0

Każdy z nas czasem potrzebuje chwili odpoczynku i relaksu, wolnej od codziennych trosk. Wiele dużych produkcji wymaga od nas większego zaangażowania. W takich momentach warto sięgnąć po mniejsze tytuły, które nie narzucają nam żadnych celów i nie wymagają pośpiechu. Ot taka czysta, relaksująca rozgrywka.

W Small Living World wcielamy się w rolę niemal wszechpotężnego bóstwa, które ma za zadanie stworzenie pięknego i działającego ekosystemu na pustkowiach. Rozgrywkę rozpoczynamy od wygenerowania losowego terenu. Początkowo mapy składają się jedynie z skalnego podłoża, ziemi i skromnych zbiorników wodnych. Naszym zadaniem jest rozmieszczanie na mapie sadzonek roślin oraz zwierząt.

Gra oferuje dwa tryby: normalny oraz piaskownicę. W trybie normalnym, zanim cokolwiek posadzimy lub postawimy, musimy zebrać odpowiednią liczbę punktów, które generują się automatycznie, proporcjonalnie do obecnego stanu świata. Dodatkowo, nie wszystkie elementy są odblokowane od początku. Odnawianie naszego świata zaczynamy od podstaw, takich jak trawa czy kwiatki, a dostęp do nowych elementów zyskujemy wraz ze wzrostem naszego wyniku. W trybie piaskownicy wszelkie limity zostają zniesione. Możemy swobodnie umieszczać dowolne elementy, kiedy tylko chcemy. Osobiście uważam, że powinien to być podstawowy tryb zabawy, i już wyjaśniam dlaczego. Waluty na nowe elementy świata zawsze jest za mało, a jej przypływ jest niesamowicie powolny. Prędzej zapuścisz korzenie przed ekranem gry niż drzewa w niej zawarte.

Istnieje cienka granica między odprężającą, relaksującą rozgrywką a monotonią i nudą. Niestety, tryb normalny szybko takim się staje. Dlatego jestem zwolennikiem trybu piaskownicy, pozbawionego niepotrzebnych ograniczeń. Chociaż nie potrzebujemy waluty, wciąż musimy doglądać, jak wszystko rośnie i rozwija się. Tempo na tym nie traci, a my zyskujemy czystą przyjemność z rozgrywki.

Jak gra prezentuje się od strony liczb? Do naszej dyspozycji oddano 22 rodzaje zwierząt, które możemy wprowadzać do naszego świata. Każde zwierzę ma własne zachowania, potrzeby i wymagania dotyczące środowiska. Aby zwierzęta nie tylko przeżyły, ale również się rozmnażały, musimy stworzyć im odpowiedni biom. Gra oferuje 28 gatunków roślinności – od kwiatków, przez krzewy, aż po wielkie drzewa. Rośliny stanowią podstawę całego ekosystemu. Bez roślinności, nic nie może istnieć. Musimy stworzyć taki ekosystem, aby jego elementy wzajemnie się uzupełniały i nie wykluczały. To nie jest łatwe zadanie, ponieważ musimy brać pod uwagę światło słoneczne, wodę, rodzaj gleby, a nawet sąsiadujące rejony. Do naszej dyspozycji oddano również narzędzia pozwalające na kontrolowanie terenu, ilości wody, a nawet opadów deszczu. Nasz mały świat możemy dekorować dziesiątkami obiektów, które starzeją się wraz z nim. Niektóre z tych obiektów posiadają ukryte funkcje wpływające na otaczający świat, ale w jaki sposób? Tego nie zdradzę.

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że Small Living World to całkiem udany i satysfakcjonujący symulator tworzenia i podtrzymywania ekosystemu. Choć nie jest to najlepsza produkcja tego typu, zdecydowanie nie należy do najgorszych. Każdy widoczny na ekranie piksel sprawia wrażenie żywego i stanowi integralną część świata.

Oprawa graficzna to prosty pixel-art, który ani nie zachwyca, ani nie odpycha. Stylistyka gry początkowo mnie zmyliła. Menu, ekran gry, interfejs, animacje i ekrany samouczka zostały wystylizowane – umyślnie bądź nie – tak, że przypominają produkcję z wczesnych lat 90. Zastanawiałem się, czy nie jest to gra sprzed wielu dekad, która po latach wróciła na współczesne platformy. Po krótkim śledztwie okazało się, że jednak nie. Twórca gry rozpoczął pracę nad tym tytułem w 2018 roku, a w 2023 wydał swoją produkcję na telefony z systemem Android. Dopiero rok później, teraz, latem 2024, zdecydował się przeportować Small Living World na komputery osobiste.

Small Living World to definicja powiedzenia, że piękno tkwi w prostocie. W grze brakuje wielu istotnych funkcji, takich jak chociażby szczegółowe opcje w menu czy możliwość grania na pełnym ekranie. Mimo to, ma to swój urok. Pikselowe ekosystemy, mimo swojej prostoty, prezentują się całkiem nieźle. Brak muzyki czy ambientu w tle nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz staje się zaletą. Dźwięki w grze to najprostsze efekty związane z tym, co widzimy na ekranie. Obserwujemy biom z bagnami? Słyszymy rechotanie żab. Łąkę? Bzyczenie owadów. “Morze”? Szum fal. Wraz z kolejnymi elementami w danym biomie pojawiają się nowe dźwięki. Tworzy to interesującą, naturalną symfonię, która idealnie komponuje się z całą produkcją.

Ta mała, niezależna produkcja potrafi niezwykle odprężyć, pozwalając uciec od znojów szarej codzienności. Pod warunkiem, że szybko odblokujemy tryb piaskownicy oraz przymkniemy oko na niedoskonałości i braki. Warto mieć ten tytuł na uwadze, gdy zbliży się jego premiera. Pytanie tylko, jak będzie wyglądała sytuacja z ceną. Nie jest to tytuł, na który wydałbym więcej niż 20 złotych. Jednak za symboliczną kwotę? Czemu nie.

Do artykułu wykorzystano kopię gry podarowaną przez developera 777 Pixels.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *