Czy region Kitakami wprowadził bryzę świeżości do marki Pokemon? Pokemon Scarlet & Violet było przyjemną grą, lecz ogromne problemy techniczne i słaba oprawa graficzna mocno potrafiły zniszczyć wrażenia z rozgrywki. W końcu dotarliśmy do momentu premiery pierwszej części pakietu DLC “The Hidden Treasure of Area Zero” o nazwie “The...
Czy region Kitakami wprowadził bryzę świeżości do marki Pokemon?
Pokemon Scarlet & Violet było przyjemną grą, lecz ogromne problemy techniczne i słaba oprawa graficzna mocno potrafiły zniszczyć wrażenia z rozgrywki. W końcu dotarliśmy do momentu premiery pierwszej części pakietu DLC “The Hidden Treasure of Area Zero” o nazwie “The Teal Mask”, który przenosi nas do inspirowanego Japonią regionu Kitakami. Czy nowa przygoda rozwija i poprawia doświadczenia, które przyniosła nam podstawka gry? Niekoniecznie, lecz ma swoje zalety.
Historia morskiej maski
Nasze doświadczenie z pierwszą częścią DLC rozpoczyna się od telefonu od profesora Jaka, który informuje nas o możliwej wycieczce krajoznawczej do krainy o nazwie “Kitakami”. Gdy docieramy do akademii, aby dowiedzieć się więcej o samej wycieczce poznajemy Profesor Briar, która będzie naszym opiekunem w nowym regionie. Gdy dotrzemy na miejsce i znajdziemy się w głównym miasteczku poznamy Carmine i Kierana, rodzeństwo wokół, którego będzie się kręcił wątek główny w Kitakami. W trakcie historii dowiadujemy się legendy o “Lojalnej trójcy i ogrze”, która jest głównym motywem napędowym w dodatku. Sama fabuła jest dosyć poprawna i niestety nie zaskakuje niczym specjalnym. Wielka szkoda, bo Game Freak ma potencjał na przedstawianie bardzo dobrych historii (tak, patrzę na ciebie Pokemon Black & White). Postacie też niestety nie są jakoś głęboko napisane, a bardziej odgrywają stereotypy społeczne. Kieran to nieśmiały młodszy brat, który próbuje stać się lepszy, a Carmine to starsza nadopiekuńcza siostra, która nie zauważa, że ogranicza swojego brata. Długość samej fabuły głównej dodatku też nie jest specjalnie długa i można ją ukończyć w około 5 godzin, lecz w porównaniu do DLC z poprzedniej odsłony, czyli Sword & Shield, tutaj The Teal Mask jest pierwszą częścią dłuższej historii, która będzie mieć kontynuację za kilka miesięcy w dodatku The Indigo Disk. Mam nadzieję, że gdy dostaniemy drugą część historii to całościowo będzie to wypadać lepiej niż teraz, gdyż teraz jest po prostu ok.
Region Kitakami miał potencjał…
Nowy region niestety przedstawia zmarnowany potencjał. Kitakami jest wielkości około 20% mapy z podstawki i niestety jest strasznie proste pod względem samej struktury. W krainie znajdziemy jedno większe miasto, ogromną górę i w sumie nic więcej specjalnego, co by ją wyróżniało względem regionu Paldea. Miałem nadzieję, że skoro dostaniemy 5 razy mniejszą mapę niż w podstawce to przynajmniej gra będzie dobrze działać, bo nie będzie wymagać tak dużego terenu do wyrenderowania, lecz niestety tak nie jest. Momentami miałem wrażenie, że w Paldei klatkarz był na stabilniejszym poziomie niż w Kitakami, a to już jest wyczyn. DLC jest dowodem tego, że Pokemon Scarlet & Violet są technicznie skopane od podstaw i rozmiar mapy czy ilość assetów nie ma zupełnie żadnego znaczenia. Do tego niestety nowy region nie jest szczególnie ładny pod względem graficznym, chociaż mniejszy rozmiar terenu powinien dać otwarte drzwi na większe zróżnicowanie artystyczne, szkoda że niestety tak nie jest. W Kitakami jednak zostały dodane nowe aktywności poboczne, które mimo że nie są jakoś bardzo odkrywcze to potrafią dociągnąć łączną zawartość do jakichś 20 godzin rozgrywki co jest całkiem dobrą liczbą jak na połowę całego pakietu DLC. Do nowych aktywności możemy zaliczyć minigrę “Ogre Oustin’”, gdzie musimy zbijać odpowiedni rodzaj balonów, aby pozyskać z nich nasiona, które musimy następnie zanieść do specjalnych koszyków. Trzeba mieć na uwadze, że możemy mieć ograniczoną liczbę nasion przy sobie, więc musimy zaplanować odpowiednią strategię przy zanoszeniu ich na miejsce. W The Teal Mask mamy także dodatkowy wątek poboczny z fotografką Perrin, która poszukuje tajemniczego pokemona w jednej z lokacji na mapie. Dodatkową zawartością są jeszcze walki z Klanem Ogra z Kitakami, które są czymś na styl walk z liderami, ale w formie mocno uproszczonej.
Muzycznie z jednej strony dobrze, a z drugiej…
Jestem mocnym fanem ścieżki muzycznej z podstawowej wersji gry, szczególnie chodzi mi o utwory, których możemy doświadczyć gdy już zejdziemy do Area Zero. Niestety muzyka w The Teal Mask nie porwała mnie tak bardzo jakbym tego chciał. Jasne, jest kilka utworów, które się wyróżniają takie jak “Crystal Pool”, muzyka podczas walki z Ogerponem lub utwór walki z “Loyal Three”, lecz niestety żaden z tych utworów to nie jest ten poziom, który oferowało Area Zero czy finałowy boss w podstawce. Bardzo fajnym motywem za to jest to, że gdy pozyskamy nową funkcję do naszego “Roto-Phone” jaką jest Roto-Stick, wtedy możemy grać utwory z gier z 2 generacji Pokemon. Fajna sprawa.
Podsumowanie
The Teal Mask miało potencjał na coś więcej, a w rzeczywistości otrzymaliśmy poprawną historię z mało ciekawą mapą, lecz przyzwoitą ilością zawartości. Warto pamiętać, że The Teal Mask jest dopiero pierwszą częścią, większej zawartości, więc w przyszłości po premierze części drugiej będziemy spoglądać inaczej. Na ten moment radzę poczekać na premierę pełnego pakietu DLC, chyba że jesteście zapalonymi fanami marki i zależy wam na nowych i powracających stworkach.
Recenzja oparta o wersję gry na Nintendo Switch. Kopia gry do recenzji została podarowana przez polskiego dystrybutora Nintendo, ConQuest entertainment.