W ostatnim czasie dostajemy coraz więcej Boomer Shooterów, czyli FPS’ów, które powstały w latach 90. albo czerpią z nich garściami. Takowym strzelankom daleko jest do realizmu znanego z takich serii jak chociażby Battlefield czy Call of Duty. POSTAL Brain Damaged bierze wszystko co mają najlepszego do zaoferowania Boomer Shootery...
W ostatnim czasie dostajemy coraz więcej Boomer Shooterów, czyli FPS’ów, które powstały w latach 90. albo czerpią z nich garściami. Takowym strzelankom daleko jest do realizmu znanego z takich serii jak chociażby Battlefield czy Call of Duty. POSTAL Brain Damaged bierze wszystko co mają najlepszego do zaoferowania Boomer Shootery i dodaje kilka rzeczy od siebie. Zostańcie i posłuchajcie opowieści o tym, jak spin-off okazał się być pod każdym aspektem lepszą grą niż podstawowy Postal 4.
Uwaga! Podobnie do recenzji Postala 4, poniższy tekst może zawierać sporo wulgaryzmów!
Mieszanka zwana POSTAL Brain Damaged składa się zasadniczo z dwóch składników – Humoru i Gameplayu. Oba są równie istotne, grając główne skrzypce. Dlatego warto poświęcić im tyle samo miejsca. Zacznijmy jednak od tego pierwszego.
Chory sen chorego psychopaty
Jeśli czytaliście moją recenzję Postala 4 zapewne wiecie, że strasznie narzekałem tam na elementy humorystyczne. Nie widzę nic złego w obrzydliwym, kontrowersyjnym i prostackim humorze. Jednakże, jeśli jest go za dużo, a jednocześnie został w złych miejscach zaimplementowany, to przykro mi to mówić, ale to nie zadziała. Nie można krzyczeć “Ej, jestem śmieszny!” i oczekiwać, że tylko przez to gracze uznają cię za śmiesznego. To niestety tak nie działa.
I żeby było zabawniej w Brain Damaged takowego humoru jest jeszcze więcej i jednocześnie dostajemy nieco inny, wchodzący w groteskę. Dlaczego wiec to tu zadziałało, a w czwórce już niekoniecznie? Z kilku powodów.
Pierwszym jest otoczka fabularna. Postal 2 to gra, która miała czarny humor, ale nie był on aż tak nachalny. Główne skrzypce w tym klasyku grało pokazanie ówczesnych Stanów Zjednoczonych w krzywym zwierciadle z masą mroku i szaleństwa. Niestety próba udawania tamtego klasyka, a jednoczesne postawienie całej gry na kloacznym humorze przyniosło w czwórce skutek odwrotny do zamierzony. Z Brain Damaged jest nieco inaczej. To od początku miało być coś innego. Gra już na wstępie zapowiada absurd i humor, i robi to bardzo mądrze, przenosząc nas do świata, gdzie takie rzeczy są możliwe. Mowa tutaj o świecie snów. A skoro kierujemy jakby nie patrzeć chorym psycholem, takie rzeczy są wręcz oczekiwane.
Wcielamy się ponownie w Kolesia, który postanowił uciąć sobie małą drzemkę. Cała fabuła to jeden wielki chory sen, w którym absurd goni absurd. A chyba wszystkim nam trafiają się takie sny. Przed nami czeka 15 misji podzielonych na 3 akty, a każdy zakończony jest walką z groteskowym bossem, o czym jeszcze napomknę.
Absurdalna jak diabli
Owszem jest tu masa gównianego humoru. Dosłownie. Można go lubić albo nie. Ale jest też tu masa przerysowanego komentarza odnośnie dzisiejszego świata. Sporo tu przywar i od groma wieśmiewania czego tylko się da. I co mnie niesamowicie pozytywnie zaskoczyło gra to jeden wielki mem. A w zasadzie wykorzystuje wiele słynnych internetowych memów. Równie dobrze mogłaby się nazywać Postal the meme albo Internet: Brain Damaged. Nie można też zapomnieć o żartach z wielu znanych gier. Koniec końców nie jestem w stanie opisać wszystkiego zwięźle, samemu nie tracąc rozumu. Niech screeny powiedzą same za siebie.
Oczywiście to nie wszystkie żarty i memiczne odniesienia w tej grze. W całej 4-5 godzinnej grze jest ich od zatrzęsienia. Na powyższych screenach ujrzeliście zaledwie procent tego, czego możecie uświadczyć w Brain Damaged.
Wracając jeszcze na moment do poziomów to te są liniowe za wyjatkiem poziomu pierwszego, który straszył rozciągłością i otwartą zamkniętością. Na szczęście od drugiej misji gra staje się bardzo liniowa, co zadziało na korzyść produkcji. Same poziomy choć są skrajnie absurdalne i różnorodne to mają sens! Nie zapominajmy, że cała fabuła to sen. Ma ona cel, ale po drodze dzieją sie mało logiczne wydarzenia. Niech przykładem będzie pierwszy akt. Naszym celem jest odzyskanie telewizora. Pędzimy więc za nim pokonując takie poziomy jak amerykańskie miasteczko w zakrzywionym stylu Incepcji, więzienie, zamurowaną granicę z meksykiem, by na samym końcu skończyć w parodii Wallmartu, gdzie zmierzyliśmy sie z bossem. Bossem, którego kompletnie się nie spodziewałem i na widok którego parsknąłem śmiechem. A to był tylko przedsmak. Czeka na nas również między innymi szpital psychiatryczny, połączenie targów E3 z konwentem Furry, czy Strefa 69.
Chcę rozmawiać z menedżerem!
Na sam koniec tej sekcji muszę pochwalić polskich tłumaczy. Co prawda w paru miejscach można znaleźć kilka literówek, ale patrząc na całość odwalonej pracy to przestaje się na nie zwracać uwagę. Tłumacze nie dość, że przetłumaczyli wiele żartów na polski tak, że nie tylko nie straciły na znaczeniu, ale śmieszą równie, jeśli nie bardziej od oryginału.
[AKTUALIZACJA] Właśnie się dowiedziałem, że za produkcję gry odpowiadają deweloperzy z Warszawy. To tłumaczyłoby jakość polskiej wersji językowej.
Czy to wciąż Postal, a może już DOOM?
Lepiej tego nie ukrywać, bo i tak za moment stanie się to oczywiste. Moim ulubionym FPS’em wszechczasów jest bezapelacyjnie DOOM Eternal. Więc nawet nie możecie wyobrazić sobie mojej radości i frajdy, gdy pod względem gameplay’u Postal okazała się bardzo dobrym klonem.
Jakby to ująć dobrze… Na pewno znacie The Elders Scrolls V: Skyrim, prawda? Gra ma tysiące modów. Wyobraźcie sobie takiego Skyrima z modami, gdzie model smoków został podmieniony na ciuchcię Tomka, wszystkie tekstury są teraz anime, z ust bohaterów zamiast głosu wydobywają się pierdnięcia, a model głównego bohatera to żeńska, cycata wersja osła ze Shreka. Pod względem mechaniki i zawartości Skyrim wciąż jest taki sam, ale po tych modach jest, cóż… Dziwny. Widzicie, bo tak właśnie można opisać w dużym skrócie spin-off Postala. To po prostu DOOM/DOOM Eternal na najdziwniejszych modach. Niestety nie ma tu paru mechanik, jak chociażby podwójny skok, dash, granaty, glory kille i słabe punkty potworów. Trzon jednak jest ten sam. To cholernie dynamiczny arcade’owy Boomer Shooter, w którym musimy być szybcy i efektywni. W locie musimy zmieniać bronie, korzystać z alternatywnych strzałów broni, pilnować swojego paska życia i zbroi, itd. Kto grał w DOOM’a ten poczuje się tu jak w domu. Nawet areny z większą ilością przeciwników i bossami są podobnie wykonane.
Brakuje tylko stojącego nad areną Icon of Sin
I mówię to wszystko nie bez przyczyny. Gra zdaje sobie sprawę z tego, że jest klonem DOOM’a i nawet tego nie kryje. Powiem więcej, bo ona sie tym bezwstydnie chwali! W końcu, jak kraść to od najlepszych, co nie? Pozwólcie, że wyliczę może nie wszystkie, ale większość podobieństw: mapa fabularna identyczna do klasycznego DOOM’a z lat 90., podobnie działający przeciwnicy, koło wyboru broni z innymi, choć zreskinowanymi spluwami. Spójrzmy tu chociażby na dwururkę z przyciągającym hakiem, plazmowy karabin będący miksem z BFG, czy wyrzutnia świętych rakiet. Sam Postal w wielu miejscach daje dosłowne smaczki, czego jest mechanicznym klonem. Na końcu poziomu dostajemy podsumowanie i rangi w zależności od tego, jak nam poszło. Najwyższa ranga to “Doomojebca”.
A jak to jest od strony technicznej?
Dobrze, a nawet bardzo dobrze. Gra jest bardzo płynna, co jest niemal obowiązkowe w tak dynamicznych grach. Dużo tu daje oprawa graficzna, której udało się chwycić dwie sroki za jeden ogon. Z jednej strony jest tak staroszkolna, że łatwo tu o dobrą optymalizację. Z drugiej strony kreskówkowość i piksele pozwalają nam powrócić do starych, dobrych czasów, kiedy to gry stawiały na zabawę bardziej niż na realizm. No i dodaje również jedynego w swoim rodzaju onirycznego klimatu.
Jeśli mowa o muzyce to jest ona strasznie nierówna. Zasadniczo to jest ona fantastyczna. W szczególności piosenka w trakcie finalnego starcia to coś, czego prędko nie zapomnę. Każdy utwór oddaje klimat danej lokacji. Natomiast w trakcie dużych arenowych starć, gdy do moich uszu docierała ostra, metaliczna muzyka, czułem jak adrenalina skakała. Problem w tym, że zdecydowana większość walk, a jest ich niesamowicie dużo wymaga szybkości. Niestety w wielu takich wymianach ognia mamy podstawową muzykę poziomu, która daje błędne wyobrażenie powolnego i bezpiecznego starcia. Co jest dalekie od prawdy. Może to doprowadzić do wielu śmierci, gdy nasza podświadomość nie jest gotowa do szybkich starć.
(Cóż, ja to rozwiązałem włączając playlistę z DOOM Eternala, co dodatkowo sprawiło, że poczułem się jak w domu. Ale powiedzmy sobie szczerze, że to nie tak powinno wyglądać.)
Nie ma to jak postrzelać kotami w furry cosplayerów
Wulgarna, brutalna i wyśmienita!
Kończąc już mój wywód Postal Brain Damaged to świetny Boomer Shooter, który zadowoli każdego fana gatunku. To świetne połączenie absurdu, humoru i rozwiązań gameplay’owych z jednych z najlepszych FPS’ów dostępnych na rynku.
Momentami czułem się, jakby ta gra została stworzona tylko i wyłącznie pode mnie. Sporo tu memów, które mnie śmieszą, a innych już trochę mniej. Gameplay aż za bardzo przypomina DOOM i DOOM Eternal – moje najukochańsze FPS’y. Nie sądziłem, że jakakolwiek gra będzie ze mną aż tak kompatybilna. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko ją polecić każdemu. Tym bardziej, że jak na dzisiejsze standardy gra kosztuje grosze, a dokładniej to 69,69zł. Nie, nie robię sobie jaj. Gra naprawdę tyle kosztuje. Ekhm! Polecam!
Remember! Life is temporary, Postal is ETERNAL.
Recenzja oparta o wersję na platformie PC. Gra została zakupiona przez recenzenta osobiście.
Bartosz “Lisek Volsgen” Michalik
8.5
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
8.0
Gameplay
9.0
Optymalizacja
9.9
Muzyka
7.0
Ocena ogólna
8.5
Zalety
Szacunek do gatunku
Zbyt. Dużo. Memów.
Niesamowicie przyjemny gameplay
Wady
Muzyka mogłaby być lepiej rozdysponowana
Humor i chaotyczność nie każdemu może przypaść do gustu
Na bardzo upartego może ze 2 nieznaczne glitche graficzne?