0

Dobre gry na licencji to rzadkość, ale tym razem się udało!

Gry licencjonowane to często ciężki orzech do zgryzienia. W większości przypadków niestety spotykamy się z sytuacją, gdzie gra jest zrobiona na szybko, z bardzo małym budżetem, żeby tylko zachęcić niedzielnego gracza lub rodziców dzieci, aby kupili gierkę z znaną marką dla swojej pociechy. Oczywiście zdarzają się przypadki świetnych lub bardzo dobrych tytułów na licencji, przykładowo Batmany od Rocksteady, The Walking Dead od Telltale czy Alien: Isolation od Creative Assembly i Segi. Ten ostatni tytuł, który wymieniłem idealnie się wpisuje w recenzję produkcji, którą właśnie czytacie. A Quiet Place: The Road Ahead to interesująca próba przeniesienia jednego z najbardziej unikalnych filmowych horrorów ostatnich lat. Seria filmowa od Johna Krasinskiego stała się niespodziewanym hitem w 2018 roku, zarabiając prawie 350 milionów dolarów, a każda kolejna odsłona powtarzała podobny sukces. Tym razem seria uderza w branżę gier wideo, jednak czy dorównuje swoją jakością do swoich filmowych rodziców? Sprawdźmy.

Każdy dźwięk to życzenie śmierci

W The Road Ahead wcielamy się w postać Alex, młodej kobiety, która żyje w opuszczonym szpitalu z swoim ojcem Kenneth’em, jej chłopakiem Martinem oraz grupką innych ocalałych. Akcja gry rozpoczyna się 3 miesiące po rozpoczęciu inwazji, której genezę mogliśmy poznać w wydanym kilka miesięcy temu filmie “A Quiet Place: Day One”. Krótko opisując temat dla osób, które nie są zapoznane z tematem. Na Ziemię zostaje zesłana rasa kosmitów, która szczególnie reaguje na dźwięk. Przeciwnicy mają kilkuset lepszy słuch niż ludzie i zdecydowanie nie są pokojowo nastawieni do naszej rasy ludzkiej. Dźwięk jest kluczowym elementem rozgrywki oraz fabuły w The Road Ahead. Każdy zbyt głośny krok, czy zbędne skrzypnięcie drzwiami potrafi sprowadzić ogromny problem na naszą bohaterkę. Jeżeli chodzi o moje odczucia fabularne to byłem pozytywnie zaskoczony.

Nie spodziewałem się niczego większego po grze licencjonowanej, a dostałem bardzo dobre aktorstwo połączone z całkiem przyzwoitymi animacjami. Szczególnie pierwsza godzina gry jest zrobiona na wysokim poziomie i dobrze, bo początek gry ma na celu zainteresować i przyciągnąć gracza, a The Road Ahead robi to bardzo dobrze. Cały wątek fabularny to coś w stylu “kina drogi” i swoją strukturą bardziej przypomina drugą część filmowej serii, niż pierwszą czy Day One. Cała struktura fabularna rozgrywki jest podzielona na rozdziały, w których przemierzamy określone zamknięte lokacje. Każdy rozdział jest przedzielony specjalnymi cutscenkami, które wprowadzają postać w głąb historii. W grze mamy 10 rozdziałów, których przejście zajęło mi 6 i pół godziny. Myślę, że jest to odpowiednia ilość czasu przy przejściu tej gry, szczególnie, że w późniejszych rozdziałach da się odczuć, że powoli materiał zaczyna się wyczerpywać.

Symulator stresu

A Quiet Place: The Road Ahead to w głównej mierze skradanka, co nie powinno być żadnym zaskoczeniem, jeżeli zna się filmy z tej serii. Twórcy jednak wprowadzają kilka ciekawych mechanik, które wyróżniają grę na tle innych tego typu horrorów. W produkcji mamy trzy tryby poruszania się: wolne chodzenie, normalne chodzenie oraz sprint. Każdy z tych trybów oczywiście wydaje określony poziom dźwięku. Developerzy wymyślili taki system, że otoczenie w którym się poruszamy wydaje określony poziom dźwięku i my nie możemy przekraczać poziomu otoczenia z dźwiękiem, który wydajemy. Jeżeli w obecnym otoczeniu nie ma żadnego potwora, to po przekroczeniu bariery dźwięku otoczenia trzy razy w ciągu krótkiego czasu, przyciąga go do naszej lokacji. Po kilku początkowych etapach Alex dostaje do dyspozycji urządzenie, które przedstawia nasz poziom dźwięku oraz dźwięku otoczenia. Jest to bardzo przydatne, bo dzięki temu wiemy czego nie robić w określony sposób, aby nie stać się pokarmem dla potworów. Przy pierwszym przekroczeniu bariery, usłyszymy specyficzny ambient dźwiękowy, przy drugim już będziemy słyszeć dźwięk klikania, które wydają przeciwnicy, a przy trzecim już sam potwór pojawi się jako przeszkoda na naszej drodze i będzie próbował nas odnaleźć. Nasza bohaterka z biegiem historii nabywa nowe umiejętności oraz gadżety, ale “Anioły” nie są nam dłużne i też nabierają nowych sztuczek, więc rozgrywka wprowadza nowe ułatwienia oraz nowe utrudnienia.

Sama struktura rozgrywki jest w porządku, lecz były momenty gdzie widziałem, że niektóre elementy można było zrobić lepiej lub inaczej. W praktycznie wszystkich poziomach jest nienaturalna ilość przedmiotów na ziemi. Wszędzie są puszki, wiaderka, metalowe beczki i tak dalej, wszystko czego jedynym celem jest nasza porażka i momentami jest to frustrujące, bo jest tego za dużo i w totalnie losowych momentach. Dużym elementem rozgrywki jest to, że Alex cierpi na astmę, szczególnie niefortunna choroba w kontekście tego uniwersum. Każda fizyczna czynność oraz psychiczne sytuacje naszej bohaterki wpływa na wskaźnik astmy i jak wskaźnik będzie czerwony to Alex może dostać ataku, który pokazuje się w formie Quick Time Eventu. Są trzy możliwości jak możemy ukończyć ten QTE, możemy nie trafić, co spowoduje atak astmy i najprawdopodobniej śmierć bohaterki. Kolejne dwie opcje wymagają odpowiedniego refleksu, jeżeli trafimy w środkowy element koła to zatrzymamy atak, lecz wskaźnik pozostanie czerwony. Jeżeli jednak trafimy w wewnętrzną cześć koła to zatrzymamy atak i wycofamy kolor wskaźnika astmy na poziom pomarańczowy. Z samym systemem nie mam większego problemu, jest to ciekawy element przeszkadzający graczom, lecz mój problem leży w wycofywaniu poziomów tego wskaźnika. Astmę możemy redukować tabletkami oraz inhalatorami, lecz ich rozmieszczenie na mapach jest po prostu tragiczne. Nie jestem w stanie zliczyć momentów, gdzie podnoszę inhalator, zużywam go i 10 metrów dalej są umieszczone tabletki, których nie mogę użyć, bo użyłem inhalatora. Ważna rzecz z tym związana jest taka, że inhalatory jesteśmy w stanie podnieść i przechować w naszej kieszeni, a tabletki zużywamy automatycznie w miejscu podniesienia.

Przechodząc do naszych przeciwników to sytuacje z nimi potrafią być bardzo stresujące. Jest to zdecydowanie zaleta, gramy w horror, więc tak to powinno wyglądać. Momentami miałem wrażenie, że im dłużej potwór znajduje się z nami w lokacji to zaczyna się uczyć naszego zachowania i kryjówek na podstawie dźwięków, które wydajemy. Dodatkowo w rozdziałach nocnych są momenty, gdzie bardzo ciężko je dostrzec i musimy skupiać się szczególnie mocno na otoczeniu, żeby w nic nie wejść oraz szukać wzrokiem potwora, który może być gdziekolwiek. Czasami są też takie momenty, gdzie nie mamy do czynienia z jednym potworem, a nawet dwoma czy trzema jednocześnie, co staje się szczególnie problematyczne i stresujące. Bardzo szkoda, że sama struktura gry jest bardziej zamknięta, bo tutaj aż się prosiła podobna struktura jak w Alien: Isolation, gdzie mamy większe lokacje z wieloma różnymi ścieżkami, lecz niestety tutejsza struktura jest bardziej liniowa.

Apokaliptyczne lasy Ameryki

W przypadku A Quiet Place: The Road Ahead widać już na pierwszy rzut oka, że nie jest to gra wysokobudżetowa. Graficznie prezentuje się w porządku, lecz nie jest to zdecydowanie topka graficzna, na spokojnie mogliśmy zobaczyć gry z taką grafiką na poprzedniej generacji konsol. Na brawa jednak zasługują animatorzy, bo wszystkie animacje w grze są bardzo dobre, szczególnie naszej bohaterki Alex, które widzimy z kamery pierwszej osoby. Potwory też są bardzo dobrze odwzorowane i wyglądają dokładnie tak samo jak w filmach. Pod względem technicznym to nie mam zbytnio nic do zarzucenia, gdyż gra mi dobrze działała przez większość czasu. Jedynym dziwnym momentem była sytuacja w rozdziale “Trainwreck”, gdzie w jednej chwili poziom klatek spadł mi do poziomu 36 fps, praktycznie trzykrotny spadek klatek. Jeżeli chodzi o jakieś inne błędy czy bugi to nie udało mi się na nic trafić, chociaż słyszałem, że potrafią się pojawić. Jeżeli chodzi o muzykę w The Road Ahead to niestety jest całkowicie do zapomnienia, a momentami jest całkowicie nieobecna. Gra głównie działa na dźwiękach oraz ambientach i to działa bardzo dobrze, lecz jeżeli chodzi o same utwory to nie jestem w stanie nawet przypomnieć jednego z nich. Gra oferuje jednak bardzo fajną funkcję związaną z dźwiękiem. Jesteśmy w stanie odpalić możliwość zbierania dźwięku w grze z naszego mikrofonu, co jest dodatkowym utrudnieniem jeżeli jesteście wystarczająco odważni.

Podsumowanie

A Quiet Place: The Road to całkiem przyzwoita gra w oparciu o znaną filmową markę. Mamy tutaj do czynienia z niezłym skradanym horrorem, który oferuje bardzo dobre aktorstwo i animacje. Niestety niektóre decyzje dotyczące rozgrywki nie były do końca dobre, a muzyka nie dostarcza tak dobrego poziomu jak reszta audio. Jednak patrząc na cenę gry, jestem w stanie stwierdzić, że jest adekwatna i nie jest przesadzona, jak w przypadku innych gier, które pojawiają się w ostatnim czasie.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia recenzencka została podarowana przez wydawcę Saber Interactive.

7.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
7.0
Technikalia
8.0
Gameplay
8.0
Zawartość i fabuła
7.5
Dźwięk
8.0
Ocena ogólna
7.5
Zalety
  • Bardzo dobre aktorstwo.
  • Dobrze napędza stres, tak jak horror powinien robić.
  • Przyzwoity stan techniczny.
  • Dobry poziom animacji.
  • Fajne tempo rozgrywki.
  • Tryb z wykrywaniem mikrofonu.
Wady
  • Fatalne rozmieszczenie przedmiotów na mapach.
  • Możliwe losowe spadki płynności.
  • Muzyka, która nie zapada w pamięć.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *