0

Bycie bogiem to nie jest prosta sprawa – to właśnie odkrywamy w grze The Universim. Wcielając się w rolę stwórcy, musimy czuwać nad naszymi podopiecznymi, prowadząc ich przez ewolucyjny labirynt aż do szczytu ich możliwości. Wyzwanie polega na tym, by w trakcie tej niekończącej się opowieści nie doprowadzili do własnej zguby.

Cały świat w zasięgu ręki

Pierwszym krokiem jaki nas czeka jest wykreowanie naszych ludzików, nazywanych tutaj Nuggetsami. Po wybraniu odpowiedniej cechy (odblokowywanych po wykonaniu wyznaczonych celów), koloru skóry, a także tego czy środowisko będzie przyjazne, czy też nie, najwyższa pora wrzucić naszych podopiecznych do losowo generowanego świata. I słowo świat nie pojawia się tutaj bez przyczyny, gdyż w nasze i naszych Nuggetsów ręce zostaje oddana cała planeta, a w przyszłości nie tylko ona.

The Universim prowadzi nas przez cztery epoki: kamienia łupanego, średniowiecze, współczesność, a także przyszłość. Obserwujemy jak dwoje pierwszych Nuggetsów osiedla się na dziewiczych ziemiach planety i buduje pierwsze struktury. Z czasem rodzi się ich jeszcze więcej i jeszcze więcej, a rozwój cywilizacyjny sięga wyżyn. W końcu na planecie nie pozostaje nic więcej do zrobienia. Budują więc rakietę gotową do podboju kosmosu. I w ten sposób trafiamy choćby na księżyc, surową, szarą skałę, którą dostępnymi nam technologiami możemy ożywić i zrobić z niej żywy i piękny ekosystem. Jednak nim do tego dojdzie minie jeszcze sporo czasu.

Oczywiście nie możemy od razu przeskoczyć z epoki kamienia łupanego do podboju kosmosu. Po drodze musimy odblokować wymagane odkrycia i technologie. Drzewko rozwoju naszej cywilizacji jest tutaj ogromne i tyczy każdej jednej dziedziny życia. Zaczynamy od tak prostych rzeczy jak odkrycie ognia i pierwszych narzędzi, by z biegiem czasu poprzez stworzenie idei rządu/państwa oraz odkrycia prochu, skończyć na androidach i podróżach kosmicznych. W skład drzewka rozwoju wchodzą dwa typy odkryć – normalne i złote. By odblokować te drugie musimy wcześniej zdobyć odpowiednią ilość Discovery Points (Punktów Odkryć), które otrzymujemy m.in. poprzez generujące je budynki albo ekspedycje. Podstawowe odkrycia są całkowicie darmowe i od razu możemy kolejkować następne. Jest jednak jeden malutki szkopuł. Otóż wymagają one czasu. Bardzo dużej ilości czasu. Wystarczy powiedzieć, że jedno ulepszenie cywilizacyjne zabiera od kilku do kilkunastu minut gry, a wszystkich jest, żeby was nie skłamać, kilkaset. Odblokowanie ich wszystkich zajęło mi około 16-17 godzin rozgrywki. Zasiedlenie całej planety, wybudowanie wszystkiego, dokopanie kosmitom i podbój księżyca zajęło mi lekko ponad 20 godzin! Jest tego naprawdę sporo. A trzeba tu podkreślić, że mówimy tylko i wyłącznie o pierwszym podejściu. Gra zachęca nas do ponownego jej przechodzenia z nowymi zdobytymi cechami, a także innym podejściem do rozwoju naszej cywilizacji, gdyż niejednokrotnie mamy możliwość podjęcia decyzji, czy nasze Nuggetsy będą rozwijać swoją cywilizację w stronę ekologicznego podejścia czy nieco bardziej szkodliwego, ale za to efektywniejszego. Niemniej, wydaję mi się, że jest to zbyt długa i ciągnąca się rozgrywka, przez co po pewnym czasie można odczuć niemałe znużenie i irytację. Aczkolwiek jest to kwestia indywidualnego progu cierpliwości oraz chęci do bardzo powolnych, nie spieszących się z niczym gier. Osobiście, wolałbym, żeby cała rozgrywka przebiegała o wiele szybciej. Miło byłoby zobaczyć w przyszłości opcje, które pozwoliłyby na tego typu modyfikacje.

Bo ja jestem Bogiem, uświadom to sobie

Cała rozgrywka to nic innego jak strategia ekonomiczna z dużą swobodą postępowania naszych Nuggetsów. Z początku musimy naszą cywilizację prowadzić za rączkę. Większość czynności (za wyjątkiem zbieractwa) musimy zlecać naszym pociechom. Jednak z biegiem czasu i rozwoju, Nuggetsy zaczynają podejmować decyzje same za siebie i samemu budować niektóre budowle, odciążając nas tym samym od zbytecznego planowania w stylu np. serii Anno. Jednakże to nie tak, że Nuggetsy robią i budują wszystko. Za rozwój w drzewku, a także za zlecanie budowy najważniejszych budynków odpowiadamy wciąż my. Jednak za takie podstawowe rzeczy jak wybór swojego partnera życiowego, zawodu i ścieżki rozwoju, a także budowy podstawowych, choć nie mniej istotnych budynków, Nuggetsy potrafią odpowiadać sami. Oczywiście jako bóg-stworzyciel w każdej chwili możemy się wtrącić i to zmienić, gdyż nasza moc nie zna granic.

No może nie do końca nie zna granic. Jako bóg możemy dokonywać wiele cudów i doprowadzać do przerażających katastrof. Możemy zsyłać deszcz, zalesiać dowolne rejony, zmieniać pory roku. Możliwości bycia życzliwym i wspaniałomyślnym bogiem jest znacznie więcej. Niemal tak samo dużo, jak możliwości bycia bogiem okrutnym, który zsyła na świat tornada, trzęsienia ziemi, a nawet deszcze meteorytów. Jednak nic nie ma za darmo. Nawet dla boga. Każdy pojedynczy cud ma swoją cenę. Przykładowo zmiana pór roku z zimy na wiosnę kosztuje aż 400 punktów. I to nie tak, że mamy tych punktów nieskończoność (no chyba, że wybraliśmy w menu inaczej). Podstawowa rozgrywka zakłada, że owe punkty generują nasi wyznawcy. Im więcej ich mamy i im bardziej nas kochają, tym więcej tych punktów dostajemy. Jednak możemy zdecydować się też na nieco bardziej krwiożercze podejście, pozwalające nam na składanie Nuggetsów w ofierze za punkty. Istotny jest tu też wskaźnik sympatii ludu wobec nas. Wpływają na niego nasze wspaniałomyślne, jak i złowieszcze czyny. Możemy jak najbardziej być dobrym i kochającym bogiem, lecz wiele z wydarzeń i questów zmusza nas do bardziej agresywnego i niezbyt przyjemnego dla Nuggetsów podejścia. Warto więc jest mieć na uwadze wskaźnik i pilnować, by balans był zachowany, gdyż odbudowa zaufania naszego ludu jest całkiem czasochłonna i nie zawsze się udaje.

Nie jestem pewny czy to kwestia tego, że jestem jakimś ukrytym geniuszem strategii i planowania, czy miałem masę szczęścia, czy rozgrywka jest skrajnie casualowa, ale tak, gra nie sprawia żadnych trudności. Co rusz jesteśmy straszeni zagrożeniami ze strony wilków, ataków wrogich plemion/nacji, a także masą katastrof, które zsyłają na nas pogoda oraz zmienne pory roku. Mimo to ani razu nie poczułem, żebym miał jakieś trudności czy problemy. Nieważne co by się nie wydarzyło, Nuggetsy stawały na nogi i parły dalej do przodu. Zdarzyło mi się raz odejść od komputera i zapomnieć wstrzymać grę. Gdy wróciłem po godzinie, moje miasto dalej działało, możliwe zagrożenia nie uczyniły większych szkód. Co więcej, po powrocie moje magazyny pękały w szwach od zebranych surowców, a świątynia przepełniona była wiernymi. Odnoszę wrażenie, że w tej grze nie da się przegrać. Nie czuć w niej żadnego zagrożenia ani ryzyka. Ale tym samym nie oferuje ani większych emocji, ani satysfakcji z odnoszonego sukcesu. Jest to gra zdecydowanie skupiająca się na dostarczaniu graczowi odrobiny relaksu, odpoczynku i wyciszenia. Jednak jak na ironię, również frustracji, gdy wszystko przeciąga się tak niesamowicie.

Rzucając dzidą w statek obcych

Na dużą pochwałę zasługuje tu oprawa dźwiękowa, składająca się z różnorodnej, a przede wszystkim obszernej ścieżki dźwiękowej. Nie mamy tu co prawda do czynienia z udźwiękowieniem, które przejdzie do legend, a nawet nie zapadnie w pamięć na dłużej, aczkolwiek spełnia swoją rolę lepiej niż dobrze. Nie tylko przyjemnie jej się słucha, ale i niesamowicie relaksuje. Sprawdza się też świetnie poza grą, słuchając jej przy pracy czy nauce. Jednak to nie wszystko, gdyż sama muzyka świetnie podkreśla klimat gry i epok. Inna muzyka będzie grała nam w trakcie paleolitu, a inna w późniejszych epokach. Nawet pory roku mają niemały wpływ na ścieżkę dźwiękową.

Niestety, ale muszę wyrazić pewne zastrzeżenia co do oprawy graficznej. Rozumiem zamierzony minimalizm i zastosowanie szerokiej palety żywych kolorów. Posiada to swoisty urok. Jednak ostatecznie całokształt nie wygląda za dobrze. Całość wydaje się nieco przestarzała, przypominając produkcje z początku lat 2000. Uważam, że aspekt wizualny mógł zostać wykonany znacznie lepiej, szczególnie biorąc pod uwagę wymagania sprzętowe gry. Sama optymalizacja nie sprawiała większych problemów. Tym bardziej, że gra pokazuje nam na raz całą żywą planetę, pełną ruchomych modeli oraz zaskakujących szczególików. Jednak to też nie tak, że wszystko działa w The Universim doskonale. Wraz z większym rozwojem miasta, większą ilością budynków i mieszkańców, gra zaczynała lubować się w zawieszkach i wyrzucaniu nas do pulpitu. Biorąc pod uwagę, że gra jest długa, a auto-zapisy występują rzadko, powroty bywają bolesne.

The Universim to gra nie bez problemów. Ślamazarne tempo rozgrywki odstrasza i jest w stanie zniechęcić do siebie co bardziej niecierpliwe osoby. Mimo narzekań na niedzisiejszą stronę wizualną, pod względem ilości kolorów, a także stylu graficznego produkcja prezentuje się dobrze. W szczególności, gdy przenikają się epoki. Jest to całkiem urocze. Bardzo przyjemnie śledzi się też rozwój i ewolucję świata oraz Nuggetsów. Oferowana zawartość już teraz jest całkiem spora, jednak nie ukrywam, że przydałoby się kilka dodatkowych opcji, które między innymi mogłyby upłynnić i przyspieszyć rozgrywkę. Ostatecznie, całkiem dobrze bawiłem się przy The Universim, choć raczej nieprędko powrócę do tego tytułu. Polecam ten tytuł, aczkolwiek pragnę zauważyć, że nie jest on dla osób szukających wyzwania albo czegoś bardziej dynamicznego. Jest to ot taka relaksująca strategia ekonomiczna z paroma boskimi dodatkami.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.

7.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
5.0
Udźwiękowienie
8.5
Gameplay
8.5
Fun Factor
7.0
Strona techniczna
6.0
Ocena ogólna
7.5
Zalety
  • Gargantuiczne drzewko rozwoju

  • Niski próg wejścia

  • Mieszające się epoki absurdalnie dobrze razem się prezentują

  • Potrafi zrelaksować

Wady
  • Zbyt niski poziom trudności

  • Bardzo powolna rozgrywka; nie dla niecierpliwych

  • Pomimo swojego uroku, niedzisiejsza oprawa graficzna

  • Im większa cywilizacja, tym częściej gra wywala nas do pulpitu

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *