0

DON’T NOD to producent i wydawca, który zasłynął przede wszystkim z serii gier przygodowych Life is Strange. Mało kto jednak wie, że od czasu do czasu zaskakuje graczy, wypuszczając mniejsze, bardziej kameralne tytuły. Tym razem padło na Koirę — niezależną produkcję stworzoną przez Studio Tolima. Czy ta urocza, minimalistyczna gra zasługuje na naszą uwagę? Przekonajmy się.

Od linijki

Historia skupia się na losach tajemniczej, czarnej, humanoidalnej postaci, która budzi się samotnie w samym sercu lasu, z dala od domu. Wkrótce natrafia na uwięzionego w sidłach szczeniaka i bez wahania rusza mu na ratunek. Od tej pory podróżują razem, próbując odnaleźć drogę powrotną. Ich wędrówka nie będzie jednak łatwa, gdyż na drodze natkną się na liczne przeszkody, w tym na niebezpiecznych, budzących grozę kłusowników.

W grze nie znajdziemy ani jednego dialogu czy napisu (poza napisami końcowymi). Cała opowieść snuta jest wyłącznie poprzez wydarzenia widoczne na ekranie oraz dźwięki wydawane przez postaci i otaczający je świat. Co ciekawe, są to dźwięki instrumentów, co przywodzi na myśl dawne animacje, w których brakowało voice actingu, a postacie porozumiewały się jedynie muzycznymi odgłosami. Koira to bez wątpienia gra artystyczna. Pełna jest niedopowiedzeń i symboliki, pozostawiająca graczowi przestrzeń do własnych interpretacji.

Gra usilnie próbuje oddziaływać na emocje gracza, i właśnie w słowie „próbuje” kryje się cały problem. Widać, że chce sprawiać wrażenie historii z głębią, mającej poruszać i wzruszać, ale ostatecznie nie wywołuje żadnych emocji. Brakuje tu prawdziwej duszy, a winę za to ponosi najprawdopodobniej amatorska reżyseria i niezbyt udany scenariusz. Sprawia on wrażenie, jakby powstał na podstawie podręcznika „Jak napisać wzruszającą historię”, tyle że bez własnego wkładu i serca. Schemat goni schemat, brakuje tu oryginalności, a całość razi sztampowością. Oczywiście, nie byłoby w tym nic złego, gdyby finalny efekt naprawdę poruszał, ale niestety, tak się nie dzieje. Mam nieodparte wrażenie, że zabrakło tu zaangażowania i autentycznych emocji twórców. To tytuł napisany od linijki i niestety, czuć to przez całą jego długość.

Mroczny las

Droga do domu nie będzie usłana różami. Przez większość czasu Koira to klasyczny walking simulator z perspektywy top-down, w którym po prostu podążamy przed siebie, okazjonalnie wchodząc w proste interakcje z otoczeniem lub towarzyszącym nam psiakiem. Twórcy najwyraźniej zdawali sobie sprawę, że taka formuła może szybko się znudzić, dlatego wzbogacili rozgrywkę o banalne zagadki logiczne i etapy skradankowe, podczas których musimy unikać kłusowników.

Niestety, te elementy nie oferują większej swobody. Nasze możliwości ograniczają się głównie do chowania się w krzakach i cierpliwego oczekiwania, aż przeciwnicy odejdą. I choć potencjalnie mogłoby to budować napięcie, w praktyce często prowadzi do frustracji. Zdarza się, że przeciwnik stoi dokładnie na naszej drodze i nie zamierza się ruszyć. Wtedy musimy odwrócić jego uwagę, na przykład rzucając znalezioną gałązką w wiszące dzwoneczki. Jest to klasyczna mechanika gier skradankowych, która potrafiu być satysfakcjonująca. Gorzej, gdy nie mamy pod ręką żadnego „rozpraszacza”. W takich przypadkach jesteśmy zmuszeni pokazać się wrogowi, żeby zaczął nas ścigać. Następnie musimy czym prędzej ukryć się w krzakach i próbować obejść przeciwnika zanim wróci na swoje miejsce. Problem w tym, że przeciwnicy poruszają się z prędkością godną Flasha z uniwersum DC, przez co bardzo łatwo zostajemy złapani. Gdyby tego było mało często okazują się wszechwiedzący i pomimo dobrego ukrycia w krzakach, potrafią nas bezbłędnie namierzyć.

Nie wszystko jednak wypada źle. Pomimo prostoty zagadek i momentami frustrujących etapów skradankowych, Koira potrafi dostarczyć odrobiny frajdy. Zwłaszcza że wiele z tych elementów cechuje się pewną pomysłowością, a sam świat — mimo wyraźnej monotematyczności — ma swój urok, klimat i opowiada własną, cichą historię.

Całość to niezwykle krótka produkcja, idealna na jeden wieczór. Nawet bez pośpiechu i z kilkoma powtórkami podczas etapów skradankowych, ukończenie gry zajęło mi zaledwie trzy godziny.

Lassie, wróć!

Koira to produkcja niepozorna, krótka i pełna niedociągnięć, ale jednocześnie na swój sposób urokliwa. Choć próbuje wzruszać i budować emocjonalną głębię, często robi to zbyt sztucznie, przez co nie trafia tam, gdzie powinna. Rozgrywka bywa schematyczna, a niektóre mechaniki bardziej irytują niż wciągają. Mimo to trudno odmówić twórcom ambicji — widać, że kryje się tu potencjał na coś większego. Jeśli podejdziemy do Koiry z odpowiednim nastawieniem i świadomością jej ograniczeń, może okazać się przyjemną i krótką odskocznią od większych produkcji AAA. Nie jest to tytuł, który zapisze się złotymi zgłoskami w historii gier indie, ale zdecydowanie warto dać mu szansę. Choćby po to, by zobaczyć, co jeszcze Studio Tolima może pokazać w przyszłości.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę.

7.5

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
9.0
Udźwiękowienie
9.0
Gameplay
6.5
Fabuła
7.0
Strona Techniczna
9.0
Ocena ogólna
7.5
Zalety
  • Ładna, artystyczna oprawa graficzna

  • Mająca swój klimat niezła oprawa dźwiękowa

  • Historia miała potencjał...

Wady
  • ...który nie został w pełni wykorzystany

  • Uporczywe etapy skradankowe

  • Drobne, ledwie zauważalne błędy

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *