0

Nigdy nie myślałem, że to powiem ale… Nintendo dokonaliście czegoś niesamowitego.

Do momentu wyjścia Breath of the Wild kompletnie nie orientowałem się w tej serii gier. Wiedziałem z tyłu głowy, że sobie istnieje i jest na konsolach Nintendo. Jednak po wyjściu Breath of the Wild wszystko się zmieniło w moich oczach, w tamtym momencie to była przygoda, której nie mogę zapomnieć do dzisiaj. Od wyjścia poprzedniej gry z serii ograłem trzy inne gry z serii i bardzo żałuję, że tak długo olewałem tą serię, bo te gry są jedyne w swoim rodzaju. Jeżeli chodzi o Tears of the Kingdom to byłem jednocześnie okropnie nakręcony, ale jednocześnie miałem lekkie obawy, że nie dadzą rady wystarczająco odmienić tą grę od poprzedniczki i dostaniemy po prostu odgrzewanego kotleta. Oj, jak bardzo się myliłem…

Niebo, ziemia i podziemia…

Tears of the Kingdom jest bezpośrednią kontynuacją Breath of the Wild i znajomość poprzedniczki jest kluczowa dla fabuły tej gry. Grę zaczynamy od klimatycznej sekwencji, gdzie Link i Zelda odkrywają podziemia pod zamkiem Hyrule, którą widzieliśmy już w trailerach. Po wydarzeniach z podziemi, o których nie będę rozmawiał w tej recenzji, aby nie spoilować fabuły, zostajemy powitani w niebie Hyrule, czyli całkowitej nowej strefie mapy, która została wprowadzona w Tearsach. Generalnie Hyrule w Tears of the Kingdom jest podzielone na 3 różne mapy: Niebo, Powierzchnia i Podziemia. Powierzchnia to nic innego jak Hyrule z Breath of the Wild, które jednak zostało przebudowane w wielu miejscach pod pretekstem timeskipu w świecie gry. Niebo i Podziemia wprowadzają całkowicie nowe mechaniki i klimat w porównaniu z światem z Breath of the Wild i są fenomenalnym dodatkiem do już wcześniej pięknie zaprojektowanego świata. Najlepszym jednak dodatkiem jest to, że możemy się przemieszczać między wszystkimi trzema strefami bez żadnych ekranów ładowania, co w moim odczuciu jest kosmiczne, że udało się tego dokonać na Switchu. Jeżeli jesteśmy w niebie to po prostu zeskakujemy w dół, aby się dostać na powierzchnię, w podziemia za to wchodzimy różnymi jaskiniami, które możemy spotkać na powierzchni. Do Tears of the Kingdom wracają dungeony, które znamy z starszych odsłon serii, a których zabrakło w Breath of the Wild i są to niesamowite sekwencje, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zwłaszcza walki z bossami, których myślę, że nie zapomnę przez lata, bo są zaprojektowane w mega wyjątkowy sposób.

Link złota rączka

W Tears of the Kingdom nie powita nas tymi samymi umiejętnościami co w Breath of the Wild. W najnowszej odsłonie mamy całkowicie nowy wachlarz umiejętności, który jednocześnie poprawia kilka problemów z poprzedniczki, takich jak system wytrzymałości broni, a także wprowadza nowe niesamowite możliwości, przy których masa innych developerów się głowi jak to jest w ogóle możliwe, że coś takiego jest wykonalne, działa i nie stwarza żadnych problemów w grze, a jednocześnie działa na tak starym sprzęcie. Tears of the Kingdom pozwala nam na budowę maszyn, wykorzystując technologię starożytnej rasy Zonai. Dosłownie możemy budować co tylko nam przyniesie wyobraźnia. Samochód? Jasne. Motorówka? Oczywiście, że tak. Bombowiec napędzany rakietami? Jeszcze jak!
Bardzo fajną opcją jest też funkcja “Autobuild”, gdzie możemy zapisywać nasze maszyny jakie stworzymy i potem możemy je szybko odtworzyć, bez głowienia się tym jak to budowaliśmy wcześniej. Jednak najfajniejszą rzeczą jest to, że budowanie maszyn jest całkowicie rzeczą opcjonalną oprócz sekcji samouczkowych. Przez większość gry możemy to totalnie olać i ukończyć grę na własnych zasadach. Inną świetną funkcją jest “Fuse”, która pozwala łączyć nasze bronie i tarcze z prawie wszystkimi obiektami w grze. Od teraz każdy obiekt w grze ma taką statystykę jak “Fuse Power”, która oznacza o ile wzrosną obrażenia naszej broni. “Fuse” daje nam także ogromną ilość różnych możliwości, nie tylko do walki, ale też do eksploracji. Możemy na przykład połączyć tarczę z wózkiem kopalnianym i traktować to jak deskorolkę, świetna sprawa. Podczas walki, możemy na przykład połączyć strzały z oczami, które uzyskamy z przeciwników, wtedy taka strzała “widzi”, gdzie ma lecieć więc automatycznie leci w kierunku przeciwnika, nie ważne czy nacelujemy w niego czy nie. “Fuse” również naprawia problemy wytrzymałościowe z poprzedniczki, ponieważ połączona broń z obiektem lub inną bronią ma zwiększoną wytrzymałość. Nowa umiejętność “Rewind” pozwala nam cofać w czasie wybrane obiekty, co znowu jest przydane podczas walki i podczas eksploracji. Możemy na przykład cofnąć w czasie pociski wystrzeliwane przez przeciwników czy też użyć cofania na obiektach, które spadają z nieba do stworzenia windy do górnej strefy Hyrule.

Dociśnięcie Switcha do granic możliwości

Podczas gry w Tears of the Kingdom minimum raz na godzinę zadawałem sobie pytanie “Jak oni to zrobili?”. Po prostu nie mogę się nadziwić jak ta gra funkcjonuje na tak słabym sprzęcie, nie wywala żadnych crashy czy nie spotykam żadnych bugów co 5-10 minut. Ta przygoda to było odświeżające przeżycie, gdzie nie musiałem się martwić o kwestie techniczne co chwilę, bo gra nie dość, że działa przez większość czasu dobrze jak na warunki Switcha to jeszcze ma niesamowicie przemyślane funkcje gameplayowe, które dziwią nawet innych developerów, bo oni sami nie wiedzą jakim cudem przykładowo Nintendo doprowadziło system budowania do działania w takim stanie, że zupełnie nic się nie psuje, a jednocześnie funkcjonuje to z masą innych rzeczy takich jak cała otwarta mapa, przeciwnicy, budowle, eventy losowe czy questy. Po prostu magia. Niestety, mimo tego, że technicznie jest bardzo dobrze to są momenty, gdzie gra chrupie od nadmiaru efektów na ekranie. Przykładowym miejscem jest Kakariko Village, gdzie po użyciu umiejętności w tamtym miejscu, gra potrafi zaliczyć spadek FPS. Co ciekawe, odkryto, że jak podkręcimy GPU oraz RAM Switcha to całkowicie naprawi to problemy z spadkami, lecz niestety na wartościach fabrycznych takie rzeczy występują. Nie mogę się doczekać co ta ekipa developerów pokaże na kolejnej konsoli Nintendo, bo są niesamowicie utalentowani.

Podsumowanie

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom ulepsza każdy aspekt poprzedniczki i jednocześnie wprowadza ogromną ilość nowości oraz bardziej angażującą fabułę, której postanowiłem tutaj nie poruszać, aby każdy mógł się zapoznać z nią we własnym zakresie. (Jest bardzo, bardzo dobrze.)
Tears of the Kingdom jest prawdopodobnie ostatnim dużym tytułem na Nintendo Switch od Nintendo i jest to idealna gra aby zakończyć okres żywotności tej konsoli, bo robią to w bardzo mocnym stylu.

9.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika i Technikalia
8.5
Gameplay
10.0
Fabuła i zawartość
9.5
Dźwięk
10.0
Ocena ogólna
9.5
Zalety
  • Niesamowita ilość zawartości.
  • Fabuła zaliczyła mocny upgrade względem poprzednika.
  • Fenomenalny projekt świata oraz muzyka
Wady
  • Okazjonalne spadki płynności.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *