Świetna oprawa wizualna i klimat to nie są jedyne składniki na dobry horror. Marka Five Nights at Freddy’s to fenomen jeden na milion. Stworzona przez jedną osobę, Scotta Cawthona, który w przeszłości nie radził sobie w branży gier za sprawą jego poprzednich gier, które kierował w środowiska religijne. Pewnego...
Świetna oprawa wizualna i klimat to nie są jedyne składniki na dobry horror.
Marka Five Nights at Freddy’s to fenomen jeden na milion. Stworzona przez jedną osobę, Scotta Cawthona, który w przeszłości nie radził sobie w branży gier za sprawą jego poprzednich gier, które kierował w środowiska religijne. Pewnego dnia jednak stwierdził, że ten kierunek nie daje sukcesu i rzucił wszystko na jedną kartę tworząc Five Nights at Freddy’s w 2014 roku. Scott wtedy sobie powiedział, że jeżeli jego nowa gra nie przyniesie nawet umiarkowanego sukcesu to daje sobie spokój z branżą gier wideo. Co tu dużo mówić, jego ostatnia próba była strzałem w dziesiątkę, a FNAF stał się ogólnoświatowym fenomenem, który aktualnie liczy sobie 17 oficjalnych gier, trylogię książek oraz adaptację filmową, gdzie kolejny film oraz 2 gry są już w drodze. Dzisiaj na tapetę postanowiłem wziąć najnowszą odsłonę serii, czyli Into the Pit, stworzoną przez Mega Cat Studios, znane z takiej produkcji jak WrestleQuest. Gra jest adaptacją pobocznego kanonu książkowego o nazwie “Fazbear Frights: Into the Pit”. Czy produkcja, która pojawiła się na ważną 10 rocznicę serii jest wystarczająco dobra?
Mamo! Mój tata jest robotem!
W Into the Pit wcielamy się w Oswalda, młodego dzieciaka, który spędza swoje ostatnie dni wakacji z swoim ojcem. Ojciec niestety jest w ciężkiej sytuacji i musi pracować dorywczo po tym jak upadł lokalny Młyn i przez to stracił pracę. Jako, że Oswald jest dzieckiem to oczywiście potrzebuje opieki, a przy ojcu w ciężkiej sytuacji i matce, która pracuje ciężkie godziny na ostrym dyżurze to tata zostawia go w lokalnej pizzerii “Jeff’s Pizza”, aby tam mógł tymczasowo spędzać czas. Wewnątrz pizzerii Oswald podsłuchuje rozmowę rodziny, która rozmawia o incydencie związanym z basenem z piłkami tutaj w Jeff’s Pizza. Oswald zwyczajnie znudzony, postanawia sprawdzić o co dokładnie chodzi i wchodzi do basenu. Po wyjściu sytuacja zmienia się o 180 stopni. Oswald z ledwo żyjącej i prawie opuszczonej pizzerii trafia na ogromną imprezę. Po kilku minutach udaje mu się dowiedzieć, że po wejściu do basenu z piłkami trafił do 1985 roku, a Jeff’s Pizza zmieniło się w Freddy Fazbear’s Pizza. Oswald w przeszłości spotyka coś, co niestety zniszczy mu dzieciństwo.
Niestety całokształt fabularny nie przypadł mi do gustu. W moim odczuciu był zbyt zwyczajny i mało wyróżniający się. Początek jest bardzo klimatyczny i angażujący, lecz niestety pozostałe 75% gry jest wręcz nudne i oczywiste. Niestety nie miałem okazji przeczytać oryginalnego Into the Pit, więc nie jestem w stanie stwierdzić czy twórcy dokonali jakichkolwiek dużych zmian względem oryginalnej historii, lecz jeżeli książka faktycznie ma ten sam przebieg to nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego ta historia została wybrana do adaptacji, zamiast po prostu wymyślić coś oryginalnego. Potencjał w tym zakresie był spory, bo sam klimat utrzymany w tytule jest na świetnym poziomie, lecz zostaje stłumiony właśnie przez kiepską historię. Spodziewałem się czegoś więcej.
Rozgrywka przezwyciężyła historię
Mimo, że warstwa fabularna była dla mnie sporym rozczarowaniem to nie mogę tego samego powiedzieć o rozgrywce. U podstaw FNAF: Into the Pit jest całkiem niezłym survival horrorem, chociaż nie jest bez wad. Oswald jak można się domyślić nie jest wojownikiem, więc nie może walczyć z swoim zagrożeniem bezpośrednio. Do dyspozycji ma jednak elementy otoczenia, więc możemy się ukrywać pod stołami, w szafach i wielu innych elementach. Dużym i ważnym czynnikiem w Into the Pit jest dźwięk. W grze nawet mamy specjalny system poziomu dźwięku, który jest umieszczony w prawym dolnym rogu ekranu. Jeżeli wykonujemy głośne akcje to jest to praktycznie umieszczenie celownika na naszych plecach. Jak już mówimy o dźwięku to muszę pochwalić twórców za sam system audio. Mimo tego, że mamy do czynienia z grą 2D to gra oferuje dźwięk przestrzenny, który ma bardzo dobrą implementację i możemy bez problemu usłyszeć z jakiego kierunku nadciąga zagrożenie.
Jednak rozgrywka nie jest w 100% idealna. Na pierwszy rzut oka może wyglądać, że nasz główny przeciwnik stanowi większe zagrożenie, lecz gdy będziemy obserwować jego zachowanie to bez problemu się dowiemy, że jego sztuczna inteligencja to nic specjalnego i bardzo łatwo jest go unikać. Brakuje mi tutaj tego, żeby nasze zagrożenie mogło rutynowo przeszukiwać różne kryjówki, a nie tylko wtedy jak faktycznie mu uciekamy. Niestety kolejną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu jest sama struktura przechodzenia gry. Into the Pit ma 5 różnych zakończeń, lecz niestety tylko jedno z nich jest oczywiste do osiągnięcia. Pozostałe 4 zakończenia wymagają masy różnych czynników, o których gra sama z siebie nie mówi i często bez poradnika te zakończenia są niewykonalne do osiągnięcia. Smutną wiadomością dla mnie było też, że gra jest bardzo krótka. Pierwsze zakończenie możemy osiągnąć w 2 godziny, a grę na 100% bez problemu skończymy w 4-5 godzin, a nawet szybciej jeżeli będziemy korzystać z poradnika.
Wizualny świat lat 80.
Five Nights at Freddy’s: Into the Pit w moim odczuciu jest najładniejszą odsłoną całej serii, mimo tego że nie posiada hiperrealistycznej grafiki. Pixelart jaki możemy tutaj znaleźć jest po prostu świetny. Czy to w samej stylistyce czy animacjach, tutaj po prostu widać ogromną jakość i przyłożenie się do swojego fachu. Muzyka w Into the Pit też jest na wysokim poziomie. W momentach grozy w tle dogrywają dosyć agresywne i budujące napięcie ambienty czy tego typu utwory, co tylko podbija jakość doświadczenia. W trakcie naszej przygody w 1985 roku w tle możemy usłyszeć typową dla tego okresu muzykę disco, co dodaje autentyczności przedstawionemu w grze światu. Momentami nawet możemy usłyszeć leit motify oryginalnego motywu przewodniego serii w niektórych utworach. Jeżeli chodzi o stan techniczny to nie mam nic do zarzucenia. Gra jest blokowana do częstotliwości odświeżania naszego monitora, lecz nie odczułem obecnej synchronizacji pionowej, więc prawdopodobnie jest wyłączona. Przez całą swoją przygodę nie odczułem nawet jednego spadku płynności, więc to twórcy dopasowali do perfekcji. Gra oferuje też ustawienia dostępności, które potrafią być mocno przydatne. Świetną opcją jest wizualizacja audio, która dodaje migające paski na krawędziach ekranu, które przedstawiają kierunek, który prowadzi do przeciwnika, co pozwala na lepsze orientowanie się w terenie.
Podsumowanie
Five Nights at Freddy’s: Into the Pit jest jedną z lepszych gier w całej serii, lecz nie oznacza to, że jest grą wybitną. Gra oferuje świetny styl graficzny, bardzo dobrą muzykę oraz klimat razem z przyzwoitą rozgrywką, lecz przewidywalna SI oraz dosyć kiepska fabuła hamuje to doświadczenie. Nie mniej jednak bawiłem się całkiem nieźle, mimo lekkiego rozczarowania, bo zapowiedzi reklamowały całkiem unikalne doświadczenie.
Recenzja oparta o wersję gry na PC. Kopia recenzencka została podarowane przez wydawcę ScottGames oraz Mega Cat Studios.
7.0
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
10.0
Technikalia
9.0
Gameplay
7.0
Fabuła
4.0
Dźwięk
8.0
Ocena ogólna
7.0
Zalety
Świetna oprawa wizualna.
Bardzo dobra ścieżka dźwiękowa.
Przyzwoite mechaniki rozgrywki.
Bardzo dobra optymalizacja.
Przydatne ustawienia dostępności.
Wady
SI po jakimś czasie jest przewidywalne.
Słaby wątek fabularny.
Błędy w polskim tłumaczeniu + czcionka bez polskich znaków.