Mam fioła na punkcie lisów. Nie rozgadując się za bardzo, sięgam po każdą produkcję, która zawiera te majestatyczne, przepiękne zwierzęta. Z Trifox spod dłuta Glowfish Interactive nie mogło być inaczej. Czy debiutanckie dzieło nowego studia poradziło sobie z obfitym rynkiem pełnym wysokich wymagań? Przekonajmy się. Powrót do lisowatości Trifox...
Mam fioła na punkcie lisów. Nie rozgadując się za bardzo, sięgam po każdą produkcję, która zawiera te majestatyczne, przepiękne zwierzęta. Z Trifox spod dłuta Glowfish Interactive nie mogło być inaczej. Czy debiutanckie dzieło nowego studia poradziło sobie z obfitym rynkiem pełnym wysokich wymagań? Przekonajmy się.
Powrót do lisowatości
Trifox opowiada historie lisa, któremu skradziono pilot od telewizora. Wiedzony niepowstrzymaną wściekłością, nie mniejszą od tej Doomslayera rusza na krucjatę przeciwko złemu wilko-mózgowcowi. No dobrze, to zdanie może było na wyrost, ale nie odbiega tak daleko od rzeczywistości. Prawda natomiast jest taka, że fabuła nie ma w tej grze najmniejszego znaczenia. Jest zaledwie wymówką, by nasz bohater mógł przemierzać krainy, walczyć z przeciwnikami i zbierać monety. Poziomy są rozdzielane cutscenkami, w których przedstawiany jest albo aktualny boss świata, albo nasz główny nemesis; a także powrotem do hubu, w którym możemy dozbroić się w nowe umiejętności.
Całość sprawiała, że przez pełne 4 godziny rozgrywki nie mogłem się odpędzić od wspaniałego uczucia nostalgii. Nie wiem czy to był zamierzony cel twórców, czy tylko efekt uboczny, ale Trifox jest hołdem oraz powrotem do starych czasów, kiedy to platformówki 3D dopiero raczkowały, a fabuły gier nie były przesiąknięte powagą oraz patosem. Nie jest to jednak produkcja prymitywna i toporna, a pełnoprawna gra z mechanikami na poziomie lat 10. i 20. XXI wieku. Czuć od niej retro, choć nim nie jest. Dzięki Trifox zaczęły nachodzić mnie flashbacki z dzieciństwa, kiedy to zagrywałem się w takie gry jak Rayman 2: The Great Escape, Croc: Legend of the Gobbos, Kangurek Kao, a także wiele bliżej nieznanych, skleconych w warunkach domowych platformerów. To były proste czasy, prostych, gdzie fabuła nie istniała, a składała się zaledwie z abstrakcyjnych scenek i gagów.
Trójca Liseła
Na graczy czekają łącznie 3 światy oraz jeden finalny, który zasadniczo składa się z biegu do naszego nemesis i finalnego starcia z nim. Każdy świat składa się z trzech poziomów, a także jednej areny z bossem. Same światy mają motywy przewodnie, których możemy domyślić się już z poziomu hubu gry. Pierwszy stylizowany jest na karaibach, piratach i nieco aztekach. Drugi to lawa i fabryki. Trzeci, wysokie szczyty i lodowce. Jak widzicie, mamy tu do czynienia ze standardowym podziałem na biomy. Wracając do samego hubu. Jest to dosłownie nasza baza wypadowa, w której przebywamy pomiędzy kolejnymi eskapadami po poziomach. Z jego poziomu możemy możemy sprawdzić nasze statystyki, dostosować umiejętności, a także wybierać poziomy. W każdej chwili możemy wrócić do poprzedniego, żeby zebrać w nim wszystkie monetki oraz kryształy zamknięte w nieźle poukrywanych po mapie skrzynkach. Co ciekawe, w hubie widać miejsce na kolejny, dodatkowy świat, które zastawione jest wieloma skrzyniami. Doświadczenie podpowiada mi, że prędzej czy później pojawi się dodatkowy świat. Pytanie tylko czy będzie on w darmowej aktualizacji, czy może będziemy musieli za niego zapłacić.
Wspomniałem wcześniej o monetach. Te są bardzo ważne, bo to właśnie za nie możemy wykupywać umiejętności do wykorzystania w grze. Do naszej dyspozycji oddano trzy szkoły umiejętności: wojownika (Walka w zwarciu), maga (Kontrola tłumu), inżyniera (Stawianie wieżyczek, murków, min). Umiejętności mamy do wykupienia aż 30, jednak w trakcie gry możemy korzystać tylko z pięciu. Każdą możemy przypisać pod wybrany przez nas klawisz na klawiaturze lub przycisk na padzie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby korzystać tylko jednej szkoły umiejętności, jednak najbardziej optymalne podejście składa się z mieszania różnych szkół. Każdy tu znajdzie coś dla siebie i dostosuje rozgrywkę do swoich preferencji. Po wielu próbach i błędach postawiłem na dwa rodzaje wieżyczek zadających obrażenia i odciągających wrogów, laser robiący niemałe kuku, a także atak kamikaze, który jest potężny, ale w najmniej oczekiwanym momencie może okazać się mieczem obosiecznym.
Elementy platformowe są wykonane bardzo dobrze i przyjemnie mi było je pokonywać. Chociaż muszę przyznać, że czasami ciężko było przewidzieć gdzie lisek wyląduję pomimo okręgu widniejącego pod jego nogami. Kilka łamigłówek również się w Trifox znajdzie. Niestety jest ich niewiele, a każda jest tak prosta, że nawet dziecko z łatwością wymyśli rozwiązanie. Można powiedzieć, że jest to oczywiste, bo w końcu fabuła i oprawa graficzna sprawia wrażenie jakby gra była przeznaczona głównie dla dzieci. Mógłbym się zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyby nie jeden, mały szkopulik…
Poziom trudności! Trifox jest niezwykle wymagające. Albo ja jestem dziennikarzyną na poziomie legendarnego recenzenta Cuphead. Z początku gra wydaje się taka łatwiutka, słodziutka, prosta i przyjemna. Aż nagle łup! Ni z gruchy, ni z pietruchy dostajesz gigantyczną maczugą zwaną “Good Luck, You’re F***ed”. Był to dla mnie szok, ale szybko to zaakceptowałem i zrozumiałem, że muszę zacisnąć zęby i próbować dalej. Powstrzymując się od rzucania padem o ścianę próbowałem, kombinowałem, przeszedłem. Nie chcę nazywać tej gry Dark Soulsami platformówek albo Cupheadem w 3D, jednak nie zmienia to faktu, że do najłatwiejszych nie należy. Cóż, najwidoczniej twórcy mieli taki plan od początku, bo w podsumowaniu misji mapy miejsce przeznaczone pod licznik śmierci.
Nierówny lisek
Jeśli mowa o ścieżce dźwiękowej to żaden utwór nie zapadł mi w pamięć. Nie wybijał się nawet na tyle, żeby zauważyć, że jakakolwiek muzyka w grze występuje. Niestety mam również z oprawą dźwiękową dwa małe problemy. Przede wszystkim natknąłem się na momenty, w których pomimo płynności obrazu, dźwięk się przycinał. Drugim mankamentem jest brak jakiegokolwiek dźwięku przy uderzeniach młotem wojownika. Sprawia to, że są one płytkie i jakby bez znaczenia.
Oprawa graficzna jest po prostu śliczna. Nie mam jej nic do zarzucenia za wyjątkiem modeli postaci. Po przyjrzeniu się im sprawiają wrażenie kanciastych i nieco rozpikselowanych. Można by to podciągnąć pod retro smaczki, jednakże stają one w kontraście do przepięknych i malowniczych poziomów.
A co ze stroną techniczną? Nie jest źle. Optymalizacja stoi na przyzwoitym poziomie. Nie zetknąłem się z ani jednym błędem graficznym ani techniczym. No może poza tymi sporadycznymi problemami z dźwiękiem.
Z innych minusów muszę wymienić pracę kamery, która zdarza się, że przeszkadza, ukrywając przed nami istotne elementy rozgrywki. Drażni też nierówność pomiędzy walką, a elementami platformowymi i łamigłówkami. Gra zawiera zwyczajnie za dużo akcji, gdy w wielu momentach przydałaby się chwila na oddech. Same poziomy chociaż są wykonane poprawnie pod względem level designu to nie mają tego czegoś, żeby chciało się do nich wrócić. Wyjątkiem jest tutaj ostatnia misja. W tym przypadku chylę czoła. Fantastycznie zaplanowane i wykonane są za to walki z bossami. W szczególności na oklaski zasługuje przedostatni i ostatni boss. Jako małą ciekawostkę muszę napomknąć, że szanuję twórców za podejście do napisów końcowych. Nic więcej tu nie powiem.
Reasumując, Trifox jest grą nierówną i w najlepszym przypadku poprawną. Z jednej strony posiada wiele świetnie wykonanych elementów, które sprawiają masę frajdy. Z drugiej, mamy tu do czynienia z produkcją posiadającą kilka nieprzyjemnych mankamentów, których łatki tak łatwo nie naprawią. Łamigłówki i elementy platformową są banalne, gdy walka to ostra jazda pojazdem bez kierownicy. I hamulców. I w sumie też kół. Z moich obserwacji wynika, że nie ma różnicy pomiędzy najłatwiejszym a najtrudniejszym poziomem trudności. Mimo wszystko, jak na debiutancką grę studia Glowfish Interactive to jest całkiem nieźle. Nie mają się czego powstydzić i widzę ich przyszłość w kolorowych barwach, bo pomimo wszystkich niedoskonałości Trifox to całkiem niezła platformówka.
Recenzja oparta o wersję gry przeznaczonej na PC (Steam). Przedpremierową kopię gry do recenzji podesłał wydawca.
7.0
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
7.5
Gameplay
8.0
Optymalizacja
6.0
Fabuła
6.0
Ocena ogólna
7.0
Zalety
Przywołuje uczucie nostalgii
Swoboda w doborze umiejętności
Kreskówkowa oprawa graficzna
Wady
Sporadyczne bugi
Praca kamery
Brak widocznej różnicy pomiędzy poziomami trudności