0

„Wojny Magazynowe” to jedno z popularniejszych i ciekawszych reality-show na Zachodzie. Program skupia się na rywalizacji handlarzy, którzy licytują zawartość opuszczonych magazynów, by następnie wycenić swoje zdobycze i oszacować potencjalne zyski. Cieszy fakt, że coraz więcej gier komputerowych sięga po ten format, starając się wiernie odwzorować atmosferę serialu, pozwalając nam wcielić się w takowego biznesmena.

Rozgrywkę rozpoczynamy jako początkujący handlarz bez większego majątku, mieszkający w skromnej przyczepie na obrzeżach miasta. Nasz jedyny środek transportu to stary, zdezelowany pick-up, a w kieszeni mamy zaledwie garść drobnych. Celem gry jest stopniowe pomnażanie kapitału, aż osiągniemy status jednego z najbogatszych ludzi na świecie. Jak to zrobić? Kluczem do sukcesu są wygrane licytacje magazynów oraz sprzedaż ich zawartości z jak największym zyskiem.

Do dyspozycji gracza oddano niewielki otwarty świat. składający się z dwóch wysepek. Na jednej z nich znajduje się mała amerykańska wioska, w której zaczynamy naszą przygodę, a na drugiej – równie typowe miasteczko. Na całej mapie znajdziemy masę różnych miejsc, które odwiedzimy prędzej czy później. Na stacjach benzynowych zatankujemy auto, w komisach kupimy lepsze pojazdy, a nawet znajdziemy domy, w których będziemy mogli zamieszkać. Niestety wiele z tych miejsc oraz dostępnych funkcji jest z niezrozumiałego powodu zablokowanych na początku rozgrywki, co jest dosyć frustrujące. Traci na tym sanboxowa wolność.

Mapa kryje jednak sporo przydatnych lokacji. Znajdziemy tam między innymi ślusarza, który pomoże otworzyć zamknięte skrzynie – mogące zawierać (lub nie) cenne przedmioty. Jeśli natomiast nasz poziom jest zbyt niski, by samodzielnie wycenić znalezione obiekty, musimy udać się do specjalnych punktów wyceny. Jest to kluczowe, ponieważ przedmioty bez wcześniejszej wyceny nie mogą być sprzedane. Najważniejsze są jednak lombardy, które znajdują się w różnych miejscach mapy, bo to właśnie tam sprzedajemy zdobyte skarby.

Z czasem sami możemy wejść w posiadanie własnego lombardu, w którym możemy sprzedawać przedmioty za ustaloną przez nas cenę. Trzeba jednak uważać – zbyt wygórowane ceny mogą skutkować wydłużeniem procesu sprzedaży, a w niektórych przypadkach uniemożliwią ją całkowicie. Co więcej, lombard można rozbudowywać i ulepszać, o ile mamy wystarczające środki finansowe.

Do dyspozycji gracza oddano także przenośne urządzenie wielofunkcyjne, które umożliwia wycenę oraz naprawę zdobytych przedmiotów. Niestety, na początku jego możliwości są ograniczone – nie wszystkie przedmioty można wycenić ani naprawić od razu. Aby poradzić sobie z bardziej wartościowymi obiektami lub przeprowadzać skuteczniejsze naprawy, konieczne jest ulepszenie urządzenia. Oczywiście, każda taka modernizacja wiąże się z dodatkowymi kosztami.

Tempo rozgrywki pozostawia wiele do życzenia. Zanim uda nam się uzbierać na choćby jedno ulepszenie lombardu lub podręcznego urządzenia, może minąć sporo czasu, co sprawia, że rozgrywka szybko staje się monotonna i nużąca. Dodatkowo, nasze początkowe auto jest wolne niczym żółw, a to w nim spędzimy najwięcej czasu. Na samą wycenę przedmiotów przez specjalistów i otwarcie skrzyń również musimy czekać kilka godzin czasu gry. Choć sama koncepcja rozgrywki jest interesująca, a klimat serialu został oddany całkiem nieźle, to jednak sposób wykonania pozostawia wiele do życzenia. W efekcie gra zamiast wciągać, potrafi przyprawić o ziewanie już po paru godzinach.

Jak na niszowy tytuł, Storage Hunter pod względem grafiki prezentuje się całkiem nieźle. Muzyka, która towarzyszy nam podczas jazdy samochodem, to instrumentalne utwory w stylu country – co może przypaść do gustu fanom tego gatunku, choć osobiście nie trafiła w moje upodobania. Natomiast sam stan wykonania jest lepszy niż u innych przedstawicieli tego gatunku. Co nie znaczy, że jest to techniczna perełka. Kilka razy zdarzyło mi się zablokować autem w innym modelu, a przedmioty uwielbiają wyskakiwać z paki samochodu i odlatywać hen daleko. Optymalizacja stara się utrzymać płynny klatkarz, jednak okupione jest to dużym zużyciem. Nie radzę uruchamiać odtwarzacza muzyki albo przeglądarki w tle. W najlepszym przypadku poskutkuje to drastycznym spadkiem fps’ów, a w najgorszym zawiesi cały komputer, zmuszając do restartu. Warto także dodać, że Storage Hunter posiada polską wersję językową. Jest ona całkiem niezła, jednak momentami czuć, że mamy tu do czynienia z typowym tłumaczeniem z translatora, gdzie najlepszym przykładem jest przetłumaczenie klaksonu z “horn” na… “róg”.

Storage Hunter to produkcja, która wciąż ma przed sobą długą drogę. Gra wymaga nie tylko poprawek technicznych, ale także przeanalizowania i poprawienia balansu rozgrywki. Dodatkowo brakuje tu pewnego rodzaju urozmaicenia, które mogłoby wprowadzić świeżość do formuły opierającej się głównie na kupowaniu magazynów i sprzedaży ich zawartości. Oczywiście, to na tym właśnie polega gra, ale przez to w pewnym momencie staje się ona wyjątkowo monotonna. Ciekawie do tematu podeszła konkurencja, o której pisaliśmy Tutaj, a która pozwalała nam na branie udziału w codziennych wyprzedażach garażowych. Storage Hunter ma spory potencjał, który szkoda marnować. Mam nadzieję, że twórcy, oprócz dodawania nowych przedmiotów, zdecydują się na większe zmiany, które urozmaicą rozgrywkę i przywrócą jej dynamikę.

Artykuł oparty o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do sprawdzenia została zakupiona przez redaktora osobiście.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *