A gdyby tak rzucić wszystko w diabły i wyjechać na wakacje do malowniczej, włoskiej wioski nad morzem? I przy okazji wplątać się w kryminalną intrygę związaną z tajemniczym złodziejem. Witaj w Borgo Marina! Historia On Your Tail opowiada o losach młodej pisarki, Diany Caproni, która właśnie zmaga się z...
A gdyby tak rzucić wszystko w diabły i wyjechać na wakacje do malowniczej, włoskiej wioski nad morzem? I przy okazji wplątać się w kryminalną intrygę związaną z tajemniczym złodziejem.
Witaj w Borgo Marina!
Historia On Your Tail opowiada o losach młodej pisarki, Diany Caproni, która właśnie zmaga się z odrzuceniem swojego najnowszego dzieła. By ochłonąć i odnaleźć nową inspirację, postanawia wybrać się na krótką wakacyjną wycieczkę. Jej wybór pada na malowniczą, nadmorską miejscowość Borgo Marina – miejsce, o którym wie niewiele, poza tym, że jej babcia często tam bywała w młodości. Niedługo po przybyciu Diana zostaje wciągnięta w intrygę związaną z tajemniczym złodziejem, który nęka mieszkańców. Kierowana ciekawością i dobrym sercem, dziewczyna podejmuje się rozwiązania zagadki, wcielając się w samozwańczą panią detektyw.
Fabuła On Your Tail nie należy do szczególnie oryginalnych, ale to wcale nie musi być wadą. W końcu historie o podobnej konstrukcji wciąż potrafią przyciągnąć uwagę i zapewnić godziny dobrej zabawy, jeśli odpowiednio zbudować napięcie i zdobyć zainteresowanie gracza. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o tej produkcji.
Zacznijmy od bohaterów. Ich wizualne kreacje są naprawdę udane – cieszą oko. Warto od razu wtrącić, że choć akcja gry rozgrywa się we współczesnych Włoszech, świat zamieszkują antropomorficzne zwierzęta. Twórcy zadbali o mnogość postaci drugo-, trzecio- i nawet czwartoplanowych, choć tylko niewielka część z nich została zaprezentowana w formie modeli 3D. Co ciekawe, ze znaczną większością można porozmawiać, a każda z tych postaci ma coś do powiedzenia – choć często są to krótkie i niezbyt istotne kwestie. Wszyscy bohaterowie zdają się być unikalni, mieć własne charaktery i style bycia. Mimo to nie byłem w stanie ich polubić, kompletnie mi na ich losach i osobistych historiach nie zależało. Jestem przekonany, że za tydzień zapomnę o nich zupełnie.
Wypadałoby tu też wspomnieć o głównej bohaterce Dianie, która jest wyjątkowo irytująca. Szczególnie przeszkadza jej ciągłe rzucanie frazą ‘Santa Madre’ (tłum. Matko Boska). Powtarzające się, niczym mantrę, wstawki tego typu nie tylko drażnią, ale i wypadają sztucznie, co psuje odbiór postaci. To dobry przykład tego, jak nadmierne eksploatowanie w dialogach pewnych zwrotów – czy to przekleństw, czy innych fraz – potrafi zniechęcić do bohatera, a w pewnych przypadkach nawet zrujnować ogólny odbiór historii.
W przypadku On Your Tail wstawki te ani bohaterowie nie są jednak głównym problemem. To, co ostatecznie psuje odbiór fabuły, leży gdzie indziej.
Na kiepską jakość historii w On Your Tail składają się trzy kluczowe czynniki: brak logiki, brak konsekwencji oraz nieumiejętne prowadzenie narracji. Już od pierwszych minut gry można odnieść wrażenie, że za scenariusz odpowiadają osoby pozbawione większego doświadczenia w pisaniu, wykraczającego poza amatorskie opowiadania czy fanfiki. Nie jest moją intencją nikogo obrażać, ale historia przedstawiona w tej grze zwyczajnie nie pozwala na komfortowe śledzenie jej wydarzeń ani na czerpanie przyjemności z odkrywania kolejnych tajemnic. Zamiast angażować, fabuła pozostawia nas z frustracją i poczuciem zmarnowanego potencjału.
Niestety wiele wydarzeń w On Your Tail nie ma najmniejszego sensu ani logicznego uzasadnienia, sprawiając wrażenie przypadkowego zlepku pomysłów. Dodatkowo liczne wątki są zaczynane i nigdy nie znajdują swojego zakończenia, jakby urywane w połowie. Zachowania postaci często przeczą nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale także ich własnym charakterom, doprowadzając do tego, że zaczynają sprawiać wrażenie jeszcze bardziej nieautentycznych. Jeśli chodzi o prowadzenie fabuły, scenarzyści wykazali się kompletnym brakiem wyczucia. Nie opanowali sztuki utrzymania odpowiedniego tempa akcji ani umiejętnego łączenia wydarzeń w spójną całość. Brakuje im także intuicji w kwestii tego, co i kiedy należy wprowadzić, by zbudować napięcie lub zainteresowanie gracza. Choć zamysł na historię miał potencjał, to ostateczne wykonanie zaprzepaściło wszystko. Śledzenie tej opowieści nie tylko nie sprawia przyjemności, ale wręcz męczy i irytuje. Ostatecznie, historia jest daleka od tego, by można ją było uznać za udaną.
W poszukiwaniu prawdy
Jako że mamy do czynienia z opowieścią detektywistyczną, gra pozwala nam prowadzić śledztwo i rozwiązywać zagadki. Trzeba przyznać, że w tej kwestii deweloperzy wykonali solidną pracę, choć nie obyło się bez potknięć. Każda zagadka składa się z dwóch etapów. Pierwszy polega na zebraniu poszlak. Aby to osiągnąć, będziemy rozmawiać z mieszkańcami, a czasem nawet ich przesłuchiwać, co uruchamia mini-grę. W jej trakcie musimy łączyć zeznania przesłuchiwanego z posiadaną wiedzą, by wydobyć prawdę. Ważne jest jednak, by nie łączyć ze sobą niepowiązanych elementów, ponieważ przesłuchiwany ma ograniczoną cierpliwość. Gdy ta się wyczerpie, mini-gra zostaje przerwana, a my musimy zacząć ją od nowa. Drugim, kluczowym elementem zbierania poszlak jest badanie miejsc zbrodni. W tym zadaniu pomaga nam urządzenie odziedziczone po babci – Chronolens. Patrząc przez jego soczewkę, możemy zobaczyć, jak dane miejsce wyglądało przed dokonaniem zbrodni. Naszym zadaniem jest porównanie obecnego stanu miejsca zbrodni z obrazem widzianym przez Chronolens. Niektóre z różnic są jednak tak subtelne, że można spędzić dłuższą chwilę na ich szukaniu.
Po zebraniu wszystkich wskazówek nadchodzi czas na rozwiązanie zagadki za pomocą kolejnej mini-gierki. Trafiamy wtedy na specjalną planszę, gdzie korzystając z posiadanych poszlak, musimy ustalić kolejność wydarzeń. Większość zagadek, szczególnie na początku gry, da się logicznie rozwiązać, a proces dedukcji daje satysfakcję. Niestety, im dalej w las, tym bardziej absurdalne i bezsensowne stają się wskazówki. W efekcie często trudno je ze sobą powiązać w spójny sposób. Kończy się to na tym, że przypadkowo łączymy wszystko ze wszystkim, aż w końcu za którymś razem udaje nam się odkryć rozwiązanie. Jednak, nawet jeśli czasami zagadki są głupie i zdają się być losowe, tak ich rozwiązywanie potrafi wciągnąć.
Pracowite wakacje
Borgo Marina to otwarte miasteczko, po którym możemy się swobodnie poruszać. Z początku kompletnie nie mogłem się przekonać do projektu miasta oraz jego wyglądu. I być może zadziałał tu swego rodzaju syndrom sztokholmski, ale im dłużej w nim przebywałem, tym bardziej się do niego przekonywałem. Borgo Marina to niewielkie, urokliwe miasteczko, pełne ślicznych uliczek i choć z pozoru nie wyróżnia się niczym szczególnym, to jednak zostaje w pamięci dzięki kilku charakterystycznym punktom orientacyjnym. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to fakt, że miasto jest podzielone na instancje, co zmusza nas do znoszenia ekranów ładowania podczas przechodzenia między dzielnicami. Dodatkowo Diana, którą sterujemy, jest wyjątkowo powolna, co sprawia, że poruszanie się po mieście bywa dość męczące. Brakuje mi w tej grze punktów szybkiej podróży. Z drugiej strony, gdyby takie punkty były dostępne, zapewne syndrom sztokholmski wcale by nie zadziałał.
Jeśli zmęczą nas śledztwa i dramy, możemy na chwilę zwolnić tempo i zająć się aktywnościami pobocznymi, których w Borgo Marina nie brakuje. Po miasteczku rozsiane są sklepy, w których możemy zakupić pamiątki, książki do przeczytania czy nowe stroje dla naszej bohaterki. Niestety, na początku przybywamy do miasteczka bez grosza przy duszy, co może stanowić pewną trudność. Na szczęście możemy podjąć się prac dorywczych, które zwykle odbywają się w formie mini-gier. Te bywają mocno nieintuicyjne, a samouczki do nich nie zawsze są pomocne. Niemniej, po opanowaniu zasad, można się przy nich dobrze bawić. Poza tymi mini-grami, dostępne są także inne aktywności, takie jak gra w kulki czy rzucanie kamieniami po tafli morza. Są to miłe przerywniki, które mogą umilić czas, ale po jednym czy dwóch podejściach trudno uznać je za na tyle angażujące, by odrywać się od głównej fabuły.
Czy ta gra miała jakiekolwiek testy?
Bo sądząc po stanie technicznym finalnego produktu, zaczynam w to wątpić. Pomijam takie drobnostki, jak fakt, że niektóre kwestie dialogowe nie zostały przetłumaczone z oryginalnego włoskiego na angielski. Nie będę też wspominał o oprawie graficznej, która mimo że kolorowa i jaskrawa, wygląda na mocno przestarzałą. Mimika postaci i porządne animacje to pojęcia, które w tej grze nie istnieją, a same scenki przerywnikowe wyglądają, jakby zostały wyrenderowane w 360p. Jednak to wciąż wierzchołek góry lodowej. Nawet praca kamerą, która jest toporna i niedokładna, nie jest aż tak poważnym problemem, jak inne błędy techniczne.
Przede wszystkim optymalizacja sprawia kłopoty – co jakiś czas doświadczałem nieprzyjemnych chrupnięć i przycięć. Najwięcej błędów występuje jednak w trakcie mini-gier, gdzie czasem dochodzi do zawieszania się gry, co uniemożliwia dalszą zabawę bez restartu. A co gorsza, po takim ponownym uruchomieniu często przenoszeni jesteśmy do poprzedniego checkpointu, nawet kilkanaście minut przed wystąpieniem błędu. Zdarzył się nawet jeden przypadek, w którym cały komputer się zaciął, zmuszając mnie do twardego resetu. Dodatkowo pojawiają się problemy z opcjami dialogowymi – widzimy karty z potencjalnymi opcjami, ale zamiast tekstu widzimy tylko białe bloczki.
Przejście całego On Your Tail zajęło mi 15 godzin, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że wiele etapów musiałem powtarzać z powodu problemów technicznych. Tytuł ten jest niedoskonały pod wieloma względami. Strona techniczna wymaga wielu poprawek, w tym poprawy optymalizacji i pracy kamery. Historia jest słaba i źle poprowadzona, a bohaterowie kompletnie nie zapadają w pamięć. Miasteczko Borgo Marina to urokliwe miejsce, w którym możemy spróbować kilku zabawnych aktywności, jednak nie jest to nic, co by przykuło do ekranu na dłużej.
On Your Tail nie jest grą całkowicie złą. Nie czuję, by tych kilkanaście spędzonych godzin było całkowicie straconych. To tytuł, w który można zagrać i przy którym można się dobrze bawić, jeśli tylko wyłączy się myślenie. Jednak absolutnie nie jest wart 161,99 zł, które życzy sobie wydawca na Steamie. Na naprawdę porządnej przecenie można rozważyć zakup tego tytułu, ale za pełną cenę? To pozycja kompletnie niewarta polecenia.
Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam). Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.