Gra z potencjałem, która potrzebowała więcej usprawnień w warsztacie. Każdy z fanów gier wyścigowych powinien dobrze wspominać takie produkcje jak Fast & Furious: Tokyo Drift czy takie gry jak NFS: Underground 1 i 2. To były wyznaczniki sceny nielegalnych wyścigów, a Tokyo Drift dodatkowo sceny drifterskiej w Japonii. W...
Gra z potencjałem, która potrzebowała więcej usprawnień w warsztacie.
Każdy z fanów gier wyścigowych powinien dobrze wspominać takie produkcje jak Fast & Furious: Tokyo Drift czy takie gry jak NFS: Underground 1 i 2. To były wyznaczniki sceny nielegalnych wyścigów, a Tokyo Drift dodatkowo sceny drifterskiej w Japonii. W obecnych czasach gry wyścigowe prawie wcale nie wracają do tamtych czasów i niezmiernie mnie cieszy, że pojawił się jednak jeden developer, który faktycznie odważył się podjąć ten temat jeszcze raz. Nasze rodzime Gaming Factory podjęło się kilku trudnych wyzwań. Zrobić grę wyścigową to jedno, a zrobić dobrą grę drifterską to jednak inna para kaloszy. W zeszłym roku byłem dosyć optymistycznie nastawiony po przejściu prologu, lecz niestety pełna gra ostudziła mój entuzjazm.
Polak w świecie driftu
W JDM wcielamy się w Tomasza, emigranta z Polski, który po dosyć nieprzyjemnych wydarzeniach w naszym rodzimym kraju postanawia za namową znajomego wylecieć do Japonii, a dokładnie do fikcyjnej prefektury “Guntama”. Zmiana kraju zamieszkania to kosztowne wydarzenie i w przypadku naszego bohatera nie jest inaczej. Zaczyna pracować jako dostawca sushi z lokalnej restauracji i tam poznaje Keiko, córkę właściciela sushi baru. Dziewczyna ma mały problem z wymową imienia Tomasz i finalnie staje na ksywce “Touma”, która zostaje z protagonistą na resztę gry. W trakcie powrotu z jednej z dostaw, Touma zauważa zbiorowisko samochodów i tym samym poznaje lokalną kulturę driftu, która wciąga go na dłużej. Generalnie fabuła w JDM jest po prostu poprawna. Jest oczywiście kopią Fast & Furious: Tokyo Drift, tylko znacznie ugrzecznioną. Nie znajdziemy tutaj wątków z przemocą czy obecnością Yakuzy, tylko pocieszną drogę na szczyt.
Całą robotę w JDM robi świat, po którym się poruszamy. Cała prefektura jest bardzo ładnie wykonana i jest całkiem sporych rozmiarów. Gaming Factory też nie zawiodło przy samochodach. Polskiemu studiu udało się uzyskać licencję na pojazdy największych japońskich gigantów, takich jak Nissan, Subaru czy Mazda. Można je nabyć u dealera za wszystkie jeny zdobyte w misjach i wyścigach. Samochody te można ulepszać za pomocą punktów otrzymywanych podczas driftu. Możemy także zmienić wygląd samochodu, w tym neony pod samochodem. Wielbiciele NFS Underground będą wiedzieć o co chodzi. Istnieje obszar, w którym można nauczyć się driftu, gripu i dragów, a także zarobić dodatkowe pieniądze na zakup samochodu lub ulepszenia, na które mamy ochotę, biorąc udział w nielegalnych wyścigach i dostawach sushi.
Trochę wszystkiego
Sam model jazdy w JDM jest dostateczny. Nie jest to coś najlepszego, lecz wystarczy aby dojechać z punktu A do punktu B. Głównym motywem w grze jest jednak drifting. Niektóre samochody są dość łatwe w obsłudze, podczas gdy inne mogą wymagać odrobiny tuningu. Na szczęście JDM pozwala graczom dostroić każdy drobiazg, od kąta opon po zawieszenie samochodu. Chociaż w wyskakującym okienku gra wyjaśnia, co robi każda rzecz, lecz nie dostajemy wystarczających szczegółów. Czasami można odczuć, że gra nie jest zrobiona z myślą o osobach, które nieszczególnie grają w gry wyścigowe, a jest przeznaczona głównie dla weteranów gatunku. Wracając do driftingu, gra oferuje dwa style: sterowanie simcade i arcade. Od samego początku sterowanie simcade było okropne. Automatyczny drift wydawał się obrzydliwy, skręcanie nigdy nie działało normalnie i wydawało się, że jest to okropny kompromis. Podczas jazdy arcade’owej driftowanie jest całkiem niezłe, ogólne prowadzenie jest satysfakcjonujące i nie wydaje się tak nieintuicyjne.
Oczywiście wszystko co dobre, nie trwa wiecznie i tak samo jest z pozytywami w tej grze. Sztuczna inteligencja jest, cóż, z braku lepszego słowa, po prostu kiepska. W wyścigach z łatwością możemy wymijać przeciwników, ale natychmiast byłem nadganiany w bardzo nierealistyczny sposób. Twórcy zdecydowanie grali w stare NFSy i wzięli sobie hasło “rubber banding” zbyt bardzo do serca. To samo dotyczy bitew driftowych; podążanie za liderem jest bardzo trudne ze względu na to, jak wolno jeżdżą i nie stanowi wyzwania ze względu na brak punktów, które generują. Innym problemem, który napotkałem, były losowe niewidzialne ściany, na które można natknąć się podczas jazdy, co zdecydowanie może być irytujące. Podczas jazdy nocą reflektory pojazdów ruchu ulicznego są dosyć słabo działające i trudno je dostrzec, co naprawdę utrudnia szybką jazdę w nocy. Ostatnim ogromnym problemem, który moim zdaniem wymaga natychmiastowej naprawy, jest fizyka samochodów z napędem na wszystkie koła. Samochody z napędem na wszystkie koła reagują zupełnie inaczej i są po prostu tragiczne na zakrętach. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Zbrodnią jest też to, że w tak ładnej grze nie ma trybu fotograficznego. Taka funkcja w dzisiejszych czasach jest standardem, zwłaszcza w grach wyścigowych i jej brak w JDM to mocny cios.
Graficzno-muzyczne doświadczenie
JDM jest niesamowicie ładną grą. Nawet z grafiką ustawioną na średnią, wygląda bardzo dobrze. W grze występuje pogoda, która może wpływać na sposób jazdy. Tak więc, jeśli jedziemy podczas burzy z piorunami, gra prezentuje się świetnie i bardzo klimatycznie. Modele pojazdów też są niczego sobie. Widać, że prawdziwe samochody były użyte do skanowania w celu stworzenia modeli, a dodatkowo twórcy nagrali całe audio wszystkich licencjonowanych samochodów i umieścili w grze. Dobrze brzmiący pojazd jest równie ważny, jeśli nie ważniejszy, niż dobrze wyglądający model, a im absolutnie się to udało. Wszystkie opcje tuningu też są dobrze wykonane i oparte na prawdziwych odpowiednikach.
Innym obszarem, w którym twórcy odwalili kawał dobrej roboty, to muzyka. Jak w każdej grze samochodowej, dostępne jest radio, a praktycznie każdy utwór jest znakomicie dobrany. Duża ilość artystów, których możemy usłyszeć w radiu pochodzą z naszego rodzimego podwórka, co tylko pomoże wypromować ich na scenie międzynarodowej. Stacje radiowe są podzielone na gatunki, takie jak: Phonk, EDM, Rock, East Beats, Eurobeat, Hip-Hop, Synthwave i J-music. Niektóre utwory z pewnością trafią na moją playlistę, szczególnie te z stacji EDM, Eurobeatu i Synthwave.
Są też niestety aspekty, w których JDM nie błyszczy zupełnie. Jedną z tych rzeczy jest stan techniczny. Mimo, że mam komputer z najwyższej półki to zdarzały się momenty jak gra potrafiła zrzucić dużą ilość klatek. Nie jestem też fanem menu i UI, które jest animowane w 30 klatkach na sekundę, a czasami jest mało responsywne i ogólnie nieprzyjemne do użytkowania. Kolejnym nietrafionym elementem są ekrany ładowania, których jest strasznie długo i trwają dosyć długo jak na standardy dzisiejszych gier. Czasami zdarza się, że tryb kamery się restartuje przy każdym wyścigu/misji, a sama struktura ustawień jest do ogólnej przebudowy, gdyż niektóre ustawienia są w totalnie dziwnych kategoriach. Gra zdecydowanie trochę więcej czasu, aby poprawić i przemyśleć te wszystkie problemy.
Podsumowanie
JDM: Japanese Drift Master to gra z potencjałem, którego nie potrafiła w pełni wykorzystać. Jest tu masa dobrych elementów, lecz widać, że wiele tutaj brakuje. Zagorzali fani gier wyścigowych znajdą tutaj frajdę, lecz początkujący będą się po prostu męczyć. Gaming Factory mimo, że włożyło w ten projekt masę serca to niestety nie dowiozło we wszystkich aspektach.
Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam). Kopia gry do recenzji została podarowana przez Gaming Factory za pośrednictwem agencji better.
6.5
Ocena autora
Podsumowanie
Grafika
9.0
Technikalia
5.0
Gameplay
7.0
Zawartość i fabuła
6.5
Dźwięk
9.0
Ocena ogólna
6.5
Zalety
Świetny japoński klimat.
Bardzo ładna oprawa wizualna.
Idealnie dobrana muzyka.
Obecność największych japońskich marek samochodów.