Zdarza się co jakiś czas, że dostajemy remastery, które przenoszą całą grę 1:1, jednocześnie prezentując ją w zupełnie nowej oprawie graficznej i dźwiękowej. Trylogie Spyro i Crasha to pierwsze lepsze z brzegu przykłady. Capcom postanowił nie zostawać w tyle i sięgnął po tytuł, który w swoim czasie zyskał niemałe...
Zdarza się co jakiś czas, że dostajemy remastery, które przenoszą całą grę 1:1, jednocześnie prezentując ją w zupełnie nowej oprawie graficznej i dźwiękowej. Trylogie Spyro i Crasha to pierwsze lepsze z brzegu przykłady. Capcom postanowił nie zostawać w tyle i sięgnął po tytuł, który w swoim czasie zyskał niemałe uznanie wśród graczy i recenzentów, a jednocześnie został niesłusznie zapomniany. Oto opowieść o tym, jak po latach poradził sobie odświeżony klasyk z konsolki Nintendo DS.
Uwierz w ducha
Historia zaczyna się w momencie naszej śmierci. Tak się złożyło, że kompletnie nic nie pamiętamy. Nie wiemy kim jesteśmy, jak wyglądało nasze życie, a także kto i dlaczego nas zabił. Jesteśmy jak pusta kartka. Widzimy nasze martwe ciało, a po chwili jak dochodzi nad nim do kolejnego morderstwa na rudowłosej dziewczynie. Nie wiedząc kompletnie nic rozpoczynamy śledztwo, które przybliży nas do prawdy o naszej śmierci, a także przywróci nam nasze wspomnienia. Ale jak to zrobić skoro jesteśmy duchem? Otóż, okazuje się, że mamy specjalne zdolności, które pozwalają nam na opętywanie przedmiotów i przenoszenie się pomiędzy nimi, a często manipulację nimi.
Szybko jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza krucjata ku własnej tożsamości musi zejść na dalszy plan, gdyż w mieście dochodzi do innych tragicznych incydentów. Niechętnie, ale postanawiamy się w to wszystko zaangażować. W ciągu tej jednej nocy dochodzi do wydarzeń, którym próbujemy zapobiec, a tym samym uratować życia innym. Fabuła została skonstruowana w taki sposób, że praktycznie przez cały jej ciąg możemy mieć tylko domysły na temat prawdy. Co rusz dostajemy masę nowych informacji, a także plot twistów, które zakręcają nam w głowie. Gdy jeszcze dodamy do tego podróże w czasie i świadomość efektu motyla… Przez całego Ghost Tricka czułem się jakbym oglądał jeden z filmów Christophera Nolana jak na przykład “Tenet”, “Incepcja” czy “Memento”. Intryga została napisana w naprawdę umiejętny sposób. Trzyma nas w niepewności, wciąga, a jednocześnie przy każdym plot twiście nie traci swojego sensu. Zakończenie poznałem z satysfakcją, ale i rozwaloną głową od wielogodzinnego bombardowania informacjami. Tutaj nic nie jest takim, na jakie wygląda.
4 minuty wcześniej
Akcja gry rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – świecie rzeczywistym i duchowym. W tym pierwszy obserwujemy wszystkie wydarzenia, spotkania i rozmowy. Tutaj też po wcześniejszym wcieleniu się w przedmiot możemy go “użyć”. Wszystko się jednak zmienia w momencie, gdy przechodzimy do świata duchowego. Ekran przykrywa wtedy czerwony filtr, a czas staje w miejscu. Jest to moment, w którym możemy przystanąć i zastanowić się nad naszymi następnymi krokami, choć nie mamy wtedy dostępu do poruszania kamerą po całym poziomie. Co ważniejsze, tylko w świecie duchowym możemy przemieszczać się pomiędzy przedmiotami, a także podejmować interakcję z innymi ludźmi. Prezentowany gameplay to zupełna świeżość (O ile możemy tak powiedzieć w kwestii remastera gry z 2010 roku) w gatunku gier przygodowych point’n’click. Poziomy i poumieszczane w nich zagadki są pomysłowe i wymagają niemałej wyobraźni i główkowania do ich rozwiązania. Gra jednak nie jest nieliniowa i wszystkie rozwiązania są z góry zaplanowane. Aczkolwiek nie ma to większego znaczenia, gdyż zaimplementowane do ich rozwiązania mechaniki sprawiają masę frajdy i szukanie tej jedynej “odpowiedzi” jest wyjątkowo fajne.
Ghost Trick to nie jest od początku do końca spokojna gra, w której mamy tyle czasu ile chcemy. W wielu momentach, a w szczególności w tych, w których musimy uratować czyjeś życie, musimy liczyć się z goniącym nas limitem czasowym. Gdy odliczanie dobiegnie zera gra się kończy. No może nie do końca, bo mamy wtedy możliwość cofnięcia się w czasie do początku. Oczywiście oprócz naszej wiedzy i doświadczenia nic się nie zmienia, więc musimy liczyć się z wykonywaniem tych samych akcji znowu. I to też nie tak, że świat stoi w miejscu. Gra wymaga od nas w wielu momentach zręczności, wyczucia czasu i precyzji niczym w jakimś Crashu. Wystarczy, że wykonamy coś źle albo nie zdążymy z jakąś akcją i utykamy w martwym punkcie, a wtedy nie pozostało nam nic innego jak poddać się i wrócić do początku.
Jak już wcześniej wspomniałem wydanie odświeżone praktycznie 1:1 przenosi całą grę na nowe platformy. Łącznie z proporcjami ekranu. By nie pozostawić czarnych boków twórcy pozwolili nam na wybranie tła, a także umieścili na nich przydatne elementy jak klepsydra odliczająca czas. Niestety przez brak dodatkowego ekraniku DS’a wycięto z wersji odświeżonej inne informacje. Na szczęście były one tylko zapychaczem, bez którego gra mogła się obejść. Oprawa graficzna i dźwiękowa została wiernie przeniesiona, a jednocześnie ładnie i przyjemnie odświeżona. Nie jest jednak idealnie, gdyż niektóre tekstury wydają się aż nadto kanciaste. Co więcej, nie polecam ogrywać wersji z Nintendo Switch w doku, ponieważ gra na dużym telewizorze 4K jest niewyraźna, a to nie prezentuje się zbyt pięknie. Wszystko za sprawą skalowania gry z niższej rozdzielczości 1080p albo nawet 720p. Normalnie zwaliłbym wszystko na moc sprzętową Switcha, jednak inne gry na tej platformie podczas skalowania wyglądają o wiele lepiej. Najpewniej gra została domyślnie zaprojektowana na tryb przenośny, gdzie prezentuje się przyzwoicie, a także posiada wszelkie udogodnienia związane z ekranem dotykowym.
Podsumowanie
Odświeżone Ghost Trick: Phantom Detective nie odbiega prawie wcale od swojego pierwowzoru. To gra, która ma już na karku 13 lat, a mimo to jest w stanie obronić się nawet dzisiaj. Dla osoby takiej jak ja, która nie miała w przeszłości z tą grą większej styczności, jej mechanika wciąż wydaje się świeża, oryginalna i niezwykle pomysłowa. Historia natomiast wciąga jak bagno, powodując masę (przyjemnych) bólów głowy. Grę można przejść w około 10 godzin, jednak polecam ją sobie dawkować. Całość składa się z 17 rozdziałów i “binge’owanie” ich potrafi wyjątkowo zmęczyć. Naprawdę warto sięgnąć po tę produkcję, bo choć rynek przesiąknięty jest tysiącami różnych gier, tak niewiele jest równie interesujących. Warto nadmienić, że gra nie ma już wyłączności na platformy Nintendo, więc możecie ją przetestować na PC albo konsolach obecnej generacji.
Recenzja oparta o wersję gry na Nintendo Switch. Kopia gry do recenzji została kupiona przez redaktora.
8.5
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika i audio
7.0
Fabuła
10.0
Gameplay
9.0
Optymalizacja
9.0
Ocena ogólna
8.5
Zalety
Jedyna w swoim rodzaju mechanika rozwiązywania zagadek
Wciągająca, rozwalająca umysł historia
Świetnie prezentujące się odświeżone wydanie klasyka
Wady
Nie jest to gra na jedno ciągłe posiedzenie
Zapętlające się utwory po kilku godzinach grania potrafią przyprawić o ból głowy
Ciągłe powtarzanie etapu po jednej nieudanej akcji męczy