0

Nie ulega wątpliwościom, że Wakfu to w Polsce mało znane MMO. Ja sam dowiedziałem się o jego istnieniu zupełnym przypadkiem. I mimo, że mam w nim przegrane kilkadziesiąt minut to w miarę dobrze orientuję się w lore. Wszystko za sprawą animacji o tym samym tytule. Kreskówkę pokochałem od pierwszego wejrzenia i po dziś dzień jest jedną z moich ulubionych. Z tego też powodu postanowiłem sprawdzić One More Gate: A Wakfu Legend, łączące dwa gatunki gier, których w tym roku zagrałem od mrowia – karcianki oraz rogue-lite’y.

Świat Dwunastu

Fabuła produkcji, jak w przypadku większości gier tego typu, jest zaledwie wymówką i niewiele znaczącym tłem. Nazywamy się Oporo i jesteśmy… Bóg jeden wie kim. Nic nie wiemy o naszym protagoniście. Jedynym co nam jest wiadome to to, że w wyniku pewnych wydarzeń jesteśmy zmuszeni naprawić bramę teleportacyjną. By jednak tego dokonać musimy najpierw do niej dotrzeć. Jak się domyślacie nie będzie to proste i usłane różami zadanie.

Już od pierwszych minut widać, że pod względem design’u twórcy nie poszli na łatwiznę. I nie mówię tu tyle o stronie technicznej, która stoi na wysokim poziomie; ani o ślicznej oprawie graficznej 2,5D. Na podstawie tego co zobaczyłem twórcy całkiem dobrze oddali świat Wakfu. Czy to przez design postaci, potwory, z którymi przyjdzie nam walczyć, czy posągi bóstw takich jak Xelor czy Enutrof.

Myśl, Kubusiu, myśl

Mechanika jest niesamowicie prosta, jednakże duża losowość i nieprzewidywalność sprawia, że nie możemy polegać ciągle na tych samych taktykach. Musimy przewidywać, myśleć i dostosowywać sie do zmiennej sytuacji.

Turowa rozgrywka opiera się systemie kart. Na chwilę obecną są dostępne trzy rodzaje: ataku, obrony, wzmocnienia. W lewym górnym rogu kart widoczna jest wartość (zadawanych obrażeń, dodawanej tarczy itp.). W prawym zaś wymagana ilość energii Wakfu, którą trzeba zużyć, by móc zagrać kartę. Energia Wakfu widoczna jest na górze ekranu. Jej maksymalna ilość to sześć, jednakże starcia zaczynamy od trzech punktów. Każda kolejna tura zwiększa tę wartość o jeden, aż do maksymalnych sześciu. Innymi słowy, im dłużej walczymy tym więcej możemy zrobić i zaplanować. W momencie, w którym wykorzystamy na raz wszystkie sześć punktów, wtedy wracamy do stanu trzech punktów i musimy wszystko zaczynać od nowa. Nie ma tego złego, bo przy wykorzystaniu sześciu punktów dostajemy dodatkową, bonusową super-akcję. W trakcie gry możemy zdobywać pasywne zdolności, które nieco ułatwiają rozgrywkę, lecz nie na tyle, by móc tylko i wyłącznie na nich polegać.

Co interesujące, w trakcie naszej tury możemy zobaczyć, co nasi oponencie planują zrobić w swojej najbliższej kolejce. Pozwala to na lepsze przygotowanie się na to co może nadejść z ich strony. Jednak trzeba uważnie i ostrożnie wybierać karty, którymi chcemy zagrywać, bo te dobierane są losowo i nigdy nie wiemy, czy to co mamy na ręce i chcemy właśnie wykorzystać nie będzie potrzebne w jeszcze kolejnej turze.

Na chwilę obecną mamy dostępne tylko dwa środowiska. Poruszamy się po nich tylko i wyłącznie do przodu, czasami wybierając jedną z kilku odnóg. Na swojej drodze możemy spotkać nie tylko walki, ale też sklep, pomniki Dwunastu, a także różne wydarzenia specjalne. W mieście startowym, czyli w lobby gry, możemy kupować nowe karty, ulepszać posiadane, a także układać talie tak, by jak najbardziej odpowiadała naszemu stylowi grania.

Jeśli miałbym porównywać One More Gate do jakiejkolwiek gry to powiedziałbym, że najbardziej przypomina mi tegorocznego Gwinta: Maga Renegata, który choć u podstaw był fajną karcianką z masą zawartości, tak posiadał wiele problemów. Największym była jego powtarzalność i nuda. Z rogue-litem w świecie Wakfu ani razu nie poczułem znużenia i przejedzenia się materiałem. I chociaż mam prawie 8 godzin na liczniku, to wciąż chcę więcej i więcej. Nie mogę się odpędzić od syndromu jeszcze jednej rundy.

Przyszłość w kolorowych barwach

Pomimo tego, że One More Gate wciąż nie jest w finalnej wersji, to już teraz oferuje całkiem solidne podstawy i rozbudowany gameplay na wiele godzin. Nie ma w tej produkcji dosłownie niczego na co mógłbym narzekać. Graficznie jest świetnie. Klimat Świata Dwunastu utrzymany. Gameplay solidny i sprawiający masę frajdy. Jedyne czego nam może brakować to większej ilości światów i questów. A poza tym? Aż trudno mi uwierzyć, że ta gra dopiero co pojawiła się w Early Access. Jestem podekscytowany obietnicami twórców i nie mogę się doczekać przyszłorocznej premiery.

Wrażenia przedpremierowe pochodzą z wersji gry na platformie PC (Steam). Gra wciąż nie jest w finalnej wersji. Early Access planowo ma trwać do kwietnia 2023.
Kopię gry do wrażeń przedpremierowych podesłał wydawca.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *