocena ogólna
7.0
Zalety
  • Świetna dla najmłodszych jako początek przygody z platformówkami

  • Pomysłowe poziomy oraz większość bossów

  • Różnorodne zestawy mocy...

Wady
  • ...Które nużą wtórnością wykonywanych akcji

  • Pusta fabuła

  • Rozczarowujący finalny boss

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *