Czarująca, ręcznie animowana historia wciągnęła mnie bardziej niż się tego spodziewałem. Lost in Play pierwszy raz zobaczyłem na tegorocznym Summer Game Fest i z automatu byłem zainteresowany, ponieważ styl graficzny bardzo przypominał mi jeden z moich ulubionych animowanych seriali, czyli Gravity Falls i nie odbiega to od prawdy, bo...
Czarująca, ręcznie animowana historia wciągnęła mnie bardziej niż się tego spodziewałem.
Lost in Play pierwszy raz zobaczyłem na tegorocznym Summer Game Fest i z automatu byłem zainteresowany, ponieważ styl graficzny bardzo przypominał mi jeden z moich ulubionych animowanych seriali, czyli Gravity Falls i nie odbiega to od prawdy, bo w Lost in Play widać mocną inspirację tym serialem, czego twórcy wcale nie kryją i otwarcie o tym mówią.
Rodzeństwo w światach dziwności
Lost in Play jest hybrydą gry przygodowej point’n’click oraz gry logicznej. Wcielamy się w rodzeństwo Toto i Gal, którzy przypadkiem ruszają w przygodę przez różnego rodzaju magiczne światy. Nie będę kłamał, że Toto i Gal zdecydowanie są wzorowani na Dipperze i Mabel z Gravity Falls, bo widać to na pierwszy rzut oka. Grze towarzyszy śmieszkowy dubbing w stylu hybrydy mowy z Animal Crossing i starych gier LEGO, nie jest jednak tak piskliwy jak w Animal Crossing. Głosy mimo tego, że są niezrozumiałe to jednak przekładają się na klimat tej gry i zdecydowanie pasują.
Niby niepozorna przygodówka, a zaskakuje na każdym kroku
Elementy logiczne w Lost in Play to coś co mnie zaskoczyło najbardziej. Zagadki w każdym rozdziale są inne, a twórcy byli bardzo kreatywni w procesie ich tworzenia, bo są także świetnie zaanimowane, jak i cała gra. Momentami zagadki zamieniają się też na minigierki i jak poprzednio mówiłem zasada z zagadek logicznych jest zastosowana także tutaj, w każdym rozdziale mamy całkowicie inną minigrę, a te również są mega kreatywne. Raz gramy w specjalny wariant warcabów, raz w specjalną wersję “match 4”, a także w wariację Blackjacka z goblinami. Lost in Play oferuje także system podpowiedzi, który nie tyle co bezpośrednio podaje nam rozwiązanie, co bardziej stara się nakierować w odpowiednim kierunku.
Historia opowiedziana animacją
Jak wcześniej wspomniałem, w grze nie doświadczymy żadnych zrozumiałych dla nas dialogów, ale nie przeszkadza to twórcom w opowiedzeniu czarującej i wciągającej historii. Dużym napędem fabularnym w Lost in Play jest animacja, która jest z najwyższej półki i bez problemu mogłaby być użyta w potencjalnym serialu animowanym z Toto i Gal. Warto też wspomnieć, że soundtrack idealnie pasuje do gry, w każdej lokacji otrzymujemy całkowicie nową muzykę. Fabuła gry zaprowadzi nas w świetnie narysowane i przemyślane światy, a kulminacja historii była dla mnie całkiem satysfakcjonująca.
Technikalia także dają radę
Lost in Play może być zagrane na dowolnym kontrolerze. Mysz, klawiatura, pad, mysz i klawiatura jednocześnie, do wyboru do koloru. Sterowanie i interakcja na każdym z kontrolerów jest zrobiona z najwyższą precyzją i nie sprawia żadnych problemów. Lost in Play zawiera także system ekwipunku, który nie stawia żadnych problemów przy każdym z urządzeń do sterowania gry. Optymalizacja jest idealna i nie doświadczyłem spadku nawet jednej klatki na sekundę przez całą grę.
Podsumowanie
Lost in Play jest na ten moment największym moim zaskoczeniem tego roku. O grze dowiedziałem się 2 miesiące temu i automatycznie trafiła na moją listę gier do ogrania. Czarująca fabuła, świetna animacja i muzyka, a także genialnie zaprojektowane zagadki logiczne i minigierki. Grę udało mi się ukończyć w czasie 5 i pół godziny. Lost in Play premieruje na Steam już dzisiaj, grę też możecie przetestować w formie wersji demo.
Recenzja przedpremierowa pochodzi z wersji gry na PC. Kopię gry do recenzji podesłał wydawca.