Gry gacha budzą skrajne emocje – jedni je uwielbiają, inni nimi gardzą. Niezależnie od opinii, nie sposób zaprzeczyć ich ogromnej popularności. Ten format wciąga miliony graczy na całym świecie, jednocześnie przynosząc twórcom gigantyczne zyski, czego świetnym przykładem są produkcje od Hoyoverse. Do tego grona aspiruje teraz Infinity Nikki od...
Gry gacha budzą skrajne emocje – jedni je uwielbiają, inni nimi gardzą. Niezależnie od opinii, nie sposób zaprzeczyć ich ogromnej popularności. Ten format wciąga miliony graczy na całym świecie, jednocześnie przynosząc twórcom gigantyczne zyski, czego świetnym przykładem są produkcje od Hoyoverse. Do tego grona aspiruje teraz Infinity Nikki od studia Infold Games – najnowszy przedstawiciel gatunku. Czy jednak rynek jest gotowy na kolejny tytuł tego rodzaju?
Gacha jak malowana
Historia Infinity Nikki przenosi nas do świata Miraland, do którego główna bohaterka, Nikki, trafia za sprawą magicznej sukienki i… szafy. Towarzyszy jej wierny kocio-podobny kompan, Momo. Wydawałoby się, że ich celem będzie powrót do dawnego życia, ale nic bardziej mylnego. Już w pierwszych minutach gry Nikki i Momo dochodzą do wniosku, że Miraland to całkiem przyjemne miejsce, w którym można się zadomowić.
Niestety, trudno znaleźć cokolwiek pozytywnego w fabule Infinity Nikki. Jest ona chaotyczna, nieprzemyślana i prowadzona w sposób, który momentami ociera się o farsę. Wygląda to tak, jakby scenariusz powierzono początkującemu studentowi bez doświadczenia, który co prawda miał dobre chęci, ale kompletnie zabrakło mu umiejętności. Rozumiem, że Infinity Nikki ma być grą, w której mamy zwolnić i w której powinniśmy celebrować każdą drobną chwilę. Problem w tym, że nawet taka opowieść wymaga solidnego warsztatu pisarskiego. Tymczasem tutaj chęci nijak nie przełożyły się na jakość. Fabuła kuleje, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej – bo dialogi są jeszcze gorsze.
Sądziłem, że po jednym z ostatnio recenzowanych przez nas tytułów trudno będzie znaleźć coś bardziej irytującego w tej kwestii, a jednak Infinity Nikki przebiło wszelkie moje oczekiwania… w negatywnym sensie. Poziom dialogów jest tak niski, że chwilami musiałem robić przerwy od gry, by zachować zdrowy rozsądek. Na to wszystko nakłada się fatalny dubbing. Lip sync nie zgadza się w żadnej wersji językowej – co jeszcze mógłbym zignorować, bo Genshin Impact zdążył mnie do tego przyzwyczaić. Jednak przeskakiwanie między wersjami angielską, japońską, a chińską w rozpaczliwym poszukiwaniu chociażby znośnego wykonania voice actingu było doświadczeniem niezwykle frustrującym. I niestety poległem w tym zadaniu. Jeśli dubbing sprawia, że gracz czuje zażenowanie i irytację, to znak, że coś poszło bardzo nie tak.
Choć muszę tu zaznaczyć, że wciąż nie ukończyłem całej produkcji. A głównym powodem jest… blokada postępów fabularnych. Takie rozwiązanie nie jest niczym niezwykłym w grach – wiele tytułów wymaga zdobycia określonego poziomu postaci, narzędzia czy zasobu, zanim pozwoli nam ruszyć dalej z fabułą. Jednak w przypadku Infinity Nikki sytuacja wygląda inaczej: aby kontynuować historię, gracz musi osiągnąć odpowiednią rangę stylisty, a tę zdobywa się, realizując achievementy. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to absurdalne, po głębszym zastanowieniu ma to pewien sens. W końcu jest to gra nastawiona na relaks, eksplorację świata i cieszenie się drobnymi, pobocznymi aktywnościami. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy na drodze stają daily questy – codzienne, losowe wyzwania, które stają się obligatoryjne obok achievementów. W moim przypadku, nawet po wykonaniu wszystkich dostępnych zadań jednego dnia, wciąż brakowało mi punktów, by osiągnąć wymaganą rangę. W efekcie zostałem zmuszony do porzucenia gry na dobę, by wrócić następnego dnia i dokończyć brakujące wyzwania.
Mimo wszystko zamierzam kontynuować rozgrywkę, choć mam świadomość, że zajmie to trochę czasu. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, co musiałoby się wydarzyć w dalszej części gry, bym zmienił o niej zdanie o sto osiemdziesiąt stopni. Czy nagły skok jakości fabuły? Rewolucja w dialogach? Czas pokaże. Na ten moment będę grał dalej i, być może, wrócę do tego tematu w pełnej recenzji w przyszłości.
Z drugiej strony, Infinity Nikki to bezsprzecznie najpiękniejsza gra, jaką widziałem w tym roku. Choć zdarzają się momenty, gdy oprawa graficzna traci nieco na spójności, są to jedynie krótkie chwile. W mgnieniu oka gra ponownie zachwyca niesamowitymi widokami i pełnymi uroku sceneriami. To prawdziwa uczta dla oczu, wypełniona dopracowanymi detalami i pięknymi krajobrazami.
Wielokrotnie zdarzało mi się zatrzymywać, by podziwiać otoczenie lub przyglądać się innym postaciom. Jeśli jednym z głównych celów twórców było skłonienie graczy do zwolnienia tempa, odprężenia się i cieszenia chwilą, to muszę przyznać, że osiągnęli go w stu procentach. Infinity Nikki to nie tylko gra – to wizualne doświadczenie, które bardziej ogląda się niż gra. Przepiękna oprawa graficzna, pełna detali i dopracowana z niezwykłą starannością, w połączeniu z płynnymi animacjami, tworzy niepowtarzalny klimat i stanowi prawdziwy majstersztyk artystyczny.
Ciuch zdobi człowieka
Infinity Nikki to darmowa gra z otwartym światem, oparta na modelu mikropłatności w stylu gacha. Mechanizm ten polega na zdobywaniu specjalnej waluty – poprzez grę lub wydawanie prawdziwych pieniędzy – którą następnie można wykorzystać na losowanie nagród. W tym przypadku są to rzadkie czterogwiazdkowe i legendarne pięciogwiazdkowe przedmioty. Jednak w przeciwieństwie do innych popularnych gier gachowych, takich jak Genshin Impact czy Honkai: Star Rail, w Infinity Nikki z losowań nie otrzymujemy nowych postaci, a wyłącznie ubrania. Co ciekawe, te elementy garderoby pełnią rolę kosmetycznych skórek i nie wpływają na mechanikę rozgrywki, co czyni ten system jednym z bardziej uczciwych typów mikropłatności. Tym bardziej że oferowane stroje prezentują się fantastycznie – niejednokrotnie zdarzało mi się po prostu zatrzymać i podziwiać ich detale. Należy jednak zaznaczyć, że na ten moment nie można wykluczyć, iż w przyszłości twórcy zdecydują się na wprowadzenie ubrań, które będą oferować unikalne zdolności lub dodatkowe możliwości. Gra posiada również sklep, gdzie za walutę premium – dostępną wyłącznie za prawdziwe pieniądze – można kupować specjalne skórki i pakiety.
W przeciwieństwie do wielu innych gier z otwartym światem, Infinity Nikki rezygnuje z klasycznej mechaniki walki. Choć w grze pojawiają się wrogowie, nie stanowią oni większego zagrożenia. Naszym jedynym środkiem obrony jest możliwość posłania w ich stronę zielonej kuli energii, co w zupełności wystarcza, by się ich pozbyć. Rozgrywka skupia się jednak na czymś innym – na eksploracji, rozwiązywaniu prostych łamigłówek oraz pokonywaniu etapów platformowo-zręcznościowych. To gra, która przede wszystkim stawia na odkrywanie malowniczego świata, oferując graczowi wielką eksploracyjną przygodę. Oprócz głównej rozgrywki, na graczy czeka także szereg dodatkowych aktywności i mini-gier, takich jak łowienie ryb, łapanie owadów czy zbieranie składników potrzebnych do tworzenia nowych ubrań.
Bo tak, jedną z najważniejszych mechanik w grze są noszone przez bohaterkę ubrania. To one determinują moce, jakimi Nikki dysponuje. Jednak jest to tylko częściowo prawda – zdolności są odblokowywane w drzewku rozwoju za pomocą gwiazdek zdobywanych w trakcie eksploracji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podmienić przypisany do danej umiejętności podstawowy strój na inny. Gdy nie korzystamy z żadnych specjalnych zdolności, Nikki nosi podstawowy ubiór, który możemy dostosować wedle uznania. Opcji personalizacji jest naprawdę mnóstwo – od każdego elementu garderoby po szczegóły takie jak makijaż czy akcesoria. Twórcy oddali do naszej dyspozycji dziesiątki możliwości modyfikacji wyglądu, pozwalając na pełną kreatywność w kreowaniu postaci. Osobiście nie czułem dużej potrzeby ingerowania w edycję wyglądu – nie jestem jej docelowym odbiorcą. Zdecydowanie bardziej wolałem korzystać z predefiniowanych zestawów ubrań, które i tak prezentują się fenomenalnie. Jednak dla osób, które lubią spędzać czas na dopracowywaniu szczegółów i wyrażaniu siebie poprzez wygląd postaci, Infinity Nikki oferuje naprawdę szerokie pole do popisu.
Piękna bestia
Sama produkcja boryka się z pewnymi problemami technicznymi, choć co zaskakujące, optymalizacja do nich nie należy. Infinity Nikki działa niezwykle płynnie nawet na starszym, pięcioletnim komputerze, na najwyższych ustawieniach graficznych. Biorąc pod uwagę, że jest to tytuł z otwartym światem i przepiękną oprawą wizualną, to osiągnięcie robi wrażenie.
Problemy zaczynają się jednak jeszcze przed uruchomieniem gry. Jeśli macie zainstalowanego antywirusa, istnieje spore ryzyko, że wykryje on niektóre pliki gry jako potencjalne zagrożenia (np. trojany), automatycznie je blokując. W efekcie uruchomienie gry może stać się niemożliwe bez wcześniejszej interwencji w ustawienia antywirusa.
Podczas rozgrywki napotkałem dwa poważne problemy: gra raz wyrzuciła mnie do pulpitu, a innym razem całkowicie zawiesiła się, pokazując jedynie czarny ekran. Dodatkowo przy pierwszym uruchomieniu zostałem od razu wrzucony do świata gry; nie pojawiła się żadna cutscenka wprowadzająca – tę musiałem obejrzeć na YouTube. W samej grze zdarzały się również sytuacje, gdy cutscenki lub animacje były urywane w połowie, co jeszcze bardziej odbierało sens i tak już słabej fabule.
Infinity Nikki to interesujący klon wielu innych gier gacha, który próbuje wyróżnić się nieco innym podejściem – oferując powolne, relaksujące tempo rozgrywki w akompaniamencie fenomenalnej oprawy graficznej. Jednak trzeba od razu zaznaczyć, że absolutnie nie jest to gra dla każdego. Produkcja ta skierowana jest do wąskiego grona odbiorców, którzy traktują gry bardziej jako formę lekkiej, niezobowiązującej rozrywki niż jako medium doświadczania wciągających historii czy wymagającej rozgrywki.
To gra, która pozwala na chwilę oddechu od codziennych trosk – oferuje masę pięknych widoków i minimalne wymagania względem gracza. Jeśli miałbym określić jej potencjalnych odbiorców, powiedziałbym, że są to casualowi gracze, którzy lubią takie produkcje jak The Sims i kochają przebieranki. Ja sam zdecydowanie nie należę do grupy docelowej tej gry, jednak jestem przekonany, że znajdą się osoby, które wsiąkną w ten tytuł bez reszty i będą czerpać z niego mnóstwo przyjemności.
Pierwsze wrażenia oparte o wersję gry na PC. Kopia gry do artykułu została przedpremierowo podarowana przez wydawcę.