0

Pierwsze Amanda the Adventurer bardzo przypadło mi do gustu. Gra oferowała świetny klimat analogowej grozy, choć nie straszyła tak mocno, jakby mogła. Mimo że z niecierpliwością czekałem na kontynuację, w jakiś sposób ją przegapiłem i dopiero teraz, ponad pół roku po premierze, miałem okazję ją nadrobić. Czy druga część okaże się równie udana jak pierwsza? A może nawet zdoła ją przewyższyć? Nie mogę się doczekać, by się o tym przekonać.

Zanim przejdziemy do dalszej części artykułu, zachęcam do zapoznania się z naszą recenzją pierwszej odsłony Amanda the Adventurer. W poniższym tekście postaram się unikać powtórzeń, choć całkowite ich wyeliminowanie będzie trudne. Wynika to z faktu, że druga część w dużej mierze opiera się na tym, co mogliśmy zobaczyć w pierwszej. Dotyczy to niemal każdego aspektu produkcji. Mimo to pojawiło się kilka drobnych zmian i nowości, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia.

Analogowa groza 2.0

Amanda the Adventurer 2 pozostaje wierna koncepcji znanej z pierwszej części. To gra grozy czerpiąca pełnymi garściami z horroru analogowego, jednego z moich ulubionych podgatunków, który — mam wrażenie — jest znacznie mniej popularny, niż na to zasługuje. To odmiana horroru, która do budowania napięcia wykorzystuje starsze technologie, takie jak telewizory kineskopowe, komputery sprzed ponad dwudziestu, a nawet trzydziestu lat czy urządzenia tak dawne jak odtwarzacze kaset. Są to zaledwie jedne z wielu przykładów, wokół których koncentruje się estetyka grozy analogowej. Amanda the Adventurer 2 swoje fundamenty opiera właśnie na wspomnianych już telewizorach, magnetowidach oraz kasetach wideo. Programy, które będziemy na nich oglądać, nawiązują z kolei do najwcześniejszych prób tworzenia animowanych, edukacyjnych programów telewizyjnych w technologii 3D.

W grze ponownie wcielamy się w Riley’a Parka. Historia kontynuacji rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyła się pierwsza część. Chwilę po obejrzeniu ostatniej taśmy spotykamy na strychu tajemniczą zamaskowaną postać, która twierdzi, że znała ciotkę Riley’a, Kate, i teraz potrzebuje jego pomocy w odnalezieniu tego, co zostało przez kobietę ukryte w bibliotece. Wkrótce po przybyciu rozdzielają się, a naszym zadaniem staje się zbadanie tego miejsca. Problem w tym, że aby dotrzeć do sedna tajemnicy, ponownie musimy zmierzyć się z kasetami wideo i zamieszkującą je dziewczynką, Amandą.

Na szczęście twórcy nie zdecydowali się powielać historii z pierwszej odsłony. W Amanda the Adventurer nagrania początkowo sprawiały wrażenie niewinnych, by z czasem wprowadzać coraz więcej niepokojących elementów, aż ostatecznie przeradzały się w czysty horror. Tym razem jest inaczej. Developerzy wiedząc, że graliśmy w jedynkę, że znamy już te sztuczki i nie damy się na nie nabrać po raz drugi, postanowili podejść do sprawy inaczej. Już od pierwszych minut nagrania są pełne niepokojących i niepasujących do programu dla dzieci wątków. Co najwyżej z czasem pojawia się w nich coraz więcej groteskowych amalgamatów grozy i makabry. Amanda od początku zdaje sobie sprawę z obecności głównego bohatera i poprzez kasety próbuje nawiązać z nim dialog, mimo że wciąż jest uwięziona w roli protagonistki serialu edukacyjnego.

Wraz z rozwojem fabuły nie otrzymujemy bezpośrednich odpowiedzi na dziesiątki dręczących nas pytań. Zamiast tego twórcy regularnie podrzucają poszlaki, które pozwalają snuć własne domysły i interpretacje na temat tajemnicy otaczającej program Amanda the Adventurer oraz jego kulis. Ostatecznie kończymy z jeszcze większą liczbą pytań, niż mieliśmy na początku. Mimo to z uwagą i dużym zainteresowaniem śledziłem wszystkie wydarzenia na ekranie. Nie ukrywam, że lore gry potrafi wciągnąć i zaciekawić. Obawiam się jednak, że na konkretne wyjaśnienia i odpowiedzi będziemy musieli poczekać do zapowiedzianej już trzeciej odsłony. O ile rzeczywiście będzie ona finałem całej historii, w co szczerze wątpię. Wykreowany przez studio MANGLEDmaw Games świat ma bowiem ogromny potencjał, podobnie jak ich wizja grozy analogowej.

Niestety, pod względem budowania grozy Amanda the Adventurer 2 powiela te same błędy, które popełniała część pierwsza. Powiem więcej, bo mam wrażenie, że paradoksalnie, mimo większej liczby niepokojących obrazów, gra jest mniej mroczna. Biblioteka, w której rozgrywa się cała akcja, jest bardzo dobrze oświetlona statycznym światłem. Przestrzeń, po której się przemieszczamy, jest rozległa i nie ma w niej wielu zatrważających czynników. Nagrania, choć niepokojące, nie wystarczają, by wywołać prawdziwy strach.

Sytuacji nie poprawia nawet fakt, że tym razem twórcy wyraźnie przyłożyli się do warstwy dźwiękowej, wzbogacając rozgrywkę o większą liczbę niepokojących odgłosów. Gra co jakiś czas próbuje zaskoczyć gracza nachalnym jumpscarem, jednak szczerze mówiąc, w moim przypadku nie wywołało to nawet lekkiego wzdrygnięcia. Oczywiście wszystko zależy od indywidualnej odporności na takie zabiegi. Z pewnością znajdą się osoby, które w takich momentach porządnie się przestraszą. Obawiam się jednak, że dla większości graczy będzie to raczej powód do uśmiechu pełnego politowania. Z drugiej strony należy pochwalić konsekwentnie budowany klimat analogowy. Stylizowane na lata 80. i 90. nagrania wideo są niezwykle klimatyczne i osobiście wywołały we mnie nutkę nostalgii.

Nie taka cicha biblioteka

Podobnie jak w przypadku pierwszej części, cała gra, a konkretnie biblioteka, w której przebywamy, przypomina jeden wielki escape room. Niestety Amanda the Adventurer 2 w tym aspekcie okazuje się pewnym rozczarowaniem. O ile w jedynce już od samego początku mieliśmy do czynienia z wieloma zamkniętymi sejfami, kłódkami i skrytkami, które mogliśmy otwierać, jeśli poznaliśmy odpowiednie kombinacje, o tyle tutaj biblioteka wydaje się pusta i zbyt mocno oskryptowana. W praktyce wygląda to tak, że po dotarciu do określonego fragmentu nagrania za naszymi plecami nagle pojawia się nowa łamigłówka. Jej rozwiązanie nagradzane jest kolejną kasetą, po której obejrzeniu pojawia się następna zagadka, i tak dalej. Ten mocno schematyczny układ rozgrywki rozczarowuje, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie nieco większą swobodę i nieliniowość w podejściu do kolejności zagadek, jaką oferowała pierwsza odsłona.

Nie ulega wątpliwości, że Amanda the Adventurer 2 jest znacznie bardziej liniowa od swojej poprzedniczki. Muszę jednak pochwalić same zagadki. Choć wcale nie dlatego, że są szczególnie oryginalne, pomysłowe czy wyłamujące się poza schematy zapoczątkowane w pierwszej części. Wręcz przeciwnie, pod wieloma względami pozostają bardzo podobne. Tym razem wymagają jednak od gracza czegoś więcej niż tylko zapamiętywania podpowiedzi i kombinowania. Musimy wykazać się wyjątkową spostrzegawczością oraz otwartym umysłem na mniej oczywiste rozwiązania. Niejednokrotnie poszukiwanie odpowiedzi odbywa się też pod presją czasu, a porażkę w niektórych przypadkach możemy przypłacić własnym życiem. Ogólnie rzecz biorąc, zagadki zostały przygotowane bardzo solidnie. Część z nich jest oczywiście prosta i intuicyjna, co pozwala na szybkie ich rozwiązanie, jednak nie brakuje również takich, które potrafią naprawdę zabić nam ćwieka i zatrzymać na dłużej, zmuszając do nieszablonowego podejścia.

Pod względem graficznym Amanda the Adventurer 2 nie odbiega znacząco od swojej poprzedniczki. Technicznie wypada jednak nieco słabiej, choć na szczęście nie na tyle, by poważnie rzutowało to na odbiór całości. Od czasu do czasu można dostrzec drobne niedociągnięcia, takie jak przedmioty pojawiające się w dziwnych, wybijających z immersji pozycjach. Przykładem może być młotek stojący pionowo na swojej rączce. Bardziej uciążliwe okazały się sporadyczne błędy blokujące dalsze postępy i zmuszające do wczytania gry od ostatniego punktu kontrolnego. Na szczęście tego typu problemy zdarzały się rzadko i nie miały większego wpływu na ogólne wrażenia z rozgrywki. Niemniej jednak warto byłoby, aby twórcy usunęli te niedociągnięcia w jednej z przyszłych aktualizacji.

Jako fan grozy analogowej i ktoś, komu pierwsza odsłona bardzo przypadła do gustu, nie mogłem przejść obojętnie obok kontynuacji, i zapewne podobnie będzie w przypadku nadchodzącej trzeciej części. Amanda the Adventurer 2 to po prostu więcej tego samego. Niestety również w tych aspektach, które wymagały poprawy. Rozczarowujący jest krok wstecz, jeśli chodzi o swobodę w rozwiązywaniu zagadek, a także jeszcze mniej skuteczna niż wcześniej warstwa horroru. Niemniej jednak klimat analogowy nadal robi wrażenie, zagadki potrafią zaangażować, a historia wciąż skutecznie miesza w głowie. Bawiłem się dobrze, choć mam nadzieję, że przy okazji trzeciej części twórcy zdecydują się wreszcie wykonać kilka odważnych kroków naprzód, zamiast pozostawać w tej samej bezpiecznej pozycji, w której utknęli po sukcesie jedynki.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do recenzji została zakupiona przez recenzenta osobiście.

7.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
6.5
Udźwiękowienie
7.0
Gameplay
7.0
Fabuła
8.5
Strona techniczna
7.0
Ocena ogólna
7.0
Zalety
  • Wciągająca historia

  • Zagadki, które wymagają zastanowienia się

  • Jedyny w swoim rodzaju klimat analogowej grozy

Wady
  • Straszy jeszcze mniej niż jedynka

  • Parę uporczywych błędów

  • Brak większych rewolucji w formule

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *