Nostalgia potrafi być zdradliwa. Wie o tym każdy, kto próbował wrócić do gry, która kiedyś pochłaniała go bez reszty. Często wspomnienia malują te chwile w jaśniejszych barwach, niż zasługują, a prawda bywa brutalna. Wiele gier, które kiedyś nas zachwycały, dziś wydaje się topornych, słabo wykonanych lub zwyczajnie źle znosi...
Nostalgia potrafi być zdradliwa. Wie o tym każdy, kto próbował wrócić do gry, która kiedyś pochłaniała go bez reszty. Często wspomnienia malują te chwile w jaśniejszych barwach, niż zasługują, a prawda bywa brutalna. Wiele gier, które kiedyś nas zachwycały, dziś wydaje się topornych, słabo wykonanych lub zwyczajnie źle znosi próbę czasu. Oczywiście nie jest to zasadą i są gry, które po prostu są ponadczasowe i zawsze wyjdą zwycięską ręką z próby czasu.
W cyklu Retro Podróż przyglądamy się starszym tytułom (czyli tym, które mają na karku co najmniej 15 lat), by odpowiedzieć na jedno kluczowe pytanie: czy po tylu latach od premiery wciąż warto po nie sięgnąć? Dzisiejszy odcinek poświęcamy jednemu z klasyków gier wyścigowych — Need for Speed: Underground, który zadebiutował 17 listopada 2003 roku.
Chcąc zagrać w starszy tytuł na współczesnym komputerze, warto pamiętać, że nie zawsze wszystko pójdzie gładko. Oczywiście istnieją platformy, takie jak GOG, które oferują zmodernizowane wersje klasycznych gier, dostosowane do działania na nowszych systemach bez większych problemów. Jednak sytuacja komplikuje się, gdy mamy do dyspozycji oryginalną płytę z czasów premiery. Tak, dawno temu gry były dystrybuowane na nośnikach takich jak płyty, dyskietki czy kartridże. W tamtych czasach nie istniały jeszcze łatki, a wersja gry, którą kupowaliśmy, była jej ostateczną formą. Problemem jest także to, że starsze tytuły często nie współpracują z bardziej nowoczesnymi rozwiązaniami; od systemów operacyjnych, przez współczesne rozdzielczości ekranu, aż po kompatybilność z nowymi podzespołami. W efekcie zdarza się, że niektórych gier nie da się uruchomić w ogóle. Szczególnie znane z tego problemu są produkcje Electronic Arts z wczesnych lat 2000.
Na szczęście społeczność fanów i moderów nie pozwala, by te gry odeszły w zapomnienie. Jeśli wasza ulubiona produkcja z dzieciństwa nie chce się uruchomić, warto zajrzeć na fora dedykowane danej grze. Znajdziecie tam mnóstwo porad i rozwiązań. Dzięki temu i ja mogłem cieszyć się klasycznym Need for Speed: Underground, działającym bez problemów i to w rozdzielczości, która dzisiaj jest standardem, a tych kilkanaście lat temu była niczym więcej jak absurdalnym wymysłem.
Ku mojemu zaskoczeniu, Need for Speed: Underground prezentuje się znacznie lepiej, niż się spodziewałem. Przed uruchomieniem gry byłem przygotowany na przestarzałą grafikę, pełną pikselozy i ledwie rozpoznawalnych kształtów. Tymczasem, jak na ponad dwudziestoletni tytuł, wizualna strona gry potrafi pozytywnie zaskoczyć. Modele samochodów wciąż wyglądają nieźle, a twórcy zadbali o detale, takie jak efekty odbić, które, choć oczywiście dalekie od współczesnych standardów, nadal wyglądają całkiem dobrze. Niemniej jednak nie da się ukryć, że gra nie przetrwała próby czasu w pełni. Grafika, choć w swoim czasie była imponująca, dzisiaj wydaje się po prostu brzydka. Na szczęście, to specyficzna “brzydota”, która nie odrzuca.
Dla mnie, jak i dla całych rzesz graczy, to właśnie Need for Speed — od Undergrounda po Most Wanted — miały ogromny wpływ na nasze gusta muzyczne. Z radością mogę stwierdzić, że ścieżka dźwiękowa Undergrounda po latach nadal wywołuje lawinę ciepłych wspomnień i wciąż broni się jakościowo. Choć w dzisiejszych czasach wyścigi uliczne kojarzą się raczej z innymi gatunkami muzycznymi, to metalowe brzmienia, które dominują w tym tytule, wciąż doskonale spełniają swoją rolę. Tworzą niepowtarzalny klimat, podkręcają emocje i odpowiednio podnoszą poziom adrenaliny podczas wyścigów. Co więcej, wiele z tych utworów świetnie brzmi nawet dzisiaj. Niestety, jak to mówią, nie ma róży bez kolców. Choć uwielbiam muzykę Undergrounda, słuchanie tych samych utworów po raz setny potrafi być męczące. Przez ostatnie etapy gry przejechałem na wyciszeniu, żeby nie zwariować. To jednak bardziej kwestia braku różnorodności albo niewielkiej ilości piosenek niż samej jakości muzyki. Ta pozostaje niepodważalna.
Need for Speed: Underground to tytuł archaiczny pod wieloma względami. Jednym z tych aspektów jest fabuła, która do niedawna nawet nie wiedziałem, że w tej grze występuje. Niestety, jest ona zrealizowana w sposób bardzo prowizoryczny i łatwo można ją przeoczyć. Gracz wciela się w rolę kierowcy biorącego udział w swego rodzaju wojnie o tytuł najszybszego i niepokonanego w mieście. Historia opowiadana jest poprzez krótkie, chaotyczne scenki przerywnikowe oraz rozmowy telefoniczne, które usłyszymy przy wyborze wyścigów. Co warto podkreślić, Underground to ostatnia część serii, w której nie było otwartego świata. Twórcy przygotowali ponad 110 wyścigów, podzielonych na różne tryby, takie jak sprinty, klasyczne okrążenia, dragi i drifty. Dla urozmaicenia pojawiają się także próby czasowe i wyścigi eliminacyjne. Wszystkie wyścigi wybieramy z prostego, klasycznego menu. Oczywiście, nie mamy dostępu do wszystkich wyścigów od samego początku. Kolejne trasy odblokowujemy wraz z postępami w „fabule” i naszą rosnącą pozycją w rankingach.
Model jazdy w Need for Speed: Underground zdecydowanie stawia na zabawę zręcznościową. To w żadnym razie nie jest symulator. Pomimo upływu wielu lat od premiery, prowadzenie samochodów wciąż sprawia ogromną frajdę. Ściganie się po nocnych ulicach miasta nadal potrafi wciągnąć i dostarczyć satysfakcji. Niestety, gra ma też swoje “ale”, które niejednokrotnie wywoływały u mnie frustrację. Po ukończeniu całej kampanii obiecałem sobie, że nigdy więcej do tego tytułu nie wrócę, choćby mieli mnie torturować. Tym bardziej, że obecnie na rynku mamy dziesiątki lepszych wyścigów zręcznościowych.
Przede wszystkim nasi oponenci to skończeni idioci z agresją na poziomie Gandhiego z Civki, którzy za młodu wpadli do kociołka z magicznym napojem uwarzonym z białka i kreatyny. Kompletnie nie potrafią jeździć. Pełna siła, zero strategii. Prą do przodu jak szaleni, nie zważając na absolutnie nic. Raczej każdy gracz zdaje sobie sprawę z istnienia ukrytej mechaniki, która daje przeciwnikom przyspieszenie, gdy ci zostaną za bardzo w tyle, by dogonili nas jak najszybciej, żeby pojedynek nie tracił na intensywności. Otóż przeciwnicy wykorzystują ten boost, ale nie po to, żeby nas prześcignąć, a żeby wjechać w nas na pełnej prędkości. Momentami ta gra przypomina bardziej Destrucion Derby niż klasyczne wyścigi.
Niestety, dużym minusem jest również praca kamery oraz projekt mapy, które nie zostały najlepiej dopracowane. Choć sama mapa wizualnie prezentuje się całkiem dobrze, to w praktyce okazuje się być źle przemyślana. W wielu momentach zdarza się, że jedziemy na ślepo, nie wiedząc, co czeka nas za kilka metrów. A warto dodać, że w grze pojawia się ruch drogowy, który bywa nie tylko gęsty, ale również nieprzewidywalny. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy niespodziewanie uderzyłem w samochód, który nagle pojawił się na mojej drodze. Po takim wypadku, powrót na tor i nadrobienie strat jest praktycznie niemożliwe. Nie można również zapomnieć o źle rozmieszczonych niewidzialnych ścianach, które potrafią nas niespodziewanie zatrzymać, sprawiając, że samochód zaczyna wirować jak jakiś Beyblade. A najgorsze jest to, że gra się jakby uwzięła by robić to zawsze w trakcie ostatniego okrążenia. W szczególności, gdy wyścig ma minimum 6 okrążeń.
Jednak to też nie tak, że Underground jest produkcją niedopracowaną. Owszem, ma swoje problemy, które potrafią zirytować, ale wciąż jest to przyjemna gra. To również dowód na to, że kiedyś gry były zbudowane inaczej. Underground uświadomił mi, jak współczesne wyścigi stały się być może nie tyle łatwiejsze, co zbyt wybaczające. Dzisiaj mamy wszelkiego rodzaju udogodnienia, jak chociażby możliwość cofania czasu. Underground nie dawał drugiej szansy. Jeśli nie skończysz wyścigu na pierwszym miejscu, albo popełnisz choćby najmniejszy błąd, musisz zacząć wszystko od nowa. Underground wciąż potrafi bawić, ale nie wyobrażam sobie, by ktoś miał wystarczająco siły i cierpliwości, by przejść tę grę do końca. Większość graczy uruchomi ją, zagra kilka wyścigów, a potem zapewne zdecyduje się ją odinstalować.
Na niską chęć kontynuowania gry może również wpływać fakt, że progresja w Underground jest zbyt powolna, a nagrody nie dają poczucia satysfakcji. Co więcej, same mapy, po których się ścigamy, są ciągle te same. Po przejechaniu 15-20 wyścigów z ponad 110 dostępnych, właściwie zobaczyliśmy już cały świat, jaki gra oferuje. Zdecydowanie potrafi to stać się nużące.
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych i przyciągających elementów w starych Need for Speedach była możliwość tuningowania aut. Mowa tu nie o modyfikacjach pod względem osiągów — te występowały, ale były mocno ograniczone i ostatecznie odstawione na drugi plan. To, co liczyło się najbardziej, to modyfikacja wyglądu samego pojazdu. Możliwości edycji auta jest naprawdę sporo i przez całą grę zdobywamy coraz to więcej opcji. Elementów jest wystarczająco dużo, by stworzyć swój wymarzony samochód. A przynajmniej kiedyś tak to wyglądało. Może to tylko moje kontrowersyjne zdanie, ale odnoszę wrażenie, że tuning wizualny aut mocno się zestarzał i w dzisiejszych czasach nie robi już większego wrażenia. Przestał być czymś, co uważamy za cool. Najprawdopodobniej, my gracze, zdążyliśmy już z tego wyrosnąć. Takie modyfikowanie aut bardziej je oszpeca niż poprawia ich wygląd. Jednak to już kwestia indywidualna.
Czy warto wrócić do Need for Speed: Underground lub zacząć swoją przygodę z tym tytułem po latach? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Nostalgia rządzi się własnymi prawami. Niezależnie od tego, co powiem, wielu graczy i tak będzie chętnie wracać do tej produkcji. I nie można im się dziwić. Ale co zastaną po powrocie? Czy czeka ich ciężkie zderzenie z rzeczywistością i rozczarowanie? Okazuje się, że niekoniecznie. To tytuł, do którego naprawdę fajnie było wrócić. Spędziłem w nim kilka miło spędzonych godzin. To ścigałka, która nadal potrafi sprawić frajdę, choć ma masę problemów. Niemniej, to gra, która już mocno trąci myszką. Dobrze jest go zainstalować, przejechać kilka wyścigów, usunąć i zapomnieć na kolejnych dziesięć lat. W chwili obecnej na rynku mam wiele innych, lepszych i zdecydowanie bardziej dopracowanych gier wyścigowych, które oferują znacznie lepszą zabawę. Niestety, Underground ma już swoje lata świetności za sobą i najlepiej traktować go jak zwykłą retro ciekawostkę.
Artykuł oparty o wersję gry na PC. Kopia gry została zakupiona przez redaktora osobiście.