0

God of War Ragnarok to bez dwóch zdań jedna z najlepszych gier 2022 roku, co potwierdzają liczne zdobyte nagrody, w tym kilka tytułów gry roku. Niecały rok po premierze twórcy postanowili o sobie przypomnieć, wypuszczając w pełni darmowe rozszerzenie kontynuujące historię znaną z podstawki, ale też wprowadzające zupełnie nowy tryb zabawy.

Przeznaczenie Kratosa

Fabuła Valhalli rozpoczyna się po wydarzeniach z Ragnaroku, których zdradzać nie będę, jednak rozszerzenie przez cały czas odnosi się do tego, co główny bohater zobaczył tuż przed pojawieniem się napisów końcowych. Dodatek rozpoczyna się w momencie, gdy Kratos otrzymuje tajemniczy list, który zaprasza go do Valhalli, do której przybywa, – do miejsca, które rzekomo kryje odpowiedzi na dręczące go pytania. W ciągu trwającej 3-6 godzin podróży musimy odkryć tożsamość naszego gospodarza, poradzić sobie z grzechami przeszłości, ale i zrozumieć, a być można nawet pogodzić się ze swym losem. Oto terapia, której Kratos od dawna potrzebował.

Jednocześnie rozszerzenie jest laurką dla nas fanów marki oraz wymownym hołdem dla postaci Kratosa. W biegu historii poznajemy nowe informacje o naszych towarzyszach, o świecie, ale przede wszystkim o przeszłości emerytowanego boga wojny. Ci, którzy byli z Kratosem od samego początku na pewno będą kojarzyć poruszane w grze wątki. Co więcej, omawiane są nie tylko z perspektywy czasu, ale i zmienionej, bardziej dojrzałej psychiki głównego bohatera, do której zresztą zdążyliśmy się przyzwyczaić przez dwie poprzednie gry. Jednak swoje trzy grosze na temat przeszłości napakowanego greka będą mieć do powiedzenia też inni bohaterowie, którzy, cóż, od dawna gryzą piach. W trakcie rozgrywki przyjdzie nam zmierzyć się nie tylko z potworami i bossami znanymi z nordyckich odsłon, ale i tych z Grecji. Na ten przykład ponownie staniemy w szranki z cyklopami czy minotaurami. Sumarycznie, historia nie umywa się do tej znanej z Ragnaroku, a nawet odsłony z 2018 roku. Nie wywołuje tak wielu emocji co one, a także osobiście nie uważam, żeby była aż tak ciekawa. Aczkolwiek jest to ładne przypomnienie starych czasów Kratosa i jednoczesne katharsis, którego tak bardzo potrzebował.

Valhalla, ale Hades

W porównaniu do Ragnaroku podejście do rozgrywki nieco się zmienia w Valhalli. Otóż nie przemierzamy tu ani zamkniętych korytarzy, ani semi-otwartych światów. W rzeczywistości DLC to nic innego jak tryb rogue-lite z fabułą w tle. Niemal pod każdym aspektem przypomina mi Hadesa, o którym wielu z was zapewne słyszało. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że DLC Valhalla to nic innego jak Hades, ale z perspektywy za pleców bohatera. Kratos przemierza jedną zamkniętą arenę Valhalli za kolejną, aż w końcu dociera do finalnego bossa. A co jeśli zginie w trakcie? Odradza się przed wrotami Valhalli i musi swoją przeprawę zacząć od nowa.

Szczątki przeszłości i niektórych historii poznajemy w trakcie przebywania różnych aren, jednak podobnie do Hadesa główny wątek rozwija się za każdym razem, jak pokonujemy ostatniego bossa – przeciwnika, który zawsze jest ten sam, jednak z innymi pulami ataków i zdolności. By doczekać się napisów końcowych i finiszu historii musimy cztery razy dotrzeć do finalnego bossa, a następnie pokonać go.

Rozgrywkę w Valhalli zaczynamy jako totalny gołodupiec. Prawie, gdyż posiadamy od samego początku dostęp do naszych trzech broni. To jak wyglądają i wygląda nasz pancerz to tylko i wyłącznie kwestia kosmetyczna. Są to skórki, które zdobywamy za wykonywanie zadań bądź odnajdywanie ich w skrzyniach na arenach. W grze występują trzy rodzaje walut. Pierwszą możemy wykorzystać na zakup tymczasowych ulepszeń do broni, postaci, etc. na czas danego podejścia. Druga i trzecia zostają z nami nawet po śmierci i to dzięki niej możemy w lobby ulepszać Kratosa (Zwiększać jego zdrowie, szał, statystyki), a także wpływać na Valhalle, przez co m.in. zdobywamy więcej waluty albo mamy większą szansę na znalezienie rzadkiego przedmiotu.

Po odpowiednich zakupach oraz wyborze tarczy, reliktu i szału przychodzi czas na wkroczenie do Valhalli. Na początku zawsze trafiamy w to samo miejsce. Po pokonaniu skrajnie łatwych przeciwników wybieramy nasz pierwszy przedmiot wpływający na działanie danej broni, atak czy wszystkiego innego. Przemieszczamy się od jednej areny do drugiej, wybierając odpowiadające nam wrota. Każde posiadają symbol, który świadczy o nagrodzie, którą możemy za nimi zdobyć. Oczywiście po drodze przyjdzie nam zmierzyć się z niejednym przeciwnikiem, a nawet bossem. Wszystkie areny są niezmienne. Zawsze wyglądają i oferują to samo, co znacznie wpływa na ostateczny odbiór produkcji, nawet jeśli każde następne odwiedzone miejsce jest zupełnie losowe.

I co dalej?

Rogue-lite’owe podejście do rozgrywki to bardzo ciekawy zabieg, który może być dobrym sposobem na przedłużenie życia tej single-playerowej produkcji. To dobry sposób na to, by ponownie zagłębić się w gąszcz niekończących się walk bez konieczności ponownego przechodzenia kampanii. Jednak maratony są na dłuższą metę nudne. Niestety, ale Valhalla nie posiada syndromu jeszcze jednej rundy. Jednak raz na jakiś czas zrobienie sobie takiego runu to doskonały pomysł na spędzenie wolnej chwili.

Osobiście, nawet dobrze bawiłem się przy Valhalli i jestem w stanie z czystym sumieniem polecić to DLC każdemu posiadaczowi podstawowej wersji gry. Tym bardziej, że dodatek jest w pełni darmowy. Nic tylko grać!

Recenzja oparta o wersję gry na PlayStation 5.
Kopia gry została zakupiona przez recenzenta osobiście. Recenzowane DLC jest w pełni darmowe dla każdego posiadacza gry.

8.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
9.0
Udźwiękowienie
9.0
Gameplay
8.0
Historia
8.0
Strona techniczna
10.0
Ocena ogólna
8.5
Zalety
  • Historia nawiązująca do całej historii Kratosa

  • Za darmo!

  • Muzyka niejednokrotnie nawiązująca do starszych odsłon w starożytnej grecji

Wady
  • Zbyt duży recykling poziomów i przeciwników

  • Nie wprowadza za wiele do podstawowej formuły zabawy

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *