A gdyby tak zostać motoryzacyjnym Mirkiem i sprzedawać używane samochody? Czemu nie. Siadając do Auto Sale Life spodziewałem się kolejnego zrobionego na kolanie symulatora jakiejś czynności. I żeby było jasne – dokładnie to otrzymałem. Nie spodziewałem się jednak, że gra zaoferuje fabułę, i to jeszcze z dodatkiem scenek przerywnikowych....
A gdyby tak zostać motoryzacyjnym Mirkiem i sprzedawać używane samochody? Czemu nie.
Siadając do Auto Sale Life spodziewałem się kolejnego zrobionego na kolanie symulatora jakiejś czynności. I żeby było jasne – dokładnie to otrzymałem. Nie spodziewałem się jednak, że gra zaoferuje fabułę, i to jeszcze z dodatkiem scenek przerywnikowych. Nasz bohater, Mirek Biznesu, zostaje oszukany przez wspólnika, trafia do więzienia, a po wyjściu postanawia się zemścić. Jak? Cóż… Jednym z pierwszych kroków jest otwarcie firmy i sprzedaż samochodów. Pieniądze zawsze się przydadzą.
Fabuła w tej grze jest całkowicie zbędna. Co więcej, jest po prostu kiepska. Począwszy od tragicznego scenariusza, przez słabe przerywniki filmowe, aż po jeden z najgorszych dubbingów, jakie kiedykolwiek słyszałem. Gra oferuje również polską wersję kinową, która – jak można się spodziewać – nie jest najwyższej jakości. Na dodatek, polskie napisy często mieszają się z oryginalnym angielskim, co tylko potęguje chaos.
Jednak pomijając tę niepotrzebną warstwę fabularną, sama rozgrywka nie jest wcale taka zła. Powiem więcej, potrafi dostarczyć trochę frajdy. Pomysł na grę jest bardzo prosty – kupujemy używane samochody, naprawiamy je, myjemy, wykonujemy dodatkowy tuning, a następnie sprzedajemy z zyskiem. Zarobione w ten sposób pieniądze możemy inwestować w droższe auta, rozwój naszego biznesu, zakup nowych domów, a nawet innych przedsięwzięć, jak parkingi czy myjnie. Koncept jest całkiem udany i działa całkiem sprawnie.
Jeśli to nam nie wystarcza, możemy dorabiać jako kurier lub kierowca Ubera. Dodatkowo twórcy wprowadzili, chociaż zupełnie niepotrzebny, element survivalu – musimy jeść i spać. Cała rozgrywka toczy się w otwartym mieście, po którym możemy swobodnie się poruszać.
Gdzie więc tkwi haczyk? Bo przecież nie może być aż tak dobrze. I rzeczywiście – gra po prostu nie działa tak, jak powinna, i poza samym pomysłem nie oferuje nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę na dłużej. Otwarty świat jest niemal pusty – rzadko napotykamy na nim pieszych czy inne samochody. O grafice nie ma sensu mówić, bo to w końcu symulator, czyli synonim brzydoty. Podczas przemieszczania się po świecie i jazdy autem możemy puścić muzykę, która w stu procentach została wygenerowana przez AI. Co do samej jazdy – jest ona toporna i nieprzyjemna, jakbyśmy prowadzili mydelniczkę po lodzie. Bohater, którym sterujemy, w trakcie chodu buja się. Domyślam się, że twórcy chcieli w ten sposób zasymulować normalny chód, ale jedyne co udało im się wywołać to chorobę lokomocyjną u gracza. Dziwne podejście do zapisów gry również nie pomaga – możemy zacząć zapisywać postępy dopiero po kilkunastominutowym prologu, a co gorsza, gra nie wspiera autozapisu. Jeśli więc zapomnimy zapisać i gra się wyłączy lub zawiesi, tracimy wszystkie postępy.
To jednak nie koniec, choć teraz przytoczę ciekawostkę. Uruchomienie gry automatycznie włącza nakładkę Steam VR, co jest dosyć osobliwe, biorąc pod uwagę, że gra w ogóle nie wspiera wirtualnej rzeczywistości. Menu gry to istny kontrast. Z jednej strony, w tle dzieje się sporo i nawet wygląda to całkiem nieźle. Z drugiej, same przyciski są tak brzydkie i kanciaste, że aż rażą w oczy. Co gorsza, w opcjach nie ma możliwości zmiany sterowania, co jest wyjątkowo uciążliwe, ponieważ prolog musimy przejść „na wyczucie”. Dopiero po jego ukończeniu dowiadujemy się, za co odpowiadają poszczególne przyciski. Liczba błędów i niedoróbek jest tak ogromna, że nie sposób ich wszystkich wymienić w jednym artykule. Niektóre z nich są tak absurdalne, że wywołują uśmiech politowania. Przynajmniej trzeba przyznać, że gra działa bardzo płynnie. Podczas testowania nie natknąłem się na żadne przycięcia czy spadki liczby klatek.
Zdaję sobie sprawę, że gra dopiero co zadebiutowała w Early Access, więc wiele rzeczy może się zmienić, poprawić, a nowe elementy mogą zostać dodane. Niemniej jednak, nie sądzę, żeby przy ostatecznej premierze gra wyglądała zupełnie inaczej. Może stać się lepszym tytułem – na to szczerze liczę – ale nie radzę spodziewać się cudów. Widać, że twórcy są niebywale ambitni, aczkolwiek czuć w ich rzemiośle amatorską rękę i że jeszcze długa i wyboista droga przed nimi.
Auto Sale Life to gra z ciekawym pomysłem, która potrafi sprawić przyjemność, ale w obecnym stanie nie mogę jej polecić. Przynajmniej jest przystępna cenowo – można ją kupić już za ledwie 36 złotych na platformie Steam.
Kopia gry do pierwszych wrażeń została podarowana przez wydawcę. Pierwsze wrażenia oparte na wersji gry na platformie PC (Steam).