0

Przygoda w przedwojennej Warszawie obrała całkiem pozytywny kierunek.

Polska jest znana z bardzo dobrych gier RPG. Seria Wiedźmin, Medieval Dynasty czy chociażby nie tak stary Gamedec to polskie tytuły, które zyskały renomę na globalnym rynku gier wideo. Z nową propozycją wychodzi studio Fool’s Theory, które w ostatnim czasie zostało wybrane przez CD PROJEKT RED na przyszłego developera nadchodzącego remake’u pierwszej odsłony Wiedźmina. Wiążąc siły z 11 bit studios, czyli wiodącym polskim wydawcą zaprezentowali nam The Thaumaturge, czyli turową grę RPG osadzoną w 1905 roku w Warszawie. Oczywiście jak możemy wywnioskować po tytule, nasza wędrówka po przedwojennej przyszłej stolicy Polski nie będzie taka zwyczajna, a dostaniemy motywy związane z magią i tematyką nadprzyrodzoną. Jak sobie poradzili twórcy? Całkiem nieźle, lecz oczywiście nie zabrakło potknięć.

Nasze demony do pozyskania…

W The Thaumaturge wcielamy się Wiktora Szulskiego, polskiego Taumaturga, który jest spory kawałek drogi od domu. Nasz bohater ma problem i nie jest w stanie odzyskać pełnej więzi z swoim salutorem, którą stracił gdy przebywał u matki w Paryżu, po tym jak został wyrzucony z domu w Warszawie przez swojego ojca. Wcześniej wspomniałem słowo “salutor” i warto go wyjaśnić, dla osób, które nigdy nie miały kontaktu z tego typu konceptem. Salutorzy to swego rodzaju demony, które mogą pochodzić z różnego rodzaju kultur oraz posiadają zdolności, które mogą wpływać na inne osoby, nawet jeżeli są połączone z taumaturgiem. Wiktor jest połączony z jednym z nich, a mianowicie z Upyrem, który jest duchem słowiańskiego szlachcica. Upyr przyciągany jest do osób, którzy działają z arogancją, honorem i dumą. Wiktor chcąc odzyskać więź z swoim salutorem trafia do wsi w okolicach gór Ural, po tym jak usłyszał że może tu spotkać uzdrowiciela, który jest w stanie naprawić problem naszego protagonisty, po tym jak wszystkie inne sposoby zawiodły. Na miejscu Wiktor informuje o bieżących wydarzeniach swoją siostrę Ligię za pomocą depeszy, a następnie wyrusza spotkać się z tajemniczym uzdrowicielem. Nie chcę wprost zdradzać tożsamości tajemniczego uzdrowiciela, lecz pozostawię wskazówkę dla osób, które interesują się historią tego okresu. Warto pomyśleć o znanych kaznodziejach rosyjskich z tych właśnie czasów, nie powinniście mieć trudności ogarnąć o kim mowa.

Po odzyskaniu więzi z Upyrem dowiadujemy się o obecności innego salutora w wiosce. Wiktor chce uwolnić mieszkańców od jego obecności, gdyż najczęściej wpływa to negatywnie na osoby, które nie są taumaturgami. Osoby z tymi zdolnościami mają problemy z utrzymaniem więcej niż jednej więzi z salutorem i może się to odbić na psychice tej osoby, lecz Wiktora to nie powstrzymuje, gdyż z pomocą uzdrowiciela może to osiągnąć. Po uzyskaniu drugiego salutora, nasz bohater zostaje poinformowany o pewnym wydarzeniu, które natychmiastowo musi go ściągnąć ponownie do Warszawy. Więcej nie mam zamiaru zdradzać, lecz jestem w stanie powiedzieć, że The Thaumaturge to kawał dobrej historii. Barwne postaci, ciekawie nakręcająca się intryga, a także system wyborów moralnych, które rzeczywiście mają swoje konsekwencje i prowadzą naszego bohatera po różnych ścieżkach do różnych zakończeń. Cała gra się składa z prologu oraz epilogu, a także trzech głównych aktów, gdzie oprócz zadań głównych, czeka na nas duża ilość zadań pobocznych.

Miasto, którego już nie ma

Jest jedna rzecz, którą trzeba powiedzieć o The Thaumaturge. Gra ma niesamowity klimat.
Warszawa jest świetnie przedstawionym miastem i dotyczy to każdej dzielnicy jakie będziemy mieli okazję pozwiedzać. Do dyspozycji mamy Śródmieście, Pragę, Powiązki, Powiśle i kilka innych dzielnic i zakamarków, które idealnie oddają obraz tego miejsca z tamtych czasów. Jak wiadomo, Polska została podzielona między Cesarstwo Niemieckie, Monarchią Austro-Węgierską i Imperium Rosyjskim. The Thaumaturge rozgrywa się w bolesnym okresie w historii naszego kraju. Oczywiście odzwierciedleniem tego okresu są ludzie, których mamy okazję spotkać w trakcie naszej wędrówki po ulicach obecnej stolicy. Bary, sklepy czy nawet ulice są przepełnione dużą ilością postaci, które rzucą zawsze jakimś tekstem, więc dostajemy dobre poczucie tego, że miasto jest po prostu żywe.

Niestety nie mogę się wypowiadać w samych superlatywach, bo jest kilka tematów, z którymi mam spory problem. Aktorstwo w The Thaumaturge jest bardzo nierówne i w moim odczuciu jest to spowodowane mieszaną obsadą, gdzie część postaci jest odgrywana przez zagranicznych aktorów, a część z nich pochodzi z naszego rodzimego kraju. Przykro mi to mówić, lecz polscy aktorzy niestety w większości przypadków nie podołali pociągnąć wysokiego poziomu, mówiąc jednocześnie w języku angielskim. Największym zgrzytem dla mnie jest główny bohater, który jest świetnie napisany, lecz po prostu fatalnie zagrany. Wiktor jest bardzo nijaki i monotonny w swoim sposobie wypowiedzi, nawet scenach emocjonalnych nie byłem w stanie uznać tego występu na poważnie. Nie jest inaczej w przypadku kilku innych postaci, a jedną z nich jest siostra Wiktora, która też wypada słabo w moim odczuciu. W trakcie gry możemy łatwo rozpoznać gdy mamy do czynienia z polskim aktorem, gdyż poprawnie wymawiają polskie nazwy, które nie zostały zangielszczane, a zagraniczni aktorzy mają problemy z poprawną wymową i to też prowadzi do nieścisłości.

Walki i potyczki

The Thaumaturge to turowy RPG z krwi i kości. Jeżeli miałbym porównać system walki to myślę, że najbliżej można go porównać do serii Persona, lecz zmiany są na tyle spore, że zdecydowanie można go uznać za twór oryginalny. Podczas walki głównie atakujemy za pomocą Wiktora oraz jego wybranego salutora, lecz czasami w niektórych momentach fabularnych możemy mieć do dyspozycji dodatkowego kompana do bitki. Każdy z salutorów zajmuje się różnymi elementami walki. Jeden zajmuje się zwykłym zadawaniem obrażeń, inny potrafi szybciej pozbywać się “skupienia” przeciwnika, czyli czegoś w stylu tarczy, a inny przykładowo potrafi odzyskiwać życie Wiktora, jednocześnie zadając obrażenia. W późniejszych etapach rozgrywki, walki potrafią stać się mocno strategiczne, zwłaszcza na trudnym poziomie trudności, bo musimy bardzo dbać o nasz poziom zdrowia, efekty statusów oraz atakowanie odpowiednim salutorem, co potrafi mocno rozwinąć nasze potyczki.

Oczywiście walka nie jest jedynym sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów w grze. Tutaj przychodzi system rozwoju postaci, gdzie możemy się ulepszać w czterech różnych kierunkach: Serce, Umysł, Czyn i Słowo. Każdy kierunek odpowiada danemu salutorowi, lecz dodatkowo pozwala na wybór różnych dodatkowych linii dialogowych czy rozpoznawanie różnych obiektów w świecie gry, które wymagają wyższego poziomu danego kierunku rozwoju. A propos rozpoznawania obiektów to robimy tego sporo w trakcie gry i dla niektórych może stać się to monotonną mechaniką, gdzie biegamy po danej lokacji i ciągle klikamy przycisk “skanowania” pobliskiego terenu w celu zyskania wskazówek do dalszego postępu. Mi osobiście coś takiego pasowało, lecz wiem, że niektórym może to nie odpowiadać.

Potencjał technologiczny jednocześnie wykorzystany i zmarnowany

The Thaumaturge to kolejny reprezentant silnika Unreal Engine 5, lecz niestety nie wykorzystuje w pełni żadnej z jego możliwości. Graficznie gra prezentuje się całkiem nieźle, lecz nie prezentuje niczego nadzwyczajnego pod tym kątem. Jeżeli chodzi o optymalizację to całe szczęście jest bardzo dobra. Bez żadnych technologii typu DLSS czy FSR trzyma stabilny poziom klatek na sekundę, a z wykorzystaniem ich jest jeszcze lepiej, zwłaszcza że gra wspiera FSR3 i technologię generowania klatek. Niestety moje doświadczenie z grą nie było idealne przez ciągłe crashe. Przez całe 15 godzin wątku głównego gra zaliczyła wyrzucenie do pulpitu co najmniej 20 razy, często w trakcie kluczowych walk, które po crashu musiałem powtarzać od początku, więc to nie było przyjemnym doświadczeniem. Czasami również potrafiłem trafić na obiekty, które były kluczowe dla fabuły i należało wejść z nimi w interakcję, lecz ona po prostu nie działała i w tym przypadku należało ręcznie zrestartować grę.

Mój kolejny problem dotyczy muzyki. Generalnie rzecz biorąc sam dobór muzyki jest bardzo dobry i świetnie komplementuje klimat przedwojennej Warszawy, lecz największym problemem tej ścieżki dźwiękowej jest to, że jest po prostu bardzo znikoma. Utworów jest strasznie mało i szczególnie dotyczy to walk, bo dosłownie są to dwa utwory na krzyż, gdzie jeden jest przeznaczony dla finalnego bossa. Po kilku godzinach ten jeden utwór zaczyna po prostu męczyć i warto byłoby stworzyć utwory specjalnie dla każdej dzielnicy z osobna i dotyczy to wszystkich aspektów rozgrywki, a nie samo poruszanie się po mieście.

Podsumowanie

The Thaumaturge to całkiem niezła gra RPG z świetnym klimatem, fabułą i ciekawym systemem walki, lecz niestety cierpi na kilka problemów warstwy technicznej oraz bardzo nierównego aktorstwa w połączeniu z mało różnorodną ścieżką dźwiękową. Zdecydowaną kluczową cechą, dla której warto sprawdzić The Thaumaturge to system wyborów moralnych, który dodaje możliwość przejścia gry kilka razy i to na różne sposoby. Jeżeli jesteście fanami RPGów turowych czy okresu sprzed I Wojny Światowej i możecie przeboleć specyficzne aktorstwo to jest to świetny wybór dla was.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę
11 bit studios.

7.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
8.0
Technikalia
7.0
Gameplay
7.0
Zawartość
7.5
Dźwięk
6.0
Ocena ogólna
7.5
Zalety
  • Klimatyczny świat gry.
  • Bardzo dobrze napisana fabuła i postacie.
  • System walki, który nakręca myślenie, zwłaszcza na wysokim poziomie trudności.
  • Przyzwoita grafika i stylistyka.
  • Bardzo dobra optymalizacja.
Wady
  • Częste crashe gry.
  • Okazjonalne bugi.
  • Znikomy soundtrack.
  • Aktorstwo jest bardzo nierówne.
  • Gra jest dosyć krótka jak na RPG.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *