0

Po dwóch udanych produkcjach — darmowym Astro’s Playroom oraz VR-owym Astro Bot: Rescue Mission — Sony zdecydowało się na ryzykowny krok, wprowadzając pełnoprawną grę Astro Bot w cenie 300 złotych. Czy ta decyzja jest uzasadniona, czy może to kolejny dowód na pogłębiające się szalone ambicje japońskiego giganta? Jak się okazuje, cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości, którą otrzymujemy w tym niezwykłym dziele.

Wielki hołd

Podobnie jak w klasycznych platformówkach, fabuła w Astro Bot pełni rolę drugoplanową, będąc jedynie pretekstem do rozgrywki. Nie oznacza to jednak, że została zaniedbana lub poprowadzona źle — po prostu skupiono się na innych aspektach gry. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy nasi robotyczni bohaterowie przemierzają kosmos na pokładzie statku przypominającego PlayStation 5. Niespodziewanie zostają zaatakowani przez złowrogiego kosmitę, który kradnie jeden z kluczowych komponentów kosmicznej konsoli i rozprasza resztę po różnych zakątkach wszechświata. Naszym zadaniem jest odnalezienie zaginionej załogi oraz odzyskanie brakujących elementów, aby uratować statek-konsolę. Zanim to jednak nastąpi, czeka nas sporo wyzwań.

Jednym z najmocniejszych filarów Astro Bota jest ogromna ilość easter eggów i odniesień. Gra stanowi wspaniały hołd nie tylko dla wielu kultowych marek Sony, ale również dla całej branży gier. Mimo że tych nawiązań jest naprawdę dużo, nie odczuwamy przesytu. To zasługa przede wszystkim ich jakości oraz wyraźnej pasji, jaką twórcy włożyli w każdy detal produkcji.

W trakcie rozgrywki natrafimy na dziesiątki sprytnie ukrytych znajdziek, sekretów i smaczków, które z pewnością wywołają uśmiech na twarzy niejednego gracza. Najbardziej jednak czuć obecność tych odniesień w samej rozgrywce. Wiele robotów, które ratujemy, to bezpośrednie nawiązania do bohaterów z różnych kultowych serii. Na naszej drodze spotkamy więc roboty przebrane między innymi za Kratosa i Atreusa (God of War), Nathana Drake’a (Uncharted), Crasha Bandicoota (Crash Bandicoot), Dantego (Devil May Cry) i wielu innych.

Wisienką na torcie są poziomy dostępne po pokonaniu bossów z poszczególnych światów, w których naszym celem jest odnalezienie zaginionych komponentów kosmicznego PlayStation. Te poziomy przypominają miniaturowe wersje gier, na których się wzorują. Przykładem może być poziom inspirowany serią Uncharted, gdzie wcielamy się w robota ubranego jak Nathan Drake i przechodzimy stylizowany etap z pistoletem w ręku, strzelając do wrogów, poszukując skarbów, spotykając znajome postacie, a nawet uciekając przez zawalającą się starożytną świątynię. Wszystko to dzieje się w akompaniamencie remiksu głównego motywu muzycznego serii.

To nietypowe, ale działające i niesamowicie klimatyczne połączenie mechanik Astro Bota z estetyką i często gameplayowymi fundamentami nawiązanych gier przynosi sporo frajdy i wywołuje falę nostalgii. Trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek gracz podczas przechodzenia tych poziomów i spotykania znajomych bohaterów nie poczuł nagłego przypływu wspomnień i nie zapragnął powrócić do tamtych gier. A jeśli nie miał z nimi styczności, to bez dwóch zdań zapragnie w nie zagrać.

Play Has No Limits

Astro Bot to trzecioosobowa platformówka z elementami akcji, wzbogacona o proste zagadki, które często są opcjonalne. Robocik, którym sterujemy, jest wyjątkowo delikatny – wystarczy jedno trafienie, aby zginął. Mimo tego Astro Bot to stosunkowo łatwa gra. Dzieje się tak, ponieważ twórcy doskonale wyważyli poziom trudności, czyniąc go sprawiedliwym, mało frustrującym, a jednocześnie satysfakcjonującym. Kluczową rolę odgrywają tutaj gęsto rozmieszczone punkty kontrolne — im trudniejszy poziom, tym częściej je spotykamy. Co więcej, odradzanie się po porażce jest natychmiastowe, co sprawia, że nawet wymagające fragmenty nie irytują, a gracz z chęcią podejmuje kolejne próby, by je pokonać.

Jeśli jednak standardowa rozgrywka wydaje się komuś zbyt łatwa, gra oferuje dodatkowe, sekretne wyzwania, które znacząco podnoszą poziom trudności. Dzięki temu Astro Bot jest produkcją skierowaną do szerokiego grona odbiorców – zarówno młodszych graczy, jak i tych starszych, szukających wyzwań, a także tych preferujących bardziej swobodną, casualową zabawę. Można wręcz stwierdzić, że jest to gra, która potrafi zadowolić każdego.

W grze mamy pięć głównych światów, które musimy ukończyć, aby zakończyć przygodę, a także centralny hub oraz dodatkowy świat, w którym znajdziemy opcjonalne, sekretne poziomy – o ile uda nam się je odnaleźć. Każdy z pięciu głównych światów zawiera średnio cztery do pięciu poziomów, poziom z walką z bossem oraz poziom finałowy, inspirowany znaną marką Sony. Liczba poziomów w poszczególnych światach wzrasta, gdy uwzględnimy dodatkowe, sekretne etapy i wyzwania. Osoby uwielbiające zdobywanie platyn, poczują się jak w siódmym niebie. Co więcej, gra wyróżnia się brakiem ekranów ładowania – przejścia między poziomami są płynne i błyskawiczne, przypominając pod tym względem doskonale działające Ratchet & Clank: Rift Apart.

Hub jest interesującym miejscem, gdzie spędzimy równie dużo czasu co na poszczególnych poziomach. To tutaj możemy śledzić odbudowę naszego kosmicznego PlayStation i obserwować wszystkie uratowane roboty. Zbierając fragmenty puzzli na poszczególnych planszach, odblokowujemy nowe struktury, które umożliwiają m.in. zmianę kolorystki statku-pada, zmianę skórki robocika, którym gramy, czy zagranie w jednorękiego bandytę. Z owej gachy wypadają elementy kosmetyczne oraz przedmioty urozmaicające życie uratowanych robotów. I to jeszcze nie wszystko – hub kryje wiele innych atrakcji.

Do głównej wysepki hubu przylegają cztery dodatkowe strefy, które odblokowują się po ukończeniu każdego z głównych światów. W tych strefach czekają na nas do uratowania kolejne robociki, a nawet znane stworzenia takie jak Smok Spyro (Spyro) czy Triko (The Last Guardian). Każda z tych mini stref oferuje zagadki i drobne wyzwania, które często wymagają posiadania określonej liczby uratowanych robotów.

Niestety, to ograniczenie dotyczy także starć z bossami. Po przejściu wszystkich poziomów w danym świecie, nie możemy od razu zmierzyć się z bossem – musimy najpierw posiadać minimalną liczbę uratowanych robotów. Zazwyczaj udaje się nam zdobyć zawczasu potrzebną liczbę. Jednak co w przypadku, jeśli nie uda nam się ta sztuka? Wtedy możemy wrócić do wcześniejszych poziomów w poszukiwaniu brakujących znajdziek. Na szczęście, istnieją również całkowicie opcjonalne poziomy, które pomagają w uzupełnieniu braków, a jednocześnie nie zmuszają do powtarzania tych samych etapów.

Projektując Astro Bota, twórcy najpewniej kierowali się zasadą “zabawa ponad wszystko”, co widać w każdym aspekcie tej produkcji. Technicznie jest to prawdziwa perełka. Rzadko zdarza się zobaczyć tak dopracowaną grę, która działa perfekcyjnie w każdym detalu. Twórcy wykorzystali w pełni możliwości PlayStation 5, zarówno pod względem hardware’u, jak i software’u. Warto szczególnie zwrócić uwagę na funkcje pada DualSense. Mimo że można się spodziewać, że są to tylko wymuszone demonstracje technologii, w Astro Bot każda funkcja pada ma swoje uzasadnienie i jest stosowana w sposób naturalny. Mechaniki pada wkomponowują się w rozgrywkę w sposób, który sprawia, że czujemy ich realne znaczenie, a nie tylko jako techniczne dodatki.

Projekt poziomów w Astro Bot jest przemyślany i pełen różnorodności. Na szczególną uwagę zasługują rozmaite tymczasowe moce, które zdobywamy na początku każdego poziomu. Choć każda z nich oferuje tylko jedną zdolność, jest ona wystarczająco wszechstronna, by umożliwić wiele kreatywnych zastosowań. Same poziomy przypominają kolejki górskie, pełne fantastycznych mechanik i zaskakujących fragmentów. W trakcie gry zmierzymy się z wieloma mini-bossami oraz kilkoma głównymi bossami. Starcia z nimi są nie tylko unikalne i pomysłowe, ale także wizualnie spektakularne. Ponadto czuć, że są to starcia z wyjątkowo silnymi przeciwnikami. Wymagają od nas dużego skupienia i umiejętności, ale pozostają uczciwe – każda porażka jest wynikiem naszego własnego błędu.

Chcę więcej!

Powiem to wprost: Astro Bot to zdecydowany zwycięzca mojego tytułu gry roku. Ta gra stawia dobrą zabawę ponad wszystko i robi to w sposób perfekcyjny. Jest to technologiczne cudo, które zostało przemyślane i wykonane z najwyższą precyzją oraz ogromną pasją. Nigdy się nie nudzi i jedynym jej mankamentem jest to, że zostawia apetyt na więcej. Niezliczone odniesienia i easter eggi wywołują uśmiech, który nie znika ani na chwilę. To tytuł, który raduje serce i poprawia humor nawet po najcięższym dniu.

Oczywiście, można narzekać na obecne ceny gier, które zaczynają się od 250 złotych za podstawową wersję i mogą dochodzić do 350 złotych i więcej, co jest znaczącym obciążeniem w dzisiejszych czasach. Zgadzam się z tym w pełni. Jednak Astro Bot jest wart każdej wydanej złotówki. To jedna z najlepszych gier platformowo-zręcznościowych na rynku!

Recenzja oparta o wersję gry na PlayStation 5.
Kopia recenzencka została podarowana przez wydawcę PlayStation Polska.

10.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
9.5
Udźwiękowienie
9.5
Gameplay
10.0
Pomysł i zawartość
10.0
Strona Techniczna
10.0
Ocena ogólna
10.0
Zalety
  • Przepiękna oprawa graficzna

  • Niesamowita muzyka, często odnosząca się do legendarnych motywów marek Sony

  • Przemyślane i unikalne poziomy

  • Ta gra to jeden wielki Easter Egg i odniesienie do gier Sony (i nie tylko)

  • Pomysłowe i świetnie wyglądające walki z bossami

  • Dziesiątki różnorodnych przeciwników

  • Uczciwy poziom trudności

  • Zabawna w swojej infantylności

  • Przyjemne moce Astro Bota

  • Urocza estetyka, która ociepla serducho

  • Masa znajdziek, sekretów oraz ukrytych przejść i pomieszczeń

  • Technologiczne cudo

Wady
  • Uporczywa blokada dojścia do bossów

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *