0

Rzadko podejmujemy się recenzowania gier, które miały swoją premierę już jakiś czas temu. Czy to mówimy o normalnych grach, Early Acces czy portach na inne platformy. BROK the InvestiGator należy właśnie do tej ostatniej grupy. Pierwotna wersja wyszła na komputery osobiste w 2022 roku, lecz dopiero teraz 1 marca 2023 roku dostaliśmy w swoje ręce konwersję na konsole Xbox, PlayStation oraz Switch.

Związek dwóch dinozaurów

Do momentu otrzymania kodu recenzenckiego nie miałem pojęcia o istnieniu tego tytułu. A gdy już go dostałem to niespecjalnie byłem ochoczy do jego przetestowania. Najprawdopodobniej składały się na to grafika promocyjna oraz tytuł, które nie tylko nie zachęcały, ale i waliło od nich tańszyzną z najgłębszych i najbardziej zakazanych odmętów Steama. Cieszę się więc, że ostatecznie dałem tej produkcji szansę. Mimo wszystko rzadko kiedy mamy okazję oglądać romans dwóch zapomnianych dzisiaj gatunków gier – point’n’click (Syberia, Deponia) oraz side-scroll bijatyk (Franko, Final Fight, Cadillacs and Dinosaurs). Gdy jeszcze dodamy do tego, że gra posiada większą nieliniowość niż produkcje od studia Quantic Dream (Heavy Rain, Detroit: Become Human) to nie można nie odnieść wrażenia, że wpadło w nasze ręce coś wyjątkowego.

BROK: Become Human

Miejscem, w którym dzieje się akcja gry jest świat, nad którym sprawują władzę antropomorficzne zwierzęta. Społeczeństwo dzieli się na biedaków żyjących w slumsach pełnych brudu oraz przestępczości, a także nieustannie narażonych na działanie tajemniczej mgły, która dusi każdego, kto nie przyjmuję odpowiedniego leku. Z drugiej strony mamy tak zwanych Burżujów, którzy żyją pod specjalną kopułą, gdzie mgła nie działa, a także jest czysto i bogato. Fabułę śledzimy z perspektywy dwójki bohaterów – aligatora/krokodyla Broka oraz jego nastoletniego pasierba kota Graffa. Kilka lat przed akcją doszło do wypadku, w którym zginęła matka Graffa, a ukochana Broka. Od tego czasu panowie mieszkają razem, próbując radzić sobie tak z przeszłością, jak z obecnymi problemami.

Jako Brok bierzemy udział w kilku śledztwach, które mogą sprawiać wrażenie niepowiązanych ze sobą, jednak subtelnie przynoszą informacje o lore, a także poszlaki, które pomagają zrozumieć ostateczną tajemnice. Z drugiej strony mamy Graffa, który pragnie uwolnić się od slumsów i zamieszkać pod kopułą jako Burżuj. By to zrobić musi przejść serię specjalnych egzaminów ze szkoły. Być może to tylko subiektywna opinia, ale ani jeden, ani drugi wątek nie ciekawi aż tak bardzo i nie daje nam tego poczucia, że chcemy poznać prawdę. Tym co tak naprawdę nas przyciąga na długie godziny jest przysłowiowa droga – pewnego rodzaju mądrość i dojrzałość. Gra porusza takie tematy jak samotne wychowywanie dziecka, trudna więź rodzic-dziecko, nadużywanie władzy przez rząd i napięcia pomiędzy klasami społecznymi. Gdyby tego było mało gra chwyta za takie tematy jak teoria względności czy pojęcie niejednoznaczności czasu. Być może tytuł ten nie porusza i nie łamie serca, jak to było w przypadku zeszłorocznego Beacon Pines, jednak rozprawia na temat wielu ciekawych tematów, od których może rozboleć głowa.

Jednak to nie wszystko co historia nam oferuje. Nie bez powodu wspomniałem wcześniej o grach od Quantic Dream, a w szczególności o Detroit: Become Human. Z tym, z czym kojarzy mi się ten tytuł jest całe rozgałęziające się drzewko wyborów prowadzących do zupełnie innych wyników. W BROK: the InvestiGator sytuacja wygląda podobnie, a być może nawet lepiej. Każdy wybór (nie tylko w opcjach dialogowych), a także poczynania wpływają na dalszy przebieg rozgrywki. Nawet najmniej znaczące byle kliknięcie może sprawić, że jakaś postać zginie, a to z kolei przekłada się na dalszą fabułę oraz zupełnie się od siebie różniące zakończenia, których jest łącznie 11. Jeśli w tym momencie zastanawiacie się, czy żeby zobaczyć wszystkie trzeba za każdym razem grać od początku to uspokajam, że w menu głównym możemy wybrać fragment danego rozdziału historii, od którego chcielibyśmy zacząć. Bardzo wygodne rozwiązanie, które oszczędzi sporo czasu łowcom trofeów.

Bij go w pape, krokodylku

BROK: the InvestiGator jest o tyle wyjątkowy, że to nie tylko nieliniowy point’n’click, ale i side-scrollowy beat’em up. Ci z was, którzy też pamiętają złote czasy salonów gier i automatów poczują tutaj gigantyczny przypływ nostalgii. Walka jest prosta jak budowa cepa. Mamy skok, blok, zwykły, mocny i specjalny atak. Możemy także zbierać przedmioty z ciał pokonanych albo rozwalając skrzynie. Dostajemy w ten sposób zdrowie, przedmioty czasowo polepszające statystyki, a także broń jak pałki czy noże. Oczywiście znajdą się tu też bossowie. Wspaniałe lata 90. jak się patrzy.

Właśnie! Jeśli ktokolwiek z was nie lubi elementów walki, a woli cieszyć się historią to od razu mówię, że istnieje poziom trudności, który pozwala na ominięcie walk albo bardziej zręcznościowych poziomów. I nie, to ułatwienie nie blokuje zdobywania osiągnięć.

Wracając jeszcze na moment do elementów point’n’click. BROK robi wszystko to, do czego przyzwyczaił nas ten gatunek. Rozmawiamy, zbieramy przedmioty, łączymy je razem, używamy na otoczeniu i tak dalej. Sama eksploracja i interakcja z otoczeniem daje nam poszlaki, które z kolei przydają się w trakcie przesłuchań, gdzie dzięki własnej dedukcji łączymy zebrane poszlaki, by kogoś oskarżyć albo zdobyć ważny trop.

Objection!

Do oprawy graficznej nie można się przyczepić. To najzwyklejsze w świecie kreskówkowe sprite’y 2D. Design świata oraz postaci są bardzo ładne i dopracowane. Muzyka to w głównej mierze zwykły ambient, brzdąkanie w tle próbujące oddać klimat danego miejsca. I bardzo dobrze to wychodzi. Polska wersja językowa jest niemal idealna. Niemal, gdyż zauważyłem parę literówek oraz błędów interpunkcyjnych. Jeśli mowa o stronie technicznej to tutaj też nie mam się do czego przyczepić. Port z PC’ta na mojego Xboxa Series X jest świetny. Super optymalizacja. A sterowanie padem o dziwo nieźle się sprawdza. Tym bardziej, że mówimy tu o grze point’n’click.

BROK: the InvestiGator, choć rzeczywistą premierę miał rok temu, to tegoroczny port konsolowy był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Nie wiedziałem czego się spodziewać. A na pewno nie spodziewałem się czegoś dobrego. Czasami miło jest się mylić, bo to naprawdę super gra, która oferuje dziesiątki godzin, jeśli chcemy poznać wszystkie unikalne zakończenia. Bawiłem się przednio główkując w trakcie dochodzeń i słuchając naukowo-filozoficznych rozważań. Polecam, tym bardziej, że cena gry zaczyna się już od 70zł.

Recenzja oparta o wersję gry na konsolę Xbox Series X.
Kopia gry do recenzji została podesłana przez wydawcę.

8.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika i Audio
9.0
Gameplay
7.5
Fabuła
7.0
Optymalizacja
10.0
Ocena ogólna
8.0
Zalety
  • Interesujące połączenie bijatyki z Point'n'clickiem

  • Zaskakująco rozbudowana nieliniowość

  • Mądra i nienachalna

Wady
  • Kanoniczne zakończenie pozostawia niedosyt

  • Nieliniowość to miecz obosieczny. Nie czuć głównego celu, napięcia oraz stawki

  • Momentami bez sięgania po podpowiedzi można utknąć na długie minuty w jednej sekwencji

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *