0

Oczywiście każdy się tego spodziewał, ale Josef Fares znowu to zrobił!

Hazelight Studios, mimo swojego stosunkowo krótkiego stażu w branży gier wideo, odcisnęło spore piętno w głowach graczy. Jak sami się określają, „fabuła i rozgrywka” są dla nich na pierwszym miejscu, i zdecydowanie widać ten fakt w ich produkcjach. „A Way Out” było czymś unikalnym – gra, która musi być obowiązkowo ogrywana przez dwójkę graczy, a druga osoba może w nią zagrać całkowicie za darmo, zarówno lokalnie, jak i online. Mimo że gra o ucieczce z więzienia była dosyć bezpiecznym startem dla studia, okazała się ogromnym sukcesem, który przedstawił Hazelight jako studio, które warto mieć na oku, bo w przyszłości może dostarczyć coś świetnego. Na ten fakt nie musieliśmy długo czekać, bo 3 lata później premierę miało „It Takes Two”, które zmiotło cały rok 2021. Ponad 20 milionów sprzedanych kopii, wygrana w kategoriach Gry Roku na The Game Awards oraz D.I.C.E. Awards, a także wiele, wiele innych nagród. W 2025 roku już wiemy, że Hazelight znaczy „jakość i świetną zabawę”, i oczywiście studio się nie zatrzymuje. Dzisiaj na tapet biorę najnowszą produkcję studia, czyli „Split Fiction” w reżyserii dobrze znanego Josefa Faresa, który zaistniał w branży za sprawą wyreżyserowania świetnego „Brothers: A Tale of Two Sons”. Jego świetna premiera pozwoliła na otworzenie Hazelight Studios i wyreżyserowanie wcześniej wspomnianych produkcji. Czy „Split Fiction” powtórzy sukces poprzedniej gry studia? Myślę, że tak, a nawet odbiór będzie jeszcze lepszy!

Za górami, za lasami, za stacją kosmiczną…?

W „Split Fiction” wcielamy się w Mio Hudson i Zoe Foster. Obie otrzymują kontakt od Rader Publishing, które wyraziło chęć poznania oraz wydania ich historii, co stwarza dla nich ogromną szansę w postępie ich celów. Dziewczyny trochę się różnią, jeżeli chodzi o ich działania. Zoe chce zostać znaną autorką, dlatego zdecydowała się na przyjęcie propozycji od Rader. Mio zaś pisze tylko w celach zarobkowych, lecz widać, że jej działania mają drugie dno.

W siedzibie firmy poznają J.D. Radera, czyli dyrektora generalnego, który prezentuje im specjalną maszynę. Ta pozwala osobom w niej przebywającym doświadczyć przesłanych przez nich historii jako symulowanej rzeczywistości. Po uruchomieniu maszyny każdy użytkownik zostaje zamknięty w bańce i umieszczony w zawieszonej pozycji, podczas gdy doświadcza swojej historii. Podejrzewając, że coś jest nie tak z maszyną i motywami samego Radera, Mio wpada w panikę i próbuje się wycofać. Jednak Rader zmusza ją do wejścia do maszyny, a bójka prowadzi do tego, że niespodziewanie wpada do bańki Zoe.

Mio pojawia się w opowieści fantasy Zoe, po czym następuje glitch, który rozrywa całą symulację. Kiedy zbliżają się do glitcha, obie zostają przeniesione do historii science-fiction Mio. Duet przechodzi przez obie przesłane historie i odkrywa, że glitch rozszerza się, ponieważ maszyna nigdy nie została zaprojektowana do obsługi dwóch osób w jednej bańce. System nie jest również w stanie się wyłączyć z powodu glitchy, które napotykają bohaterki.

Po debacie z przełożonymi Rader decyduje się nie zamykać eksperymentu, ponieważ pomysły są zbyt cenne, by je stracić. Jednocześnie próbuje za wszelką cenę powstrzymać bohaterki przed zniszczeniem maszyny.

Mimo że główny motyw historii wydaje się dosyć prosty, to są to tylko pozory. Zarówno Mio, jak i Zoe przechodzą mocno emocjonalne wędrówki przez ich opowieści fantasy i science-fiction, których można było się nie spodziewać po poznaniu początkowego synopsisu. Johansson oraz Fares wykonali masę świetnej roboty ze scenariuszem „Split Fiction”, bo udało nam się związać z bohaterkami, ich motywacjami, rozterkami i problemami. Zoe i Mio to nie były zwyczajne pacynki bez charakteru, a dynamika między nimi przechodzi przez ciągłą ewolucję w trakcie całej fabuły, razem z przyjemnym zwieńczeniem tej relacji w samym zakończeniu.

Na pochwałę zasługują także mniejsze historie, które są stworzone przez bohaterki, bo wylewa się tu po prostu fala kreatywności naszych scenarzystów. Mieli oni trudne zadanie: wziąć dwa najpopularniejsze gatunki tematyczne i stworzyć wiele mniejszych historii, które się różnią od siebie, a jednocześnie mają w sobie coś, co już dobrze znamy. Jestem w stanie stwierdzić, że poradzili sobie bardzo dobrze.

Tak się właśnie tworzy wybitne gry!

„Split Fiction” to festiwal dopaminy – nie da się tego inaczej określić! Tutaj nie ma miejsca na nudę; gra trzyma graczy w ciągłym zachwycie nowością i kreatywnością. W jednym rozdziale prowadzimy kosmiczny desant na ogromną futurystyczną bazę wojskową w celu uwolnienia wielkiego potwora, który następnie zamienia cały rozdział w sekcję w stylu gry Wave Race 64, a zaraz potem biegamy po niesamowitym futurystycznym mieście i walczymy o nasze prawa parkingowe. Brzmi absurdalnie? Dokładnie tak jest – i jest to świetne!

Nie jestem w stanie określić, jaki konkretnie gatunek reprezentuje „Split Fiction”, bo dosłownie znajdziemy tutaj wszystko. Strzelanka, platformówka, gra sportowa, gra wyścigowa i wiele więcej to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest ta gra. Najlepszym elementem tego wszystkiego jest to, jak dobrze jest to zrobione i jak bardzo jest dopracowane. Warto dodać, że finałowy rozdział opowieści to coś, czego nigdy nie widziałem w żadnej grze wideo. Jest to po prostu coś wyjątkowego, czego nie doświadczycie w żadnej innej produkcji.

Jednym z najlepszych elementów „Split Fiction” są specjalne poziomy nazwane historiami pobocznymi. Historie poboczne pozwoliły twórcom na rozciągnięcie kreatywnych nóg w sposób, w jaki nie robią tego główne rozdziały, ponieważ twórcy działają tu mocno nieszablonowo, jeśli chodzi o funkcje rozgrywki i style artystyczne. Biorąc pod uwagę ogromną ilość akcji rozgrywającej się w dowolnym momencie w „Split Fiction”, fakt, że gra jest w stanie utrzymać podzielony ekran na tym poziomie bez żadnych problemów z wydajnością, jest jedną z najbardziej imponujących rzeczy, jakie widziałem w jakiejkolwiek grze kooperacyjnej.

„Split Fiction” obsługuje lokalną kooperację na podzielonym ekranie, a także tryb online, ale tylko jedna osoba musi mieć kopię gry dzięki „Dostępowi dla znajomych”, powracającemu z It Takes Two oraz A Way Out. Tym razem „Dostęp dla znajomych” umożliwia nawet rozgrywkę międzyplatformową, co jest ogromnym ulepszeniem, które zapewni, że gracze nie będą pozbawieni możliwości grania ze znajomymi ze względu na wybraną platformę. Cross-play działa tak samo dobrze, jak kooperacja na kanapie – bez czkawki czy problemów.

Technologiczna perełka

„Split Fiction” idealnie prezentuje możliwości obecnej generacji – nie tylko pod względem graficznym, ale też samej struktury poziomów. Wszystko, co zobaczymy na pierwszym planie, a także w tle, prezentuje niesamowicie wysoką jakość. Wcześniej wspomniałem o strukturze poziomów, która oferuje ogromną różnorodność oraz masę elementów interaktywnych, które mogą wpłynąć na wydajność. Nie wspominając oczywiście o tym, że mamy do czynienia z split-screenem przez 90% rozgrywki, więc gra musi renderować ciągle dwie różne perspektywy. Mimo tego wszystkiego optymalizacja jest praktycznie bezbłędna. Sam mam aktualnie dość mocny sprzęt, lecz nie spodziewałem się, że zobaczę na ekranie blisko 500 klatek na sekundę w niektórych momentach, wykorzystując najwyższe możliwe detale graficzne bez żadnego generowania klatek.

Jeżeli chodzi o błędy i niedopracowane elementy, to nie mam zbyt wiele do dodania. Gra przez praktycznie cały czas działała bezbłędnie, oprócz dwóch krótkich momentów. W poziomie z Ogrami kamera potrafiła sprawić problemy przy wspinaczce na wieżę, a w poziomie z smokami musieliśmy ograniczyć FPS do 60, aby aktywować pewien element fizyki. Są to małe błahostki, na które można przymknąć oko, zwłaszcza że nic innego i poważnego nie uniemożliwiło nam dalszej rozgrywki.

Pod względem muzyki nie mam wiele do zarzucenia. Gustaf Grefberg i Jonatan Järpehag zrobili kawał dobrej roboty, zwłaszcza że musieli tworzyć utwory zarówno do tematyki fantasy, jak i sci-fi, więc był to podwójny wysiłek. Muzyka jak najbardziej pasuje do całej opowieści, chociaż brakowało mi chociaż jednego utworu, który mógłby zostać w pamięci na dłużej.

Podsumowanie

Split Fiction to jeden z głównych kandydatów na Grę Roku 2025, nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Jest to świetna mieszanka gatunkowa, która na każdym kroku zaskakuje czymś nowym i innowacyjnym. Josef Fares po świetnym It Takes Two znowu to zrobił i dostarczył jedno z najlepszych doświadczeń tego roku.

Recenzja oparta o wersję gry na PC (Steam).
Kopia gry do recenzji została podarowana przez wydawcę Electronic Arts Polska.

10.0

Ocena autora

Podsumowanie

Grafika
9.5
Technikalia
9.5
Gameplay
10.0
Zawartość i fabuła
10.0
Dźwięk
9.5
Ocena ogólna
10.0
Zalety
  • Bardzo dobrze napisane i charyzmatyczne główne bohaterki.
  • Ogromna różnorodność rozgrywki.
  • Pięknie stworzone światy gry.
  • Festiwal dopaminy.
  • Pasująca do świata ścieżka dźwiękowa.
  • Niemal perfekcyjny stan techniczny.
  • Idealna gra kooperacyjna.
Wady
  • Drobne małe błędy.

Twój adres email nie będzie publikowany. Wymagane pola są oznaczone *