Powrót do pełnego horroru oraz furtka na przyszłość… oto The Lake House. Pewna era dobiega końca. Mniej więcej rok temu wypuszczałem moją recenzję Alana Wake’a II, jednej z najlepszych gier zeszłego roku. Sam Lake wtedy też poinformował, że gra otrzyma dwa dodatki fabularne: Night Springs oraz The Lake House,...
Powrót do pełnego horroru oraz furtka na przyszłość… oto The Lake House.
Pewna era dobiega końca. Mniej więcej rok temu wypuszczałem moją recenzję Alana Wake’a II, jednej z najlepszych gier zeszłego roku. Sam Lake wtedy też poinformował, że gra otrzyma dwa dodatki fabularne: Night Springs oraz The Lake House, które będzie bezpośrednio łączyć się z wydarzeniami nadchodzącego Control 2. “Remedy Connected Universe” stale się powiększa i samo studio zdecydowanie nie zwalnia tempa, gdyż w ostatnim czasie otrzymaliśmy zapowiedź kolejnej produkcji z tego uniwersum, czyli FBC Firebreak. Jednak wracając do naszego domu na jeziorze. Sama lokacja była już wspominana w głównej historii gry, lecz sama lokacja była do tej pory zamknięta… aż do dziś. Sprawdźmy jaki jest The Lake House.
Sztuka przepisem na horror
The Lake House to powrót do klimatu horroru z podstawowej historii. Tym razem wcielamy się w agentkę federalnego biura kontroli Kiran Estevez, którą poznaliśmy wcześniej oraz została wspomniana pierwszy raz w dodatku AWE do Control. Kiran i jej zespół przybywa do Cauldron Lake, aby zbadać sytuację placówki Lake House, z którą od jakiegoś czasu nie ma żadnego kontaktu. Sam obiekt powstał z inicjatywy Doktora Darlinga, szefa działu badań w FBC. Darling powołał na szefów placówki Julesa i Dianę Marmontów, wschodzące gwiazdy w naukowej sekcji biura. W trakcie wędrówki przez Lake House dowiadujemy się, że sprawy nie do końca poszły po myśli pracowników placówki, której celem było monitorowanie pobliskiego jeziora. W Lake House uderzyła mroczna obecność i pozostawiła po sobie mordercze sceny. W trakcie sprawdzania placówki, Estevez trafia na dziwne istoty wychodzące z obrazów oraz farby, po czasie dowiaduje się, że biuro trzymało w tej placówce, znanego z pierwszej odsłony gry, Rudolfa Lane’a, malarza który w przeszłości znajdował się pod opieką Dr. Emila Hartmana. Jules Marmont był przekonany, że obrazy Rudolfa pozwolą mu w jakiś sposób manifestować strony manuskryptu od Alana Wake’a, który w tym momencie znajdował się w Mrocznym Miejscu. Kiran mieszając się w tą intrygę próbuje się dowiedzieć jaki związek Lane, Marmontowie oraz ktoś niespodziewany mają z wydarzeniami w tym miejscu.
Pod względem fabularnym, The Lake House jest prawdziwą gratką dla największych fanów uniwersum od Remedy. Jest tutaj umiejscowiona ogromna ilość smaczków, które świetnie łączą ich dotychczasowe gry. Jeżeli weźmiemy pod uwagę rozgrywkę to oczywiście nie odnajdziemy niczego odkrywczego, czego nie widzieliśmy w podstawowej historii. To dalej jest ten sam bardzo dobry survival horror, gdzie musimy dbać o nasz stan zdrowia, ekwipunku i amunicji. Bardzo miłą odmianą jest dodanie nowych rodzajów przeciwników w formie malarskich potworów, które początkowo działają trochę jak Mr. X z Resident Evil 2, bo nie jesteśmy w stanie niczego im zrobić, oprócz ogłuszenia. To oczywiście zmienia się z biegiem fabuły, ale jest to fajna odmiana.
Powrót do biura
Nowi przeciwnicy to oczywiście nie jedyna fajna odmiana, którą oferuje to DLC. Sama placówka to ciekawy powrót do przeszłości, bo jest stworzona w tym samym klimacie, co The Oldest House z samego Control. Każdy pokój zapisu w dodatku to dobrze nam znany schron z głównej placówki biura. Nie zabraknie również pokojów biurowych czy tzw. “open space”, a także sekcji naukowych, gdzie przeprowadzano różne eksperymenty. Bardzo mi się podoba, że osadzono horror w tak sterylnych warunkach, które tak pokochaliśmy w Control. Lake House jest podzielony na 5 pięter i zabiera nas na typową wędrówkę w poszukiwaniu kart dostępu, znaną z Control. Dla niektórych taki pomysł może być dosyć płytkim pomysłem na główny rdzeń rozgrywki i trudno się nie zgodzić, lecz sama fabuła wynagradza to podejście i zdecydowanie urozmaica doświadczenie.
Pod względem graficznym jak można się domyślić, dodatek prezentuje się na najwyższym poziomie, tak jak podstawka oraz poprzednie DLC. Tym razem twórcy nie wykorzystywali tych samych map, a stworzyli coś całkowicie nowego, lecz dobrze znanego dla fanów uniwersum. To samo trzeba powiedzieć o dźwięku, którego poziom nie spada. W porównaniu z Night Springs, w The Lake House czujemy dużo większe uczucie izolacji, gdzie każdy szmer może oznaczać, że coś po nas idzie. Tak jak w przypadku Night Springs, nasza bohaterka ma swój utwór podczas walki oraz na koniec rozdziału usłyszymy nowy specjalny utwór i dodatkowo jeszcze jeden w trakcie napisów końcowych. Pod względem technicznym nie mam kompletnie nic do zarzucenia i przez całą przygodę nie trafiłem na żaden bug, softlock, błąd graficzny, crash czy spadek płynności. Jedynymi większymi minusami, bym mógł określić sam rdzeń rozgrywki, który może niektórych zmęczyć oraz długość dodatku, który prosi się o minimum 5 godzin rozgrywki, a jednak ukończymy go w trochę poniżej 3 godzin.
Podsumowanie
Dodatek The Lake House to kolejny sukces od Remedy. Po poprzednim dosyć zróżnicowanym DLC, dostajemy pełny powrót do klimatu horroru i jest to dosyć udany powrót. DLC jest ciekawym oraz niestety krótkim powrotem do znany tematyk z Control, jednocześnie mieszając mechaniki z Alana. Dodatek jest jednocześnie furtką do nadchodzącego Control 2, na który mocno czekam.
Recenzja oparta o wersję gry na PlayStation 5. Kopia gry do recenzji została zakupiona przez recenzenta..