Odstawiając na bok wszystkie te absurdalne symulatory lub traktujące o działalności wątpliwej legalnie, warto pamiętać o tych, które sięgają po zawody i tematy bardziej powszednie, ale jednocześnie dla wielu z nas obce. Taką właśnie produkcją jest Electrician Simulator, który, jak nazwa wskazuje, pozwala nam wcielić się w rolę elektryka....
Odstawiając na bok wszystkie te absurdalne symulatory lub traktujące o działalności wątpliwej legalnie, warto pamiętać o tych, które sięgają po zawody i tematy bardziej powszednie, ale jednocześnie dla wielu z nas obce. Taką właśnie produkcją jest Electrician Simulator, który, jak nazwa wskazuje, pozwala nam wcielić się w rolę elektryka. I robi to nawet z klasą.
Elektryzująca spuścizna
Wcielamy się w rolę młodego elektryka, który zainspirowany swoim ojcem postanowił pójść w jego ślady. Kupił swój pierwszy dom, założył warsztat, a następnie otworzył firmę. W ciągu 7 godzin zabawy z tym tytułem przyjdzie nam przyjąć wiele zleceń. Niektóre wykonamy w warsztacie, w naszym domu. Inne zmuszą nas do odwiedzenia domu klienta i naprawy usterki na miejscu.
Fabuła w tej grze praktycznie nie istnieje, co nie stanowi żadnego problemu. Zamiast tradycyjnej opowieści, gra oferuje coś w rodzaju namiastki różnych historii. Każde zlecenie posiada swój unikalny opis. Znajdziemy tu zarówno proste, codzienne zadania, które mógłby zlecić każdy, jak i te bardziej nietypowe, subtelnie sugerujące, że coś tutaj jest nie tak. I w ten sposób przyjdzie nam zepsuć wszystkie światła w domu dla wampira czy podłączyć komputery do sieci elektrycznej dla hakera. Moim ulubionym zadaniem jest to zainspirowane serialem Stranger Things, gdzie zajmujemy się naprawą porozwieszanych lampek choinkowych. Co ciekawe, niektóre zadania z czasem dostają kontynuację, niejednokrotnie skłaniając nas do powrotu do danego miejsca. Mimo powtarzalności, a czasem nawet monotonii rozgrywki, to wszystko sprawia, że najzwyczajniej w świecie chce się grać dalej.
Aż włos się jeży
Rozgrywkę Electrician Simulator można podzielić na dwa segmenty. Pierwszym jest naprawa warsztatowa. Polega ona na otrzymywaniu uszkodzonych przedmiotów, które następnie musimy naprawić. Proces ten wymaga rozebrania urządzenia na części, identyfikacji i wymiany uszkodzonych elementów, a na końcu ponownego złożenia wszystkiego w całość. Osobiście, ten aspekt gry najbardziej mnie wciągnął i chętnie poświęciłbym mu więcej czasu. Niestety, liczba przedmiotów do naprawy jest mocno ograniczona.
Drugi segment gry Electrician Simulator przenosi nas bezpośrednio do domów klientów, gdzie nasze zadania zależą od ich indywidualnych potrzeb. Robota może być prosta, jak wymiana żarówek czy montaż gniazdka, ale zdarzają się również bardziej wymagające fuchy. Na przykład założenie pełnej instalacji elektrycznej w całym domu. Rozgrywka koncentruje się na trzech głównych aktywnościach, trzech mini-grach: montażu gniazdek, montażu przełączników światła, a także rozkładania kabli po ścianach pomiędzy źródłami energii. Teoretycznie, wszystkie te zadania można wykonać szybko i bez większego zastanowienia, a gra i tak zaakceptuje ich wykonanie. Jednakże, aby osiągnąć zadowalający i estetyczny efekt, konieczne jest dokładne planowanie i staranne układanie elementów. Jednak efekt końcowy jest tego warty.
Niestety choć wspomniane wcześniej opisy i projekty poziomów zachęcają, tak praktycznie ciągłe wykonywanie tych samych czynności, choć w różnych środowiskach, po pewnym czasie zaczyna nużyć. Zdarzają się poziomy, które starają się całość jakoś urozmaicić, jednak jest to rzadkość. W miarę zagłębiania się w grę, rośnie uczucie monotonii, prowadzące do znużenia i braku staranności w wykonywaniu zadań.
Elektryka prąd nie tyka
W symulator elektryka możemy zagrać na wszystkich wiodących platformach. Swój egzemplarz testowałem na leciwej już konsoli Nintendo Switch, która na dzień dzisiejszy mocno odstaje od konkurencji. Mimo to gra prezentuje się na niej zaskakująco ładnie – tak w doku, jak w trybie przenośnym. Niestety zostało to okupione nieprzyjemnym kompromisem w postaci niewielkiej ilości klatek na sekundę. Produkcja jest jak najbardziej grywalna, jednak nie jest to tak przyjemne doświadczenie jakim mogłoby być. Przez większość czasu Electrician Simulator stara się trzymać 30 fps’ów, jednakże nierzadko spada poniżej tej wartości.
Oprócz wspomnianych wcześniej ograniczeń, Electrician Simulator ma inne niedociągnięcia. Muzyki w tej grze czy to w lobby, czy to w trakcie ogrywania poziomów miło się słucha. A przynajmniej przez pierwszych kilka minut. Po tym czasie zaczyna działać na nerwy i dalsze jej słuchanie potrafi przyprawić o ból głowy. Aczkolwiek żaden z tych problemów nijak się ma do problemów ze sterowaniem. Poruszanie się w tej grze za pomocą joy-conów to istna tragedia. Momentami zakrawa wręcz o grywalność. W szczególności da się to odczuć w mini-grach, gdy precyzja jest niezwykle ważna. Na szczęście twórcy zaimplementowali możliwość interakcji poprzez ekran dotykowy, co znacznie wpływa na komfort z grania, choć i tu trzeba zauważyć, że nie zawsze działa to idealnie.
Electrician Simulator to niezwykle trudny orzech do zgryzienia. To tytuł, który oferuje atrakcyjne mechaniki, które zapewniają sporo dobrej zabawy, jak i satysfakcji, i to bez jakiegoś większego wysiłku. Miałem niedosyt w ilości zleceń, mimo że tych na chwilę obecną jest dostępnych 42, z czego zaliczenie ich wszystkich zajęło mi 7 godzin. Niestety, ale spora powtarzalność w podstawowych mechanikach i niedopracowanie techniczne znacznie odbierają z przyjemności z grania. Mimo tych wad, warto mieć Electrician Simulator na uwadze i dać mu szansę, o ile jest się gotowym zaakceptować jego niedoskonałości.
Recenzja oparta o wersję gry na Nintendo Switch. Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.
6.5
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
6.5
Udźwiękowienie
4.5
Gameplay
7.5
Zawartość
7.0
Strona techniczna
6.5
Ocena ogólna
6.5
Zalety
Demontowanie i ponowne składanie przedmiotów sprawia sporo frajdy