Powiem wam tak. Lubię gry turowe. Przeszedłem Personę 5 na najwyższym poziomie trudności, próbowałem Nuzlocke challenge w Pokemon Red, Heroes III mam w małym paluszku, a karcianki pokroju Gwinta zabrały wiele godzin z mojego życia. Ale na Legends of Kingdom Rush zupełnie nie byłem przygotowany. Ciężkie jest życie dziennikarza...
Powiem wam tak. Lubię gry turowe. Przeszedłem Personę 5 na najwyższym poziomie trudności, próbowałem Nuzlocke challenge w Pokemon Red, Heroes III mam w małym paluszku, a karcianki pokroju Gwinta zabrały wiele godzin z mojego życia. Ale na Legends of Kingdom Rush zupełnie nie byłem przygotowany.
Ciężkie jest życie dziennikarza
Ten mem nie jest tu bez przyczyny. I to nie dlatego, że nie mam za wiele doświadczenia w, jak ja to nazywam, pseudo-mobilniakach. Lubię wyzwania, więc nie widzę przeszkód, żeby zabrać się za coś, z czym na codzień nie mam aż tak do czynienia. Legends of Kingdom Rush chociaż wydaje się banalne w założeniach, to w gruncie rzeczy nie należy do najłatwiejszych. Przeszedłem wiele trudnych gier, ale ta gra… Ta gra mnie przeraża! Serio. Bez bicia przyznaję się, że tytuł przeszedłem na najniższym poziomie Casual, a mimo to męczyłem się z nim niemiłosiernie. Tutorial i etap pierwszy przeszedłem bez najmniejszych problemów. Jednak, gdy wszedłem do kolejnych, poziom trudności skoczył kilkukrotnie. Zacząłęm przegrywać raz za razem. W końcu mogłem poczuć się jak niekompentni dziennikarze testujący Cuphead czy DOOM Eternal.
Mobilniak na PC
Ale zacznijmy od początku. Za grę odpowiada Ironhide Game Studio, które jeszcze nie zdążyło zasłynąć na salonach. Zanim usiadłem do gry i recenzji sprawdziłem portfolio tego dewelopera i ze smutkiem stwierdziłem, że przynajmniej pod względem stylistyki wszystkie ich gry wygląda tak samo. Iskierkę nadziei, że będzie dobrze podtrzymywał fakt, że niemal wszystkie ich produkcje mają na Steam przytłaczająco pozytywne recenzje. Tak też usiadłem do Legends of Kingdom Rush, kompletnie nie wiedząc czego się spodziewać. Oprócz tego, że gra wygląda jak przeciętna gra mobilna. I nie jest to dalekie od prawdy, bo oprócz wersji na PC, tytuł miał już swoją premierę rok temu na urządzeniach z systemem iOS. Na szczęście gra nie zawiera żadnych mikrotransakcji. Aczkolwiek widzę w niej podłoże pod przyszłe DLC. O tym wspomnę jeszcze później.
Legends of Kingdom Rush najlepiej opisać jako połączenie typowej mobilki z elementami stołowego RPG oraz karcianki z turowymi walkami. Jeśli mowa o fabule, to ta jest prosta i szczątkowa. Może nie jest tłem do gameplay’u, ale z pewnością nie była głównym priorytetem twórców. Naszym celem jest standardowo uratowanie krainy przed złem. W tym celu musimy przedostać się łącznie przez 4 rejony. Jest jeszcze jeden, ale ten pojawia się po napisach końcowych jako mały endgame’owy dodatek. Mapa świata, choć nie jest gigantyczna to ma sporo niezagospodarowanej prestrzeni. Podejrzewam, że zostanie ona zapełniona z czasem. Być może nawet w darmowej aktualizacji. Jednakże znając rynek gier wideo, obawiam się, że będzie trzeba zapłacić za dodatkowe misje. Podobna sytuacja może tyczyć się bohaterów, jakich wybieramy do przygód.
Legends of Kingdom Rush przeszedłem w niecałe 6 godzin. Jest to standardowa długość dzisiejszych gier, jednak muszę przypomnieć, że często powtarzałem poziomy. Jeśli do gry przysiądzie ogarnięty gracz, znający ją od podszewki, ukończy ją w niespełna godzinę. Każdy rejon to około 15 minut. A gra nie wybacza błędów. Pod tym względem bardzo przypomina tytuły z gatunku rogue-like. Gdy wszystkie postaci zginą nie dostajemy możliwości restartu albo drugiej szansy. Po prostu wracamy do mapy świata i musimy przechodzić cały rejon od początku. W moim przypadku ginąłem praktycznie za każdym razem w starciach z bossami, aczkolwiek z uwagi na szybkość pokonywania rejonów i ich losowość, ani na moment nie czułem irytacji.
Na ekranie świata oprócz wyboru poziomu i ustawień, mamy jeszcze trzy opcje. Select Party, w którym możemy przyjrzeć się naszym bohaterom oraz wybrać tych, których chcemy widzieć w następnej misji. Achievements, czyli jak sie domyślacie osiągnięcia. A także Arena, czyli miejsce gdzie możemy wziąć udział w całkowicie losowych walkach albo w przygotowanych przez developerów codziennych wyzwaniach.
Bohaterowie i elementy RPG
W naszej drużynie może przebywać maksymalnie 4 bohaterów. Jednego dowódcy charakteryzującego sie złotą kartą, a także dwóch postaci zwyczajnej jakości. A co z czwartą? Ta jest całkowicie losowa. Możemy ją spotkać na mapie rejonu albo w karczmie. Postaci do wyboru mamy łącznie 18, a każda różni się statystykami oraz posiadanymi umiejętnościami. Mamy 6 złotych dowódców, a także 12 zwykłych bohaterów. Po ukończeniu rejonu (wygraną bądź nie) bohaterowie levelują, co odblokowuje nam kolejne zdolności do wykupienia w trakcie gry.
Tak, w trakcie gry. Każdy rejon zaczynamy z bohaterami o najniższych statystykach i podstawowymi dwiema umiejętnościami. Dopiero po zdobyciu odpowiedniej ilości punktów doświadczenia dostajemy specjalne punkty, które możemy wydawać na awansowanie bohaterów, a co za tym idzie wzmacnianie ich. Sama mapa rejonu nie pozwala nam na cofnięcie się i wybranie innej odnogi. Możemy tylko i wyłącznie iść do przodu. Dlatego warto poświęcić chwilę na przeanalizowanie mapy, by zaplanować i wybrać odpowiednią ścieżkę, która pozwoli nam na jak najlepsze przygotowanie naszych bohaterów do finalnego starcia. Każda z 5 map jest niezmienna. Ich ścieżki są zawsze takie same. Jednak każde przejście różni się od poprzedniego. A to za sprawą punktów rozsianych na mapie, które generowane są losowo. Łącznie jest pięć rodzajów. Najczęstszym są czerwone strefy z walkami. Dalej mamy oznaczonych żółcią kupców o losowym asortymencie. Czasami możemy spotkać pod tym kolorem rzemieślników, którzy zwiększą za drobną opłatą niektóre nasze statystki. Niebieskie, najrzadsze, to karczmy. Zielone i fioletowe to elementy fabularne i losowe. Warto też wspomnieć, że te, jak i walki mogą pojawić się z czapy w trakcie, gdy nasi bohaterowie przemieszczają się z jednego punktu do drugiego.
Zostając jeszcze na chwilę w temacie spotkań losowych. To właśnie one najbardziej przypominają mi moje ukochane stołowe RPG. Po uruchomieniu jednego dostajemy okienko z opisem tego, co się dzieje, a także mamy kilka opcji do wyboru. Możemy zignorować sytuację, wykorzystać przedmiot do rozwiązania sytuacji (o ile takowy posiadamy w ograniczonym miejscowo ekwipunku) albo też wysłać poszczególnych bohaterów do poradzenia sobie z trudnością. W tym przypadku zostanie wykonany rzut kością sześcienną, której trzy ściany to symbol powodzenia, gdy pozostałe oznaczają porażkę. Wystarczy jeden symbol powodzenia, żeby akcja się udała. Za każde odwiedzone miejsce oraz spotkania losowe dostajemy doświadczenie, złoto, a rzadziej przedmioty. Ciekawą mechaniką są tutaj statusy, które wpływają na statystyki i zdolności bohaterów. Warto dbać o morale i dobry nastrój naszych postaci, bo jak już wspomniałem gra jest wymagająca. Nawet zwykłe -1 do ataku może sprawić, że cały misterny plan wezmą diabli.
A jak to jest z tymi starciami?
Walki to główna oś całego Legends of Kingdom Rush, a rozgrywane są w turach. Możemy bez pomyślunku klikać wszystko jak leci, ale gwarantuje to pewną porażkę nawet z najłatwiejszymi przeciwnikami. W przypadku tej gry trzeba zatrzymać się w miejscu i przemyśleć każdy pojedynczy ruch. Nasi bohaterowie nie są niezniszczalnymi maszynami mordu. Często mają podobną ilość pancerza i zdrowia co przeciwnicy, którzy zazwyczaj mają przewagę liczebną. W szczególności widać to w początkowych etapach przygód, gdy nasze postaci są jak muszki w porównaniu do zwykłych, szeregowych goblinów. Warto tutaj bardzo dobrze znać możliwości swoich bohaterów, a także zdolności przeciwników, które mogą napsuć sporo krwi. Niemal obowiązkowe wydaje się tutaj wykorzystywanie elementów otoczenia, jak wybuchające paleniska, uzdrawiające kwiaty albo atakujące każdego przechodnia drzewa. Nie chcę ci się myśleć i kombinować, nie graj. Piłeś, nie jedź. Hotel – Trivago.
Fajnie to działa
Nim przejdziemy do finalnego werdyktu jest jeszcze parę spraw, o których chciałbym napomknąć. Legends of Kingdom Rush działa fenomenalnie. Jest to bez dwóch zdań port z wersji iOS, a mimo to jest wykonany na najwyższym poziomie. Optymalizaja pryma sort! Oprawa graficzna pomimo widocznych naleciałości mobilnego oryginału, jest ładna i urokliwa. Muzyka natomiast to typowe fantasy. Może nie zapada w pamięć, ale przyjemnie się jej słucha i dodaje tego lekkiego, bohaterskiego klimatu epickiej podróży.
Czy warto sprawdzić Legends of Kingdom Rush? Jak najbardziej tak. Gra jest mała i krótka, jednak dostarcza masę frajdy. Jest wymagająca, ale też wciągająca. Na chwilę pisania tej recenzji jeszcze nie ma oficjalnej ceny na Steamie, ale zapewne będzie kosztować podobnie do poprzednich produkcji studia, czyli około 50zł. Jeśli wciąż nie jesteście przekonani, to możecie sprawdzić darmowe demo, które twórcy oferują.
Recenzja oparta o wersję PC (Steam). Gra została dostarczona przez wydawcę.
Bartosz “Lisek Volsgen” Michalik
8.0
Ocena autora
Podsumowanie
Audio-wideo
8.0
Gameplay
8.5
Fabuła
5.0
Optymalizacji
10.0
Ocena ogólna
8.0
Zalety
Trudna, ale nie irytująca
Syndrom jeszcze jednej rundy
Urocza oprawa audio-wizualna
Wady
W gruncie rzeczy krótka
Widać podłoże pod DLC
Okrzyki postaci po pewnym czasie zaczynają irytować