0

Niektóre tytuły cieszą się statusem kultowych, a ich remastery wyczekiwane są przez graczy z niecierpliwością. Niestety, nie każdy z takich klasyków doczeka się odświeżonej wersji. Na szczęście taki los nie spotkał obu odsłon Soul Reavera. Pytanie brzmi jednak: czy ten remaster zasługuje na miejsce wśród najlepszych odświeżonych klasyków, czy może to produkcja, którą lepiej zignorować? Odpowiedź, jak się okazuje, wcale nie jest jednoznaczna.

Z okazji 25-lecia premiery pierwszego Soul Reavera twórcy z Crystal Dynamics zdecydowali się wydać zremasterowaną wersję dwóch swoich kultowych gier. Niestety, jest to zestaw, który, mimo swojego potencjału, prawdopodobnie przemówi jedynie do wąskiego grona odbiorców najbardziej zawziętych fanów, dla których oba oryginały to świętość.

W rzeczywistości zremasterowany zestaw to nic innego jak oryginalne gry przeniesione niemal 1:1, z poprawkami graficznymi oraz – w przypadku graczy PC – możliwością bezproblemowego uruchomienia na nowszych komputerach.

Zmiany graficzne są zauważalne, szczególnie podczas rozgrywki w pierwszą odsłonę serii. Podniesiono nie tylko rozdzielczość, ale także wymieniono wiele tekstur na zupełnie nowe, co dodało grze sporo świeżości. Niestety, nawet mimo tych ulepszeń, Soul Reaver wciąż prezentuje się archaicznie. Choć wygląda znacznie lepiej niż oryginał, nadal sprawia wrażenie tytułu z połowy lat 2000. Soul Reaver 2 również doczekał się ulepszeń graficznych, choć w mniejszym zakresie. Różnice stają się zauważalne dopiero przy bezpośrednim porównaniu wersji oryginalnej z remasterem.

Niestety na tym kończą się usprawnienia graficzne. Zarówno oświetlenie, jak i efekty wizualne pozostały praktycznie niezmienione w porównaniu do oryginału. Nie poprawiono również animacji, które wciąż wyglądają sztucznie i sprawiają wrażenie „drewnianych”. Podobnie jest z dźwiękiem – nie wprowadzono żadnych zmian, przez co brzmi przestarzale i wyraźnie odstaje od współczesnych standardów. Podobne odczucia budzi voice acting. Choć nie można mu odmówić klimatu, jego teatralny charakter może wydawać się dziwny i trudny do zaakceptowania przez wielu.

Pod względem mechaniki gra nie doczekała się żadnych zmian. Jak była drewniana i momentami niewygodna, taką pozostała. Sterowanie i walka są prymitywne oraz mało precyzyjne, co może stanowić poważną przeszkodę dla graczy, którzy nie mają sentymentu do marki i są przyzwyczajeni do nowocześniejszych standardów rozgrywki. Wyraźnie widać, że gameplay mocno się zestarzał, co wpływa na ogólną przyjemność płynącą z gry. Nie zestarzała się jednak mechanika zabijania wampirów, która nadal wyróżnia się pomysłowością. By pokonać wroga, nie wystarczy tłuc go aż padnie – najpierw trzeba go ogłuszyć, a następnie wykończyć, np. wrzucając w światło słoneczne lub przebijając serce czymś szpiczastym. Warto zwracać uwagę na otoczenie, które często można wykorzystać do pokonania przeciwników.

Nie zestarzał się również pomysł na istnienie dwóch równoległych światów – rzeczywistego i duchowego. Główny bohater może swobodnie między nimi przechodzić, co wprowadza kilka interesujących mechanik. Umiejętność ta okazuje się szczególnie przydatna przy rozwiązywaniu łamigłówek lub odkrywaniu nowych ścieżek, które w innym przypadku byłyby niedostępne.

Pod względem fabuły to wciąż stare, dobre Soul Reaver. Tutaj nie było potrzeby niczego zmieniać. Choć teoretycznie gra stanowi sequel do Blood Omen, w praktyce nie odczuwałem, aby znajomość poprzedniej części była konieczna do czerpania przyjemności z rozgrywki. Tym bardziej że w tej odsłonie poznajemy zupełnie nowego bohatera. Historia skupia się na losach Raziela, wampira zdradzonego przez swojego pana, Kaina, i strąconego do krainy umarłych. Po latach zostaje wskrzeszony przez tajemniczego Pradawnego Boga, który, nie dając mu wyboru, wysyła go na krucjatę przeciwko dawnemu oprawcy. Napędzany pragnieniem zemsty, nim dotrze do swojego głównego celu, Raziel musi wcześniej zmierzyć się ze swoimi dawnymi braćmi – innymi wampirami, gdyż dzięki temu zdobędzie nowe moce. Zarówno historia, jak i bogate lore wciąż intrygują i zachęcają do dalszego zgłębiania historii.

Po tym, co powiedziałem wcześniej, można by odnieść wrażenie, że remaster to jedynie próba wykorzystania nostalgii fanów i skok na ich portfele. Nie jest to jednak do końca prawda. Choć faktycznie zakres zmian jest niewielki i raczej kosmetyczny, to jednak pewne usprawnienia wprowadzono. Przykładowo, dodano kompas oraz mapę, co znacząco ułatwia nawigację po świecie gry. Wprowadzono również tryb fotograficzny oraz możliwość przełączania się pomiędzy klasycznym a zremasterowanym wyglądem gry. Największą nowością jest jednak możliwość swobodnego poruszania kamerą. Choć dziś wydaje się to standardem w grach wideo, warto pamiętać, że te ponad dwadzieścia lat temu, w czasach takiego PlayStation 1, kamera była często statyczna, przytwierdzona do określonych punktów na mapie.

Oczywiście to nie byłaby gra stworzona na rocznicę, gdyby nie dołączono do niej menu z bonusami. Możemy w nim znaleźć takie dodatki jak arty czy grafiki koncepcyjne.

Niestety, gra boryka się z kilkoma problemami. Przede wszystkim sterowanie za pomocą myszy i klawiatury jest ociężałe i mało komfortowe. Dodatkowo występuje niewielkie opóźnienie pomiędzy ruchem myszki a reakcją kamery. Co ciekawe, ten problem prowadzi do dziwnego efektu, w którym ruch kamery zaczyna wywoływać lekkie mdłości. Jest to dość zaskakujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gra wyświetlana jest na zwykłym, płaskim monitorze. W przypadku gier na Wirtualną Rzeczywistość byłoby to bardziej zrozumiałe (choć osobiście nigdy nie doświadczyłem tego typu dolegliwości podczas używania gogli VR). W tym przypadku jednak, aby uniknąć dyskomfortu, musiałem robić regularne przerwy, by uniknąć nieprzyjemnych objawów. Oczywiście nie można wykluczyć, że jestem jedyną osobą, która doświadcza tego problemu, i że inni gracze mogą nie napotkać podobnych trudności.

Muszę również zwrócić uwagę na menu główne obu gier, które niestety wypada dość słabo. Są one ubogie w treść i pozbawione wielu opcji, które można by uznać za standard, nawet w przypadku niskobudżetowych produkcji tworzonych na szybko, których obecnie na Steamie nie brakuje. Przykładem jest brak tak istotnej funkcji, jak możliwość dostosowania ustawień graficznych, co zdawać by się mogło absolutną podstawą.

Szczerze mówiąc, trudno mi dostrzec sens w wydaniu tego remastera. Z tego, co zostało zmienione, to właściwie tylko poprawa grafiki, by pozbyć się pikselozy, dodanie możliwości poruszania kamerą (co niestety prowadzi do nudności) oraz zapewnienie kompatybilności z nowoczesnymi systemami. Nie jestem pewien, jak wygląda scena modderska tej gry, ale podejrzewam, że istnieją modyfikacje, które poprawiają ostrość tekstur, rozdzielczość, a także zapewniają bezproblemowe działanie na systemach takich jak chociażby najnowsze, nielubiące się z retro Windowsy.

Nie ma w tym remasterze tak istotnych zmian, które powodowały opad szczęki. To przestarzały tytuł, który ubrano w porządnie uprane, choć wciąż stare, ciuchy. Obawiam się, że archaiczność tej gry odstraszy nowych, młodszych graczy oraz casuali. Brak większych zmian sprawi, że tytuł ten przyciągnie jedynie fanatyków oryginalnych gier, którzy wiedzeni nostalgią zechcą odświeżyć swój ulubiony tytuł sprzed lat, a także tych graczy, którzy pamiętają początki gamingu i doskonale wiedzą, z czym przyjdzie im się zmierzyć. A szczerze mówiąc warto dać tej grze szansę, ponieważ historia Raziela potrafi wciągnąć niczym bagno.

Wrażenia oparte o wersję gry na PC.
Kopia gry do artykułu została podarowana przez wydawcę.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *