Po trzech latach od premiery piątej odsłony serii Rebellion powraca z nową częścią swojej snajperskiej sagi. Czy Sniper Elite: Resistance to godny następca, czy raczej tytuł, który można sobie odpuścić? Odpowiedź na to pytanie – i wiele więcej – znajdziecie w naszej recenzji. Vive la révolution W Resistance wcielamy...
Po trzech latach od premiery piątej odsłony serii Rebellion powraca z nową częścią swojej snajperskiej sagi. Czy Sniper Elite: Resistance to godny następca, czy raczej tytuł, który można sobie odpuścić? Odpowiedź na to pytanie – i wiele więcej – znajdziecie w naszej recenzji.
Vive la révolution
W Resistance wcielamy się w brytyjskiego snajpera, Harry’ego Hawkera, który zostaje zrzucony za linią wroga z misją unieszkodliwienia baterii przeciwlotniczych blokujących alianckie bombardowania. Wkrótce potem nawiązuje współpracę z francuskim ruchem oporu, by odkryć tajne plany i powstrzymać budowę nowej niemieckiej „Cudownej Broni”, która może zagrozić nadchodzącej operacji D-Day.
Pomijając fakt bardzo krótkiej kampanii fabularnej, bo wynoszącej 4-5 godzin, trudno doszukać się w niej czegokolwiek angażującego. Historia została przedstawiona głównie poprzez statyczne scenki przypominające odprawy, w których widzimy jedynie dokumenty i materiały wywiadowcze, a w tle słychać suche rozkazy określające nasze kolejne cele. W trakcie całej gry pojawiają się może dwie lub trzy pełnoprawne scenki przerywnikowe z udziałem bohaterów, ale nie wnoszą one absolutnie nic do opowieści.
O bohaterach nie da się nic powiedzieć, bo praktycznie w grze nie występują. Jedyne, co dostajemy, to okazjonalne przemyślenia głównego protagonisty podczas misji, którego zresztą bardzo ciężko polubić. Historia w Resistance sprawia wrażenie dodanej na siłę, by jedynie uzasadnić kolejne zadania. Niczym się ona nie broni. Fabuła tej gry to świetny przykład leniwego i zrobionego od niechcenia scenariopisarstwa. Pominięcie wszystkich przerywników oraz monologów bohatera nie odbiera niczego z doświadczenia.
Na szczęście pod względem technicznym Sniper Elite: Resistance prezentuje się nieco lepiej. Optymalizacja stoi na solidnym poziomie, dzięki czemu gra utrzymuje stabilną liczbę klatek nawet na dużych, otwartych mapach. W trakcie całej rozgrywki natknąłem się jedynie na jeden poważniejszy błąd, który sprawił, że utknąłem w ścianie. Na szczęście zdarzyło się to tuż po punkcie kontrolnym, więc nie było to szczególnie frustrujące.
Niestety gorzej wypada warstwa audiowizualna. Muzyka, choć klimatycznie dopasowana, jest tak subtelna, że łatwo ją przeoczyć, jeśli nie wsłuchamy się w nią uważnie. Dźwięki broni oraz efekty towarzyszące kultowym już x-rayom pozostawiają wiele do życzenia – brakuje im odpowiedniej głębi, ciężaru i “mięsistości”, przez co całość brzmi dosyć płasko i mało satysfakcjonująco.
Najgorzej jednak przedstawia się oprawa graficzna. Sniper Elite: Resistance wygląda jak gra, która mogłaby zostać wydana bliżej 2010 roku, u schyłku siódmej generacji konsol, niż w roku 2025. Choć oświetlenie próbuje coś ratować, tak ogólny wyraz gry jest bardzo brzydki. Źle także wypada mimika postaci, która prezentuje się tragicznie. Na szczęście widzimy ją tylko w trakcie pełnoprawnych scenek przerywników, których, jak już ustaliliśmy, nie ma w tej grze wiele.
Kolejny odgrzewany kotlet
Powiem wprost: kompletnie nie rozumiem, dlaczego ta gra w ogóle trafiła na rynek. Mimo upływu trzech lat Resistance nie wnosi absolutnie nic nowego do serii. Nie chodzi już nawet o istotne usprawnienia gameplay’u, które uczyniłyby rozgrywkę przyjemniejszą – wystarczyłaby choćby jedna nowa mechanika, by uzasadnić jej istnienie. Sniper Elite 5 wprowadzało tryb współpracy i inwazji, a co oferuje Resistance? To dosłownie kopia piątki z nowym bohaterem i świeżymi mapami. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego nie wydano tej gry jako pakietu misji DLC do Sniper Elite 5, a zdecydowano się na kolejną, pełnoprawna grę. Nazwanie tej gry odgrzewanym kotletem to najmilsze określenie jakie można dla niej znaleźć. Nie mogę nie odnieść wrażenia, że mamy tu do czynienia z tanim i bardzo leniwym skokiem na kasę przy minimalnym nakładzie pracy.
Twórcy przygotowali łącznie dziewięć misji, choć warto zaznaczyć, że dwie z nich rozgrywają się na tej samej mapie, jedynie z innymi celami, a finałowa misja trwa zaledwie kilkanaście sekund. Same lokacje sprawiają wrażenie rozległych, jednak w większości przypadków nie zachwycają ani pod względem wizualnym, ani gameplay’owym. Zadania, jakie przyjdzie nam wykonywać – zarówno główne, jak i opcjonalne – sprowadzają się do trzech schematów: eliminacji celu, zdobycia danych wywiadowczych lub sabotażu nazistowskiej machiny wojennej. Nie ma tu miejsca na większe urozmaicenia czy spektakularne momenty. Szczególnie rozczarowujące jest to, że kilka map zostało zaprojektowanych w sposób niesprzyjający działaniom na daleki dystans, co w grze o snajperze wydaje się co najmniej nietrafionym rozwiązaniem.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Z drugiej strony, Resistance dobrze odnajduje się jako skradanka z krwi i kości. Najlepszą metodą działania jest unikanie wykrycia, odwracanie uwagi przeciwników i ich cicha eliminacja. Korzystanie z broni palnej powinno być ostatecznością – nie tylko alarmuje wrogów, ale jest też wyjątkowo niewygodne. Strzelanie jest mało satysfakcjonujące, a odrzut broni wręcz irytujący. Na szczęście podczas misji możemy wykorzystywać elementy otoczenia, np. sabotować urządzenia i maszyny, by ich hałas zagłuszał nasze działania albo odwrócił od nas uwagę.
Kiepsko również wypada obecność niewidzialnych ścian i nielogicznych ograniczeń w eksploracji. O ile można zrozumieć, że nie na każdy budynek czy skrzynie można się wspiąć, o tyle całkowicie niezrozumiałym jest, dlaczego przez niektóre płotki czy przeszkody można przeskoczyć, a przez inne – niemal identyczne – już nie. Szczególnie frustrujące są sytuacje, w których dana przeszkoda teoretycznie powinna być możliwa do pokonania, ale gra pozwala na to tylko w jednym, wyznaczonym miejscu. Takie ograniczenia nie tylko psują płynność eksploracji, ale także potrafią utrudnić ucieczkę, gdy zostaniemy wykryci przez wrogów.
Oprócz trybu dla pojedynczego gracza twórcy przywrócili znane z poprzednich części, a zwłaszcza z piątki, tryby rozgrywki. Gracze ponownie mogą przejść kampanię w trybie współpracy lub zaatakować innych w trakcie ich rozgrywki dzięki trybowi inwazji. W klasycznym multiplayerze powracają dobrze znane tryby rywalizacji między graczami, a dla tych, którzy wolą mierzyć się z nadciągającymi falami wrogów, dostępny jest tryb przetrwania. Choć żaden z tych trybów nie wnosi nic nowego do serii, to dla fanów mogą stanowić przynajmniej chwilową rozrywkę.
Brak tej produkcji serca
Sniper Elite: Resistance to gra, której w ogóle nie jestem w stanie pojąć. Po trzech latach od premiery poprzedniczki zamiast pełnoprawnej gry dostaliśmy coś, co można nazwać rozszerzeniem, albo nawet pakietem misji do Sniper Elite 5. Czy warto było czekać tak długo na tak skromną zawartość? Obawiam się, że nie. Oczywiście, jeśli ktoś dobrze bawił się przy poprzedniej odsłonie, to i tutaj może znaleźć coś dla siebie – w końcu to przez większość czasu po prostu więcej tego samego.
Niemniej trudno uciec od wrażenia, że Sniper Elite: Resistance to jedna z najbardziej leniwych gier, z jakimi miałem do czynienia w ostatnim czasie. Jest poprawna, ale nic poza tym – sprawia wrażenie pustego rzemiosła, produkcji, w którą nie włożono ani serca, ani pasji. To gra stworzona niskim kosztem, byle tylko coś wydać i zarobić na fanach serii. Owszem, można się przy niej dobrze bawić, ale jednocześnie rozczarowuje na niemal każdym poziomie.
Recenzja oparta o wersję gry na Xbox Series X. Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.
6.0
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
5.0
Udźwiękowienie
6.5
Gameplay
6.5
Fabuła
4.0
Strona Techniczna
7.5
Ocena ogólna
6.0
Zalety
Spodoba się tym, którzy pokochali 5 odsłoną i chcą jej więcej
Tryb współpracy oraz inwazji wciąż bawią
Wady
Graficznie zatrzymała się w czasach 7 generacji konsol
Nie wprowadza żadnych nowości względem poprzedniej odsłony
Krótka i nijaka historia
Kiepski projekt poziomów
Czuć od tej gry niesamowite lenistwo i brak serca twórców